czwartek, 6 sierpnia 2015

25.-That girl.


(Jutro sprawdzę)
 Justin
       Po tym jak udało mi się uspokić płacz Li, który wprost łamał moje serce, zeszliśmy na dół, zastając jej rodzeństwo siedzące na kanapie podczas oglądania jakiejś bajki, na którą zapewne nalegała malutka Lily. 
       Cichy chichot wydobył się z moich ust, kiedy widziałem jak Bradley podpiera głowę dłonią, znudzony programem, na którym usypiał. Był dobrym starszym bratem tak jak i młodszym. 
       Widziałem jak powstrzymuje swoje powieki od zamknięcia, gdy jego siostra stukała go w ramię z uśmiechem wymalowanym na twarzy, aby powiedzieć mu, że wróżka Rachel odzyskała swoje skrzydełka. Była przeurocza. 
       Wszedłem do kuchni zastając Leilę, stojącą przed otwartą lodówką. Chwyciła w dłoń mleko, odkręcając zakrętkę. Przystawiła plastikowy element do ust, zaczynając pić, a ja uśmiechnąłem się łagodnie, obserwując ją. 
        Kiedy zorientowała się, że też tu jestem, szybko schowała karton mleka i wycierając buzię, odwróciła się do mnie z lekkim zakłopotaniem spowodowanym swoim zachowaniem, którego nie powinna w żadnym stopniu czuć w moim towarzystwie. Nie chciałem perfekcyjnej dziewczyny, chciałem dziewczyny, która była definicją mojej perfekcji, a Leila właśnie taka była. Była moim ideałem. Nie chciałem by udawała kogoś kim nie jest, żeby mi się przypodobać. Nie chciałem żeby w jej głowie pojawiała się myśl "nie mogę, bo jestem dziewczyną".  Nie chciałem, aby udawała, że zawsze wygląda korzystnie. Nie chciałem by wstydziła się przy mnie jakichś swoich głupich zachowań, które ja sam robiłem, tylko dlatego, że była dziewczyną. Nie chciałem, aby była tylko moją dziewczyną, ale również moją przyjaciółką. Nie chciałem niczego zmieniać, chciałem tylko móc nazywać ją swoją i okazywać jej uczucia w inny sposób niż robią to przyjaciele. 
       -Robimy coś do jedzenia?-spytałem, otrząsając się z zamyślenia.
       -Jasne. Pierwszy raz od kilku lat mamy tak dużo jedzenia w domu, no oprócz momentu kiedy byliśmy na zakupach, ale to nie skończyło się dobrze-zaśmiała się niezręcznie, wyjmując chleb ze specjalnego pojemnika. 
       Tak naprawdę dopiero przy niej zaczynałem doceniać to wszystko co miałem. Nigdy nie musiałem się martwić o to czy jak wrócę domu będę miał coś zjeść albo zastanawiać się czy starczy dla mojej siostry, bo zawsze miałem wszystko pod dostatkiem i niczego mi nie brakowało. 
       -Ale i tak mimo wszystko dziękuję-powiedziała kiedy pocałowałem ją w czubek głowy.
***
        Dopiero gdy wysiadłem z samochodu do mojego mózgu zaczynały docierać informacje na temat tego, co miałem zrobić. 
Nie wiedziałem czy będę mógł spojrzeć normalnie w jej śliczne oczka po tym wszystkim, a co najważniejsze, nie wiedziałem czy ona będzie w stanie na mnie spojrzeć. 
Czułem się strasznie dziwnie. Wiedziałem, że nie powinienem tego zrobić. Wiedziałem, że to było złe, ale również wiedziałem, że ona nie powinna tego wszystkiego mówić. Wiecie co było najgorsze? Nie żałowałem tego. Nie żałowałem żadnego słowa wypowiedzianego wtedy w jej kierunku ani uderzenia, które jej zadałem i to mnie przerażało.
       -Justin?-usłyszałem głos Li, a chwilę potem poczułem jak jej mała dłoń gładzi moje ramię. Kolejny raz tego dnia się tak po prostu zawiesiłem. Uśmiechnąłem się do niej, ukrywając swoje zdenerwowanie, wyjąłem klucze z kieszeni i otworzyłem drzwi, przepuszczając Leilę pierwszą.
Jazzy
       Kolejny dzień spędzałam w swoim pokoju, przykryta ciepłą kołdrą. Mamie powiedziałam, że jestem chora, a ona uwierzyła, więc ominął mnie prawie cały tydzień szkoły. Już nawet nie chciałam myśleć o tym jak wyglądają moje włosy czy twarz, bo przez te kilka dni w ogóle o to nie dbałam. 
       -Jazzy! Jaz!-ktoś krzyknął, a po skrócie, którego użył zorientowałam się, że właścicielem tego głosu jest nikt inny jak mój starszy brat. Akurat jego chciałam widzieć teraz najmniej.
       Usłyszałam naciśnięcie na klamkę, dlatego postanowiłam, że będę udawać, że śpię, więc szybko zamknęłam oczy. 
       -Jazmyn, wiem, że nie śpisz.. Musimy porozmawiać, skarbie-usłyszałam i miałam ochotę go uderzyć tak samo mocno jak on zrobił to mnie. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale z drugiej strony chciałam, aby ktoś mnie przytulił. Usiadł na skrawku łóżka, skanując moją twarz. Jego dłoń spoczęła na moich włosach, lekko je gładząc. Złapałam jego rękę i odepchnęłam od siebie. 
      -Jaz.. Ja chciałem-zaczął, ale ja nie miałam ochoty dać mu dokończyć. 
      -Nie chcę z tobą rozmawiać, idź stąd-warknęłam, rzucając pluszowego misia prosto w jego twarz. Westchnął głośno, wstając na proste nogi. 
      -A porozmawiasz chociaż z Leilą?-spytał, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Justin wyszedł z pokoju, zamykając drzwi za sobą. 
Nie wiedziałam po jaką cholerę ona tutaj przyjechała. Miałam nadzieję, że nie będzie znowu u nas mieszkać, bo strasznie działała mi na nerwy tą swoją niepewnością w każdym czynie. 
       -Hej, Jazzy-usłyszałam cichy głos, po tym jak drzwi wydały z siebie skrzypnięcie. 
       -Siema-rzuciłam ozięble. Chciałam dać jej do zrozumienia, że ani trochę nie mam ochoty z nią rozmawiać.
       -Musisz zrozumieć Justina on..-zaczęła, a ja już wiedziałam, że to będzie trudniejsze niż myślałam. Oh błagam, ona miała zamiar go bronić. 
       -On co?-zapytałam, gwałtownie odwracając się w jej stronę. Byłam ciekawa co miała mi do powiedzenia, bo jak narazie tylko siedziała z otwartą buzią, zastanawiając się zapewne jakiej durnej wymówki miała użyć żeby go usprawiedliwić.
      -On się strasznie o ciebie martwi, jesteś dla niego bardzo ważna. Po prostu nie wiedział jak z tobą rozmawiać, dlatego tego nie robił-czekajcie, co? Brawo, Justin.. Kłamstwo  najlepszym twoim rozwiązaniem. Naprawdę nie potrafiłam uwierzyć w to jak głupi on był, by jej nakłamać, a potem przysyłać ją na rozmowę ze mną. Mogłam przecież wygadać jej wszystko, a wtedy miałby u Leili naprawdę przerąbane. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym czy rzeczywiście jej to powiedzieć, w mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłoby być to nawet zabawne, ale szczerze nie chciało mi się.
      -No dobrze... A jak ty się czujesz?-spytała, a we mnie uderzyła fala niepewności. No właśnie, jak ja się czułam? Powoli oswajałam się z myślą, że w moim brzuchu powstaje dzidziuś, ale nie chciałam tego. Nie chciałam mieć dziecka. Już z góry zakładałam, że sobie nie poradzę, obawiałam się tego wszystkiego. Karmienia, przewiania, opiekowania się. Ja sama chciałam żeby mną się nadal opiekowano. Nie byłam gotowa na coś... takiego. Ale najbardziej obawiałam się reakcji mamy. Sama była nastolatką kiedy urodziła Justina. Wiedziałam, że nie byłaby zła ani nie krzyczałaby na mnie. Za to wiedziałam, że byłaby mną strasznie zawiedziona, a ja nie chciałam tego. Kochałam ją tak strasznie mocno i nie chciałam jej ranić.
      Otrząsnęłam się z tych wszystkich myśli i lekko wzruszyłam ramionami, zastanawiając się co powiedzieć. 
      -Nie wiem jak się czuję, nic nie wiem-szepnęłam, przytulając się do wizerunku Nialla na poduszce. Chciałam wciąż całować plakaty idoli, a nie nie przesypiać nocy, bo moje dziecko płacze.
      -Lubisz One Direction?-spytała, podnosząc z ziemi kilka ich płyt. Pokiwałam głową, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech. 
      -Ja też lubię chłopaków, Harry jest moim faworytem-zaśmiała się lekko, wzkazując na plakat ze Stylesem
      -Moim Niall-powiedziałam, wskazując na miękki przedmiot, wtulony w moje ciało.
      -Miałam jechać pojutrze na koncert do Ottawy, ale chyba nie dam rady-dodałam, a w moich oczach zebrały się łzy. Tak długo czekałam na to, aby ich zobaczyć, ale nie mogłam. Nie czułam się na siłach, aby chociażby zejść na dół do kuchni, a co dopiero jechać przez sześć godzin na drugi koniec Kanady. 
      -No co ty? Żartujesz sobie?! Nie możesz przepuścić takiej okazji, musisz tam pojechać, nie pozwól by twoje marzenia wciąż były marzeniami-wykrzyczała na jednym oddechu. Wyglądała zabawnie, ale zaczynałam się do niej przekonywać i myślę, że wspólni idole nam w tym pomogli.
      -Nie czuję się najlepiej, a to chyba nie jest najlepszy pomysł-mruknęłam, zastanawiając się co zrobić z biletem. 
      -Jazzy, może nie być już takiej okazji. Ogarnij się i nie marudź-uśmiechnęła się do mnie, ukazując szereg białych zębów, których jej zazdrościłam. Dopiero teraz spostrzegłem jak ładna jest. Miała włosy o naturalnie brązowej barwie, które idealnie kontrastowały się z jej dużymi błękitnymi oczami, stanowiącymi jej największy atut. Jej pełne usta, co chwile były podgryzne 
przez jej proste zęby, bo chyba po prostu czymś się denerowała. Jeszcze lepiej wyglądałaby gdyby zaczęła używać kosmetyków do makijażu i zmieniła lekko swój dotychczasowy styl. Wtedy z pewnością zwróciłaby uwagę wielu chłopaków.
      Pokiwałam lekko głową na jej wcześniejsze słowa i już w myślach wybierałam swój idealny strój na koncert. Przemyślałam to i stwierdziłam, że muszę wykorzystać te miesiące, aby jak najlepiej spędzić ostatnie chwile mojego beztroskiego dzieciństwa.
     -No, a wiesz... Jak się z tym czujesz, z-z tym, że zostaniesz mamą?-spytała niepewnie, obawiając się mojej reakcji i miałaby rację gdyby spytała się mnie o to jeszcze kilka dni temu. Wtedy zapewne zaczęłabym krzyczeć, mówiąc, że nie chcę tego dziecka, i że i tak zrobię wszystko by pozbawić je życia, a teraz?
     -Uhm.. Myślę.. myślę, że nawet zaczynam się cieszyć trochę z tego. Jakby nie było, zawsze marzyłam o tym, aby urodzić kiedyś słodkiego dzieciaczka. Może nie w tym wieku, ale jednak-odpowiedziałam zgodnie z prawdą i nawet udało mi się posłać uśmiech w jej stronę.
     -O cholera, ja muszę za chwilę wracać do domu-powiedziała po tym jak spojrzała na zegar ścienny. Przeczesała nerwowo włosy i nachyliła się nade mną cmokając krótko mój policzek na pożegnanie, a ja pomyślałam, że zyskałam dobrą przyjaciółkę.
     Po tym jak wyszła z pokoju usłyszałam tylko cichą rozmowę, a jedyne co zrozumiałam wyraźne to to jak Justin mówił "proszę zostań, zostań".
     Rozmowy ucichły, więc stwierdziłam, że Leila już poszła i miałam nadzieję, że Justin ją odwiózł.    
     Wstałam z łóżka zbyt szybko, przez co przed oczami zrobiło mi się ciemno, a jedyne co widziałam to tak zwane gwiazdki. Po kilkunastu sekundach wszystko wróciło do normy, dlatego mogłam kontynuować swoją drogę do łazienki. W momencie, w którym otworzyłam drzwi, z zamiarem wyjścia na korytarz, moje ciało uderzyło o czyjąś klatkę piersiową. Uniosła wzrok w górę, napotykając twarz Justina. 
     -Ja właśnie chciałem z tobą porozmawiać..-powiedział drapiąc się niezręcznie po głowie. Westchnęłam i z powrotem usiadłam na łóżku, a on zajął miejsce obok mnie.
     -Słuchaj ja naprawdę, ja, to znaczy-zaczął, gubiąc się we własnych słowach. 
     -Dlaczego nie powiedziałeś Leili o tym, że mnie uderzyłeś tylko naopowiadałeś jej jakichś bzdur?-przerwałam mu, zadając mu pytanie, na którego odpowiedzi naprawdę bardzo mi zależało. Widziałam jak jego szczęka się zaciska, robił tak zawsze gdy był wkurzony lub się zastanawiał, teraz mógł robić te dwie rzeczy. 
     -Słuchaj, ona nie może po prostu o tym wiedzieć, bo przemoc w jej domu jest na porządku dziennym, ja po prostu nie chcę żeby ona-zaczął mówić podniesionym głosem, szarpiąc za swoje włosy. 
     -Nie chcesz żeby ona dowiedziała się jaki jesteś naprawdę? Bardzo mądre postępowanie będąc jej przyjacielem, gratuluję-przeciągnęłam ironicznie ostanie słowa. 
     -Jestem jej chłopakiem-poprawił, a ja mocno się zdziwiłam. Jak ostatnio sprawdzałam to nie byli jeszcze parą. 
     -To jeszcze lepiej, zaczynaj związek kłamstwami-prychnęłam, gdyby między nami było okej pewnie gratulowałabym mu i pytałabym o szczegóły, ale że było inaczej po prostu zareagowałam tak jak zareagowałam. 
     -Nie waż się jej o tym powiedzieć-warknął, a po chwili pocałował mnie w głowę, mówiąc, że mnie kocha i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą z myślami. Jego zachowanie dawno przestało być normalne, a ja tylko zastanawiałam się co będzie dalej.
_______________________________________________________________________________
Tym razem mi się nie udało,
 ale i tak już jest lepiej niż wcześniej
Podziwiam Paulę za to,
 że jest w stanie pisać i publikować trzy opowiadania na raz ;o
Btw, za 3 dni (08.08.) jadę nad morze
(nie wiem na ile, lol)
 i idk czy będę miała internet ;_;
ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE FF
^click^
CZO TEN DŻASTEN


14 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział jak zawsze czekam niecierpliwie na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Drama tajm XD Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera, Justin momentami naprawdę dziwnie się zachowuje. Ma rozdwojenie jaźni, czy co? Raz warczy, a po chwili całuje Jazzy w głowę. Co z nim nie tak? Mam nadzieję, że nigdy nie podniesie ręki na Leilę i nie wróci do tego, co zrobił swojej siostrze, bo wtedy naprawd3 będę na niego wkurzona.
    Ps. Jeśli część notki pod rozdziałem była o mnie (wiem, że była XD) też nie wiem, jak to ogarniam, ale nie ważne hahaha.
    Czekam na kolejny, weny :)
    18th-street-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com
    getting-closer-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ideolo *.*
    kurde.
    ale no ja ciągle czekam na Cody'iego lol

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Justinem jest coś nie tak. Mam nadzieję, że nigdy nie uderzy Leili tak jak to zrobił Jazzy.
    Rozdział jest świetny, czekam na nowy <3
    anonimowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny! Uwielbiam to ff<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to<3 kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie, postaram się go dodać 19, bo wtedy wrócę z nad morza i będę miała dostęp do komputera, bo tutaj go niestety nie mam :c
      Także, trzymaj kciuki, abym jeszcze coś ciekawego wymyśliła, by rozdziałem nie zanudzić Was na śmierć.
      Miłego popołudnia(?) xx

      Usuń
  8. Jest super! Kocham xx❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  9. Leyla mogłaby się zaprzyjaźnić z Jazzy :) szkoda mi jej, bo jednak jesteśmy w podobnym wieku, a ja teraz nie wyobrażam sobie mieć dziecko, :/ mam nadzieję, że sobie poradzi, no i że nie powie Leyli, że Justin ją uderzył. Nie wiem jak Li by to zniosła... czekam na następny <3
    shy-boy-jb.blogspot.com
    lost-in-my-restless-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń