czwartek, 27 sierpnia 2015

26.-How could I?


       Justin

      Wiedziałem o tym, że nie panowałem nad złością, doskonale o tym wiedziałem, do cholery. Zauważyłem to już naprawdę dawno temu. Z początku to było coś w stylu kopania samochodu, uderzania w kierownicę lub ścianę, gdy stawałem się zły, to w jakiś sposób mi pomagało, po takich czynach moje ciało opuszczał gniew. Jednak potem zaczynało mi czegoś brakować. Chciałem zobaczyć nie tylko efekt fizyczny, ale także emocje, towarzyszące komuś po takim zdarzeniu, dlatego przedmioty nie mogły zaspokoić moich potrzeb.
       Zapisując się na boks, o którym oczywiście nie wspomniałem Leili, z powodu złych skojarzeń z jej matką, nie chciałem by była na mnie zła. Ale wracając... myślałem, że to rozwiąże mój problem, myślałem, że mam może za dużo energii i muszę ją jakoś rozładować, bo w końcu nie mogłem praktycznie nic robić przez kilka lat. I rzeczywiście przez jakiś czas tak było, moje całe zdenerwowanie wtedy znikało, ale znów, po jakimś czasie czułem, że to nie było jednak to. Walenie się po mordzie z kolesiem, dla którego to była pasja, nie było satysfakcjonujące. Jedyne co widziałem w ich oczach podczas walk to chęć wygranej,  a przecież nie o to mi chodziło.

      Cofnąłem nogę i wypchnąłem ją w przód, kopiąc piszczelem o drewnianą ramę łóżka, przez co od razu uderzyła w mój brzuch, a moje obie ręce objęły kończynę, podczas gdy moje usta ułożyły się w grymasie, wydając z siebie głośny syk.
      Kiedy opanowałem już swoją złość, która zgromadziła się we mnie z nie wiadomo jakiego powodu (mówiłem, że to nie jest proste) zacząłem myśleć nad tym co powiedzieć mamie. Oczywiście, chciałem, aby to Jazzy jej wszystko wyjaśniła, bo w końcu to jej dotyczy cała ta pieprzona sprawa, ale wiedziałem, że nie da sobie rady. Byłem na nią cholernie zły. Jeśli myślała, że była na tyle dorosła by zacząć współżyć, powinna najpierw dowiedzieć się jakie mogą być konsekwencje takiego czynu i zastanowić się czy naprawdę warto.
       Nie wierzyłem w to jak bardzo bezmyślny był Chad. Nie zdawał sobie nawet sprawy jaką odpowiedzialność na siebie sprowadził i jaką karę za to poniesie. Chciałem żeby żałował tego co zrobił i miałem zamiar sam wymierzyć mu sprawiedliwość.
       Myślami wracając do mojej pięknej szatynki, głowiłem się nad tym, co zrobić, aby żyło jej się lepiej, jedyne czego chciałem to to, aby była szczęśliwa. Nie chciałem aby martwiła się tym co może się wydarzyć, gdy dojdzie do kolejnej konfrontacji z jej matką. Chciałem jedynie, aby nie musiała bać się własnego domu.
       Zamieszkanie razem byłoby nawet dobrym pomysłem, ale jej rodzicielka prędzej czy później odebrałaby nam jej rodzeństwo, jak nie i nią samą, a Leila miałaby przez to jeszcze większe kłopoty i doskonale o tym wiedziałem. Już tyle razy chciałem po prostu zawiadomić o tym wszystkim lokalną policję i na prawdę za każdym razem gdy widziałem nowe, fioletowe ślady na jej ciele, miałem ochotę wykręcić numer alarmowy, ale zwyczajnie bałem się, że mi ją zabiorą i będę widywał się z nią tylko w szkole, a to było dla mnie zdecydowanie za mało. Ponadto, wiedziałem, że takie placówki nie były zbyt zadbane i prawdopodobnie były w jeszcze gorszym stanie niż jej mieszkanie, a ona zasługiwała na wszystko co najlepsze.
       Usiadłem na fotelu przy białym biurku, wkładając głowę w otwarte dłonie, ponieważ przypomniałem sobie o tym co obiecałem Leili. Zadeklarowałem jej, że zorganizuję spotkanie z jej starszym bratem w najbliższym czasie. Nie wiedziałem dlaczego jej to powiedziałem, wiedząc, że to praktycznie niemożliwe. Jedyną informacją, którą wiedziałem na jego temat było to, że miał na imię Cody. Żeby go znaleźć potrzebowałem przynajmniej jego aktualnego zdjęcia, a nie sądziłem by Li takie miała, bo w końcu nie widzieli się przez kilka lat. Mimo wszystko musiałem dotrzymać złożonej obietnicy, bo źle bym się z tym czuł. Dodatkowo, wiedziałem jak to jest gdy ktoś cię zawodzi i nie chciałem by on tego doświadczała.
       Usłyszałem delikatne pukanie do drzwi więc od razu krzyknąłem "proszę", w oczekiwaniu na sylwetkę, która miała pojawić się w pokoju. Zza drzwi wyłoniła się moja drobna mama, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech.
       -Hej mamuś-powiedziałem łagodnie i przytuliłem się do niej. Ostatnimi czasy nie okazywałem swojej rodzicielce zbyt wielu uczuć, a powinienem, bo była cudowną kobietą. To ona mnie wychowała i zrobiła to doskonale, przynajmniej takie było moje odczucia.
       -Co ty się tak przymilasz, Justin? Przeskrobałeś coś?-zaśmiała się, odgarniając z mojego czoła pasmo włosów, które kilka chwil temu opadło. Pokręciłem głową, przeczesując palcami grzywkę.
       -Jak tam z Leilą?-spytała, opierając się plecami o ścianę.
       -Jesteśmy razem-odpowiedziałem z uśmiechem, a moje policzki stały się trochę cieplejsze. Wciąż nie mogłem w to wszystko uwierzyć.
       -Nawet nie wiesz jak się cieszę, Justin!-pisnęła uradowana niczym nastolatka, która właśnie zobaczyła zdjęcie swojego półnagiego idola.
       -Mamo, czy za... równe cztery tygodnie będę mógł mieć dom dla siebie?-spytałem, mając nadzieję, że się zgodzi.
      -Tylko jeśli powiesz mi o co chodzi.
      -Chcę urządzić urodziny Leili, no wiesz, to w sumie będzie też takim prezentem-wyjaśniłem, bawiąc się sznurkami mojej bluzy. Wciąż obawiałem się, że stanowczo mi odmówi, ale dlaczego miałaby? Miałem dziewiętnaście lat, a wyjechanie na jeden dzień do rodziny nie było dużym ustępstwem.
      -W takim razie zgoda. Cieszę się, że ruszyłeś dalej. Od czasów... rozstania z  Caitlin nie potrafiłeś..-zaczęła i nagle czar prysł. Czułem jak każdy kolejny mięsień mojego ciała się spina. Zacząłem głośniej oddychać i tylko marzyłem o tym, aby moja złość się nie ukazała.
       -Nie mów o niej, kurwa mać!-wrzasnąłem, wstając gwałtownie z fotela. Moja mama wyglądała na zszokowaną moim zachowaniem, a ja cieszyłem się, że nie zrobiłem niczego więcej. Z powrotem opadłem na siedzenie i pokręciłem lekko głową.
       -Przepraszam, mamo.. Ja po prostu nie chcę już o niej nigdy więcej rozmawiać-szepnąłem i przekręciłem się na fotelu, tak, że moja twarz była teraz nad biurkiem. Położyłem łokieć na blacie i podparłem swoją głowę o dłoń, chwytając za ołówek i kartkę i zacząłem szkicować. Łza spłynęła z mojego policzka na kawałek papieru i rozmazała niechlujne kreski, stworzone za pomocą ołówka. Teraz to wszystko wyglądało jak deszczowy, pochmurny dzień. 

Leila
   
        James kilka dni temu wyjechał na jakieś ważne spotkania biznesowe do Londynu, a mama powróciła do swojego typowego trybu życia i nie oszczędzała mnie ani trochę.
       Mój brzuch bolał niemiłosiernie po tym jak rodzicielka zadała mi w niego kilka bezpośrednich kopnięć. Zaczęłam cicho płakać, chociaż z moich oczu nie wydostawały się łzy, po prostu moja klatka piersiowa ruszała się szybko, a zęby automatycznie zaciskały się na ustach.
      -Leila? Dlaczemu płaczesz?-wybiadoliła mała Lily, podbiegając do mnie i rzuciła się na moje kolana, co sprawiło mi jeszcze większy ból, ale nie chciałam tego okazywać. Podniosłam głowę, wycierając policzki choć wiedziałam, że nic na nich nie było, odruch.
      -Dlaczego lub czemu, nie istnieje słowo "dlaczemu". Nie płaczę, kochanie-zaśmiałam się na jej wymyślone słowo i pocałowałam jej kasztanowe włosy.

      -To dobrze. Nie lubię kiedy płaczesz, bo wtedy jest mi strasznie smutno-powiedziała, a moje serce zakuło. Nie chciałam by to wszystko przenosiło się również na nią, chciałam żeby przeżyła swoje dzieciństwo jak najlepiej mogła, bo to coś niepowtarzalnego. Dla niej widzenie swojej zapłakanej starszej siostry nie było dobrym rozwiązaniem. Nie dawałam jej też moim postępowaniem dobrego przykładu, co chciałam zmienić, ale nie potrafiłam, nie w takiej sytuacji w jakiej byłam
      -Poczytasz mi książkę na dobranoc?-spytała, łapiąc mnie za dłoń, a ja zgodziłam się i poszłam z nią do pokoju, gdzie od razu wskoczyła do swojego łóżeczka, a ja przykryłam ją już starym kocem. Usiadłam na małym taboreciku, otwierając książkę, którą uprzednio zabrałam z półki.
      -Była sobie raz mała śliczna dziewczynka. Każdy, kto na nią spojrzał, pokochać ją musiał zaraz. Była ulubienicą babuni swej, która radaby jej była dać wszystko, co tylko jest na świecie-zaczęłam czytać, przypominając sobie swoje pierwsze lata życia, tata zawsze mi to czytał.
        Co jakiś czas spoglądałam na dziewczynkę, sprawdzając czy nie zasnęła, ale ona o dziwo wytrwała do samego końca! Kiedy schyliłam się by pocałować jej czoło, otwieranie oczu sprawiało jej coraz większą trudność aż w końcu kompletnie oddała się snowi.
      Wyszłam z pokoju, zostawiając jej tylko włączoną lampkę nocną. Lily bała się ciemności,a raczej tego co mogło tam być, zresztą... ja też, ale przecież każdy człowiek ma jakieś nieprzezwyciężone  lęki, które ciągle go dręczą.
      Zeszłam na dół, ponieważ mój organizm domagał się jedzenia. Wiedziałam, że w lodówce nie zastanę prawdopodobnie nic oprócz plasterka szynki i światełka, ale po prostu musiałam zaspokoić swój głód, chociaż częściowo. Stawiałam kroki na stopniach, jak najciszej mogłam, ponieważ nie chciałam, aby moja mama zorientowała się, że tutaj jestem. Telewizor był włączony, więc oglądała zapewne jakiś denny serial. Kiedy miałam stawiać stopę już na ostatnim schodku, on zaskrzypiał, a ja zamknęłam oczy, licząc na to, że nic nie słyszała.
       -Leila! Jesteś tutaj?-krzyknęła,  ja miałam nadzieję, że nie obudzi to Lily.
       -J-estem-odpowiedziałam niepewnie. Wiedziałam, że mogłam dalej udawać, że wcale mnie tu nie było, ale miałabym konsekwencje.
       -Przynieś mi piwo-rozkazała, a ja odpowiedziałam tylko "dobrze" i weszłam do kuchni. Kucnęłam, otwierając drzwiczki i spod zlewu wyjęłam butelkę jakiegoś taniego alkoholu. Wróciłam do pomieszczenia, w którym była moja rodzicielka i podałam jej napój, mówiąc:
       -Mamo, ty chyba nie powinnaś już dzisiaj pić-powiedziałam, patrząc na kilkanaście butelek,  walających się po podłodze, kilka było nawet rozbitych.
       -Coś ty powiedziała?-spytała, a ja wzdrygnęłam się lekko.

       -J-ja nic, przepraszam-odpowiedziałam, chcąc zatuszować swoją wcześniejszą wypowiedź. Kobieta przyciągnęła mnie za koszulkę do siebie, a po chwili jej dłoń kilka razy spotkała się z moich policzkiem i mogłam być pewna, że tym razem ślad zostanie na bardzo długi czas. Praktycznie nie czułam lewej części mojej twarzy, zupełnie jakbym miała znieczulenie. Niestety wiedziałam, że to oznacza tylko to iż gdy "znieczulenie'' ustąpi, jego miejsce zastąpi przeszywający ból.
Widziałam jak ręka matki zmierza wprost na moją twarz, dlatego osłoniłam zęby językiem, chcą zamortyzować uderzenie. Czułam jak z mojej wargi zaczyna wydobywać się krew. Chwyciła za butelkę alkoholu i zaczęła go dumnie pić, jakby to była jej nagroda po kolejnym mistrzowskim pobiciu mnie.
       Jak najszybciej mogłam, pobiegłam na górę, kompletnie zapominając o moim natarczywym głodzie. Weszłam do łazienki, zamykając na klucz drzwi, której tak ledwo trzymały się w zawiasach.
Nie chciałam nawet patrzeć na swoje odbicie w lustrze, więc gdy się rozebrałam, od razu weszłam do kabiny prysznicowej. Kiedy zimna woda weszła w kontakt z moją skórą, poczułam dreszcze, przechodzące przez całe moje ciało. Prysznic był dobrym pomysłem, aby chociaż trochę się odprężyć.
       Otuliłam się ręcznikiem i chcąc, nie chcąc, stanęłam przed lustrem, biorąc z czerwonego kubka, szczoteczkę i pastę do zębów. Myjąc swoją jamę ustną, przyglądałam się mojemu policzkowi i nie mogłam wyjść z podziwu, że tak natychmiastowo pojawił się na nim siniak. Nalałam sobie trochę wody na dłonie i wlałam ją do buzi, płucząc ją z pozostałości pasty.
       Położyłam się na łóżku, przykrywając kołdrą moje ciało. Zaczęłam myśleć nad tymi wszystkimi rzeczami, które ostatnio wydarzyły się między mną, a Justinem. Cieszyłam się, że wreszcie byliśmy razem, bo dłużej bym z pewnością nie wytrzymała. Chciałam żeby w tym momencie tutaj był i przytulał mnie, sprawiając, że czułabym się bezpieczna. Chciałam by znowu pocałował mnie tak jak wtedy kiedy spytał się czy chcę zostać jego dziewczyną.       Byłam tak strasznie zmęczona, że nawet gdyby ktoś wiercił dziurę w ścianię obok mnie to nie przeszkadzałoby mi to i z pewnością i tak bym zasnęła.
       Kiedy już prawie odpłynęłam do cukierkowej krainy snu, coś mnie zaniepokoiło. Otworzyłam szeroko oczy, szepcząc:
       -Bradley...
       Poderwałam się z łóżka i zapaliłam światło, aby wyjąć spodnie z szafy i je założyć. W drodzę na dół chwyciłam bluzę, a będąc w przedpokoju, założyłam buty. Nie przejmowałam się nawet słowami mamy, która prawdopodobnie mi groziła tylko po prostu biegłam przed siebie.
       Jak do cholery mogłam nie zauważyć, że go nie ma?

       
   
_________________________________________________________________________________
BOOM!
Idę spać misieeee
Ciekawe jak przyzwyczaję się do wstawania o 6:30 ;_;
Doszłyśmy z Anią do wniosku,
że w wakacje jest gorzej pisać, bo wtedy
chcesz nic nie robić, a jak jest rok szkolny
to chcesz robić wszystko tylko się nie uczyć :')
Tró?
moje drugie opowiadanie
ask
     

   

12 komentarzy:

  1. Jejkuuu!!! Świetny rozdział ������ Dziękuję że dodalaś nowy ��
    @theklaudiak

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to<33333 Super rozdzial, czekam nn:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju biedna Leila:(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejki, cudowny rozdział *_* strasznie szkoda mi Leili.. Do następnego <3!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział czekam na NeXt

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak mi szkoda Leilii :(
    co się stało z Bradley'em :( ?!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdjęcie półnagiego idola>>>>>>>>> o tak!
    Wracając do rozdziału, wiedziałam, że Justin ma ze sobą jakiś cholerny problem. Musi nauczyć się panować nad gniewem. Gdyby uderzył Leile byłby u mnie skończony. Zupełnie jak jej matka. To potwór, a nie kobieta, tym bardziej matka. I Bradley nade wszystko, na tę nastoletnią głowę Leili. Czekam na następny <3
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam za spam
    Chciałabym bardzo serdecznie zaprosić wszystkich na FF o Justinie o mam nadzieje niespotykanej fabule.
    http://we-will-fight-together.blogspot.com

    ZAPRASZAM :)

    OdpowiedzUsuń