sobota, 23 maja 2015

19.-Where are you now that I need you?

Czytasz=Komentujesz=Motywujesz :D
     Justin
     Przetarłem dłonią twarz przemierzając kolejne ulice miasta. Poczułem na mojej kończynie dziwnie wilgotne ciepło. Spojrzałem natychmiastowo na dłoń pokrytą krwią i zmarszczyłem nos. Ten kretyn nieźle mi przyłożył, ale byłem pewny, że jego zranienia po spotkaniach z moją pięścią zostaną na dłużej. Zaśmiałem się krótką skręcając w właściwą ulicę.
     Dziś wypisali Leilę ze szpitala po jej wielokrotnych prośbach. Nie sądziłem, że był to dobry pomysł. Powinna zostać pod opieką specialistów, ale co ja mogłem zrobić? Dokładnie, nic. 
     Chciałem znów zobaczyć szatynkę. Nie widziałem jej zaledwie od czterech godzin, a już mi jej brakowało. Uwielbiałem z nią przebywać. Czułem się przy niej tak pewnie i swobodnie zupełnie jak u boku Caitlin...
     Zadzwoniłem dzwonkiem z nadzieją, że otworzy mi Leila i tak też było. Wyglądała na zaspaną więc nakrzyczałem na siebie w myślach, bo prawdopodobnie ją obudziłem. Podniosła głowę do góry odnajdując moje spojrzenie. Jej usta uformowały się w kółeczko.
     -Jejku, co ci się stało?-spytała podbiegając do mnie. Zaczęła przyglądać się mojej twarzy dotykając ją swoimi małymi paluszkami. Gdy już chciałem jej odpowiadać przerwała mi mówiąc.
     -Chodź, muszę ci to opatrzyć.-złapała mnie za rękę ciągnąc mnie w stronę łazienki. Cieszyłem się, że zaczęła czuć się tu pewnie. Z moich ust wydobył się chichot spowodowany jej opiekuńczością, była cudowna.
     Usiadłem na sedesie spoglądając na to jak rozgląda się po pomieszczeniu odzianym w jasno beżowe kafelki.
     -Człowieku, masz ty tu gdzieś apteczkę?-zaśmiała się łapiąc za swoją głowę, na co wyszczerzyłem się w jej stronę.
     -W górnej szafce po prawej stronie, o tam.-powiedziałem wskazując palcem na mebel ciągle zostając w tym samym miejscu, chociaż wiedziałem, że nie dosięgnie. Podeszła do niej od razu wznosząc się na palce, starała się dotknąć brzegu drewnianej powierzchni, ale za żadne skarby nie mogła tego uczynić. Jęknęła cicho co pobudziło moją wyobraźnie, która znacznie się powiększyła od czasów gdy ją poznałem. Odgarnąłem swoje brudne myśli na bok, po cichu wstając. Podszedłem do dziewczyny gwałtownie łapiąc ją w talii, podnosząc ku górze.
     -Justin, natychmiast mnie postaw!-pisnęła przebierając nogami. Była niewinna i słodka niczym malutka dziewczynka.
     -Najpierw musisz dać mi apteczkę, mała.-uśmiechnąłem się cwaniacko wiedząc, że i tak tego nie widziała. Poprawiłem uścisk na jej talii, którą prawie obejmowałem dłońmi. Musiałem jej pomóc i sprawić, aby była zdrową dziewczyną.
     -Ugh.-westchnęła otwierając szafkę i wyciągając torebeczkę z lekami i opatrunkami.
Opuściłem ją odwracając w swoją stronę. Moje dłonie wciąż spoczywały na jej lekko chłodnym ciele i pod żadnym pozorem nie chciałem ich zdjąć, ale musiałem. Spuściłem swobodnie dłonie wzdłuż mojego ciała i z powrotem usiadłem na muszli klozetowej, czekając na jej poczynania.
     Namoczyła wacik spirytusem i przyłożyła do mojego krwawiącego łuku brwiowego oraz rozciętej wargi. Obmyła moją twarz uśmiechając się. Czułem w jej ruchach, że robiła to jak najdelikatniej mogła, by mnie nie zranić. Moje rany były teraz pokryte białymi plastrami. Wyjęła jakiś krem rozprowadzając go po swoich dłoniach, następnie przejechała nim po moim nosie i policzkach.
     -To złagodzi otarcia.-jej kąciki ust podniosły się ku górze, a jej wzrok odnalazł moje oczy. Przysięgam, że jej niebieskie tęczówki były czymś niesamowitym.
     -Dziękuję, bardzo dobrze to zrobiłaś.-pochwaliłem ją.
     -Wiesz.. lata praktyki. Nie raz musiałam sobie coś opatrzyć.-zaśmiała się bez humoru ukazując przy tym szereg zębów. Natychmiast pożałowałem tego, że to powiedziałem. Moje serce zakuło wyobrażając sobie momenty, w których ktoś ranił moją małą księżniczkę.
     Położyłem dłonie tuż nad jej pośladkami i bez zastanowienia pociągnąłem ją w swoją stronę. Jej krocze znajdowało się dokładnie na moim, ale nie zwróciłem na to uwagi. Widziałem w jej oczach, że była zawstydzona moją bliskością, ale cieszyłem się, że nie uciekła, przekonywała się do mnie.
     Oplotłem ramionami jej ciało, trzymając ją w ciepłym uścisku. Chciałem zapewnić jej bezpieczeństwo, ale wiedziałem, że ją zawiodę.
     Poczułem kilka ciepłych łez na mojej szyi, które już po chwili moczyły moją koszulkę.
     -Nie płacz.-szepnąłem blisko jej ucha, ale jej łkanie tylko się nasilało,
     -Słyszysz? Nie lubię kiedy płaczesz.. Jesteś za śliczna by się smucić.-powiedziałem głośniej czując łzy zbierające się w kącikach moich oczu, które szybko zatrzymałem nie pozwalając im wyjść na światło dzienne. Czasami żałowałem, że byłem taki uczuciowy, były chwile, w których lepiej byłoby dla mnie gdybym był zwykłym dupkiem. Leila wciąż pociągała nosem trzymając się mojej koszulki.
     Przesunąłem dłonie na jej brzuchu zaczynając ją gilgotać, chcąc czy nie chcąc musiała się zaśmiać i tak też zrobiła. Do moich uszu dobiegł cichy chichot, który sprawił, że moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
     -J-Justin  p-prze-stań!-powiedziała pomiędzy donośnymi falami śmiechu.
     -Dobra, ale masz powiedzieć "Uwielbiam cię, Justin".
     -U-uwie-lbiam c-cię, Ju-Jus-tin!-krzyknęła chcąc się wyrwać z uścisku, który po chwili poluźniłem. Puściłem jej drobne ciało więc teraz siedziała na moich kolanach, a raczej udach, może i kroczu...
     -Nie musiałeś mnie łaskotać, abym ci to powiedziała Justin.-zaśmiała się krótko poprawiając swoją pozycję.
     -Uwielbiam cię, Justin.-uśmiechnąłem się niezręcznie, moje serce biło teraz w strasznie szybkim tempie, a ręce zaczęły się pocić.
     -Zawsze mieć przyjaciela jak ty.-powiedziała nie wiedząc jak bardzo mnie rani. Oplotła ramionami moją szyję, przytulając się do mnie. Tak bardzo chciałem być dla niej kimś więcej. Chciałem ją całować każdego pieprzonego dnia. Przytuliłem ją do siebie tak jakbyśmy mieli się żegnać. Każdy ruch, który wykonywała, każdy uśmiech, który udawała, każdy oddech, który brała był dla mnie czymś wyjątkowym. Wiedziałem, że nie będzie jej łatwo wpuścić mnie do swojego serca, ale musiałem spróbować. Męczyłem się pozostając z nią tylko w przyjaźni.
                                                                                              Leila                                               
     Weszliśmy do szkoły rozmawiając o czymś co nie było zbyt istotne. Zaśmiałam się na to jak Justin poprawił moje nowe okulary. Był naprawdę wspaniały. Weszliśmy po schodach, oczywiście Justin nie pozwolił mi nieść torby więc sam to zrobił, mówiąc mi, że nie mogę się przemęczać.
Podzielili naszą klasę na dwie grupy, a na moje nieszczęście nie trafiliśmy z Justinem do tej samej.
      Pożegnaliśmy się, a ja zniknęłam za drzwiami sali chemicznej podczas gdy szatyn podążył za innymi uczniami w stronę sali gimnastycznej.
***
     Wyszłam z sali jako ostatnia razem z nauczycielką, zbierając powolnie swoje rzeczy. Justin powiedział, abym poczekała na niego w sali, ale niestety pani Green bardzo się spieszyła. Więc musiałam opuścić klasę. Nie czułam się dobrze, strasznie mnie mdliło, ale postanowiłam to zignorować. Stanęłam pod ścianą czekając na przyjaciela, który powinien się tu znaleźć lada moment.
     -Co u ciebie chudzinko?-zarechotał Mike ustawiając się na przeciw mnie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, ale nie ten, który towarzyszył mi w objęciach Justina, tylko ten, którego nie chciałam nigdy czuć. Złapał za mój podbródek ściskając go, byłam pewna, że gdyby go teraz puścił zostały by na nim wyraźne wgłębienia po jego okropnych palcach. Spuściłam głowę w dół przez co otrzymałam mocne uderzenie w policzek zadane z otwartej dłoni.
     -Patrz na mnie jak do ciebie mówię, suko.-warknął, a ja poczułam jak jego ciało się spina.
Nie chciałam go już więcej denerwować. Bałam się go i to cholernie mocno.
     -D-dobrze.-wyjąkałam podnosząc wzrok na jego okropne niebieskie tęczówki wypalające dziurę w mojej głowie. Jedyne o czym marzyłam to to, aby Justin mnie przytulił. Brunet się nie odzywał więc stwierdziłam, że nie ma mi nic do powiedzenia. Zgarbiłam się lekko podchodząc do schodów. Nie wiem czy to przez moje złe samopoczucie czy przez głupotę zapomniałam o tym, że Mike nie odpuszcza.
     -Pozwoliłem ci iść, śmieciu?-szarpnął za moje ramię sprawiając, że całe moje ciało zaczęło boleć.
     -My-myśl-ałam, ż-że..-zaczęłam lecz nie dane było mi dokończyć, chłopak wplątał dłonie w moje włosy przyciągając mnie do siebie. Zdusiłam jęk, który chciał wydostać się na światło dzienne i zastąpiłam go łzami, który wypłynęły z moich oczu.
     -Zamknij się.-syknął przenosząc dłoń na moją szyję, który po chwili lekko ścisnął, a potem robił to coraz mocniej. Czułam jak coraz bardziej zaczyna brakować mi powietrza, z całych sił próbowałam zdjąć jego ręce, ale nie mogłam. Wokół nas zgromadziło się wielu uczniów, ale nigdzie nie mogłam ujrzeć Justina. Czy naprawdę to, że ktoś mnie dusił było takie zabawne? Czy oni nie rozumieli, że może mnie zabić? Próbowałam złapać trochę powietrza, ale było to nie możliwe. Gdzie on jest gdy go potrzebuję?-pomyślałam. Zaśmiał się puszczając moje ciało, które swobodnie opadło na podłogę z niewielkim hukiem. Załkałam cicho podnosząc się.
     -P-pro-szę z-zostaw m-mnie.-jęknęłam poprawiając pasek torby na ramieniu.
Brałam szybko kolejne hausty powietrza nie mogąc zrobić nic innego. Spojrzał na mnie ostatni raz po czym prychnął i on jak i jego koledzy trącił mnie ramieniem, a wtedy przypomniałam sobie, że stoję na szczycie kamiennych schodów. Zachwiałam się próbując złapać barierki, ale nie mogłam jej dosięgnąć. Odruchowo założyłam ręce wokół szyi i głowy. Zaczęłam spadać, a moje ciało obijało się o kolejne schody.
_______________________________________________________________________________

Okeej, misie! Więc postanowiłam, że wstawię ten rozdział już dzisiaj :)
Wiem, że nie jest zbyt długi, ale mam nadzieję, że się Wam spodobał.
*fangirling*, bo teledysk do Where Are U Now jhjhkjnhjkjn *o*

środa, 20 maja 2015

18.-It isn't my fault.

Nawet nie wiesz jak możesz mnie zmotywować jednym krótkim komentarzem, miłego czytania :)
No one
     Pociągnął z a końcówki włosów wsłuchując się sygnały połączenia, wciąż nie spuszczając wzroku z szatynki leżącej na podłodze.
     -Kurwa.-przeklnął pod nosem w zdenerwowaniu, a w tym samym czasie po drugiej stronie telefonu można było usłyszeć szum.
     -Słucham, tu pogotowie ratunkowe.-trzydziestoletnia kobieta odezwała się.
     -Ja, ona, proszę niech pani mi pomoże.-jęknął niezrozumiale, nie mogąc wydobyć z siebie jakichkolwiek racjonalnych słów. W jego głosie wyczuwalny był strach. Ich znajomość trwała nie cały mięsiac, ale Leila jak i Justin przywiązali się do siebie tworząc niesamowicie silną przyjaźń.
     -Proszę powiedzieć co się stało i gdzie mamy sprowadzić karetkę.-stanowczy głos kobiety nie wyrażał żadnych uczuć. Gdyby ktoś właśnie umierał nie przejęłaby się tym zbytnio, ale to przecież  to chodziło w jej pracy. Nie mogła panikować tak jak to robią inni ludzie.
     -Ona leży, ch-chyba zemdlała,oddycha. To jest...-gdy chciał powiedzieć gdzie się znajduje miał kompletną pustkę w głowie, zapomniał o tym na jakiej ulicy mieszka. Jego umysł był sparaliżowany na widok jego ukochanej dziewczyny w takim stanie. Gdy pierwszego dnia ich znajomości zemdlała po tym jak dużo krwi ubyło z jej organizmu nie był tak zdenerwowany jak teraz. W ciągu tych kilku tygodni szatynka stała się częścią jego serca.
     -Nie pamiętam, chwila.-walnął się otwartą dłonią w czoło, a kobieta oczekiwała na odpowiedź.
     -Avon Street 23!-wykrzyczał radośnie do słuchawki klękając nad dziewczyną.
     -Niech pan poczeka. Już kogoś wysyłam.-odpowiedziała rozłączając się.
     -Kochanie obudź się, księżniczko proszę.-wyszeptał układając jej ciało w wygodniejszej pozycji. Wyglądała jak oaza spokoju, której nikt nie mógł zakłócić. Złapał za jej rękę całując ją lekko.
     -Wiem, że mnie nie słyszysz, ale lubię cię, naprawdę cię lubię.-wyszeptał gładząc skórę na jej policzku. Kiedy patrzył na jego delikatną przyjaciółkę w jego oku pojawiał się błysk. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że rany z przeszłości się zamykały, a jego uczucia co do Leili stawały się coraz silniejsze.
     Usłyszawszy syrenę karetki błyskawicznie podbiegł do drzwi otwierając je. Ratownicy wpadli do domu wraz z noszami, odkładając je na podłogę. Jeden z nich ukucnął przy niej, dwoma palcami dotknął jej szyi sprawdzając puls. Położył jedną dłoń na jej czole i tak jak myślał, było zimne.
     -Jest strasznie blada, ale nie sądzę by niedobór witamin był powodem jej omdlenia. Zabieramy ją do szpitala.-spojrzał na Justina jakby wyczekiwał jego pozwolenia. Pomógł mężczyźnie położyć szatynkę na noszach.
     -Możesz pojechać z nami.-powiedział lekarz zauważając speszenie w oczach Justina. Chłopak pokiwał głową wyrywając kartkę z zeszytu.

Jestem w szpitalu.
Leila zemdlała.

                  Justin xx


     Zostawił wiadomość dla jego mamy i siostry, aby się nie martwiły i zarzucając na siebie bluzę wybiegł z domu wsiadając w samochód. Podążał za karetką tak szybko jak tylko mógł nie trudząc się nawet o zapięcie nieszczęsnych pasów, które są ratunkiem od niebezpieczeństw.
     Wszedł do szpitala po tym jak zgubił szpitalny wóz.
     -Leila Simspon.-wydyszał w stronę recepcjonistki, która opierała się o biurko rysując coś na jednej z kart zdrowia.
     -Jesteś kimś z rodziny?-spytał blondynka nawet na niego nie patrząc.
     -Jestem jej bratem.-skłamał opierając dłonie na blacie. Szczęście dopisywało Justinowi, nie kazano mu wyciągać żadnych dokumentów. Gdyby ktoś chciał go sprawdzić miałby przerąbane.
     -Pokój 132, piętro trecie.-powiedziała od niechcenia, wystukując coś na klawiaturze od laptopa. Nienawidziła tej pracy. Była dziewczyną z ambicjami, chciała zostać chirurgiem, ale dyrektor szpitala uznał, że nic nie umie i posadził ją za biurkiem.
     Szatyn bez dłuższego zastanowienia wbiegł po schodach w szybkim tempie. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach, charakterystyczny dla szpitali. Justina zawsze mdliło na styczność z nim. Od razu po wejściu zaczepił lekarza  wychodzącego z sali, w której tak jak myślał, znajdowała się Leila.
     -Co z nią?- spytał, w duchu modląc się, aby wszystko było w porządku. Nie zniósł by myśli, że coś mogło jej się stać.
     -Na szczęście to nic poważnego, ale nie można lekceważyć jakichkolwiek zachowań Leili, które są niepokojące typu: zawroty głowy, wymioty, osłabienie oraz silne bóle głowy. Gdy zauważysz, że coś jest nie tak masz natychmiast do mnie zadzwonić, rozumiemy się?-spytał całkiem poważnie, młody lekarz wyciągając swoją "wizytówkę".
     -Oczywiście-pokiwał głową zasysając policzki od środka.
     -Czy mogę do niej pójść?-spoglądając na duże przeszklone drzwi, za którymi była jego przyjaciółka.
     -Jeszcze się nie obudziła, ale widzę, że ci bardzo na niej zależy, leć!-uśmiechnął się klepiąc go po ramieniu, przypomniał sobie swoje młodzieńcze lata gdy to on był zakochany w pewnej dziewczynie po uszy. Justin lekko się speszył, a na jego policzki wkradł się rumieniec.
     Wszedł do pokoju, który był prawie całkowicie biały, zauważając piękną szatynkę leżącą na szpitalnym łóżku. Schylił się nad nią muskając wargami jej policzek. Całując jej skórę po jego ciele przechodził przyjemny dreszcz, budzący falę ciepła w jego podbrzuszu.
     -Kocham cię.-powiedział gładząc jej dłoń, spoczywającą na materiale miękkiej kołdry. Nie zdawał sobie z tego nawet sprawy, ale ona to słyszała. Słyszała to, ale jej podświadomość stwierdziła, że to by było za piękne i uznała to za sen. Justin był za razem szczęśliwy jak i smutny. Mógł z nią przebywać, rozmawiać, przytulać, ale tylko jako przyjaciel, nie jako jej chłopak, którym chciał być.
Gdyby mógł to zacząłby ją teraz zachłannie całować. Tęsknił za jej ustami tak samo jak ona za jego
     -Everything's gonna be alright ai-ai-ai-aight, be alright..-zaczął podśpiewywać przepuszcając jej włosy przez swoje palce.
     -I know it;s hard babe, to sleep at night... don't you worry.. cause..
     -Everything's gonna be alright.-dokończyła ledwo słyszalnym głosem chwilę potem kaszląc. Nie znała tej piosenki i nie miała pojęcia o tym, że stworzył ją Justin, ale słysząc jego śpiew w odpowiedniej tonacji po prostu dokończyła to co zaczął.
     Chłopak lekko drgnął spoglądając w jej błękitne oczy przepełnione zdziwieniem. Jego kąciki ust gwałtownie uniosły się ku górze.
     -Co się stało?-spytała czując suchość w gardle, wciąż nie wiedząc dlaczego znajdowała się w miejscu, którego tak bardzo nie znosiła.
     -Zemdlałaś.-odpowiedział na zadane pytanie. Leila pokiwała głową biorąc szklankę wody ze szafeczki obok i upiła łyk pozwalając cieczy spłynąć w dół jej organizmu.
     -Pójdę po lekarza.-powiedział wstając z krzesła. Poprawił kołdrę na ciele Leili, a następnie pocałował jej czoło.
     Zniknął za drzwiami zostawiając oszołomioną dziewczynę samą. Wiedziała, że taki chłopak jak Justin to skarb. Gdyby była człowiekiem z "wyższych sfer" to z pewnością by o niego zawalczyła, ale przez sytuacje w jakiej się znajdowała, myślała, że nie ma u niego najmniejszych szans.
      -Widzę, że panienka się już obudziła. Masz bardzo osłabiony organizm. Gdy przywieźliśmy cię do szpitala temperatura twojego ciała wynosiła 31,7 stopni Celsjusza, to bardzo mało jak na teoretycznie zdrową dziewczynę. Brakuje ci wielu witamin. Zauważyłem też, że jesteś bardzo chuda co może być objawem anemii. Zapraszam cię na wagę.-po całej lekarskiej przemowie uśmiechnął się jakby to miało ją pocieszyć. Wskazał  na przedmiot obok, a następnie pomógł jej wstać. Jej humor od razu osiągnął poziom zera. Jej dłonie zaczęły się trząść, chciała je zatrzymać zaciskając w pięści, ale to nie działało. Jej oczy automatycznie się zaszkliły, bo po prostu bała się tego co miała zobaczyć.
Stawiała powolne kroki trzymając się barku lekarza. Spojrzała niepewnie na Justina zaciskającego szczękę.
    -Jak chcesz to twój chłopak może wyjść.- powiedział młody lekarz zauważając jej zdenerwowanie. Wiedział, że to nie było komfortowe dla dziewczyn jak Leila. Justin obrócił się, aby wyjść z pomieszczenia, ale szatynka zaprzeczyła.
    -Nie, jest w porządku.-skłamała posyłając im obojgu uśmiech. Stanęła na wadze zamykając oczy, ściskając przy tym powieki najbardziej jak mogła.
    -Tak jak myślałem.. Czterdzieści kilogramów.-westchnął mężczyzna, któremu naprawdę ciężko było patrzeć na biedną dziewczynę, która doprowadzona była do tragicznego stanu. Był bardzo uczuciowym człowiekiem, co nie było dobrą cechą w pracy lekarza. Nie raz płakał razem z rodziną, której umarła mama, czy brat.
     Justin przełknął ślinę zauważając cyferki, które wynosiły bardzo małą sumę. W tym momencie nie martwił się tylko o to, że może jej się coś w szkole czy w domu. Miał kolejne zmartwienie jakim było chorobliwe wychudzenie jego przyjaciółki.
     -Zmierzmy cię jeszcze, a potem obliczymy twoje BMI**.-powiedział lekarz ustawiając metalową część nad jej głową.
     -Sto sześćdziesiąt trzy centymetry.-dodał pozwalając jej usiąść na łóżku, a sam opuścił salę udając się do pokoju przeznaczonemu personelowi szpitala w jakim się znajdowali.
     Leila zakryła się kołdrą po samą głowę dając łzą zmoczyć swoje policzki. Naprawdę nie chciała, aby jej życie tak wyglądało. Nie pamiętała dnia, w którym nie byłaby głodna. Justin usłyszawszy głośne zaczerpnięcie powietrza szybko znalazł się na łóżku szatynki uważając, aby jej nie przygnieść.
     -Nie martw się wszystko będzie dobrze.-szepnął odgarniając kołdrę z jej malutkiej twarzyczki pochłoniętej smutkiem.
     -Przestań, doskonale wiesz, że nic nie będzie dobrze, nie rób mi złudnych nadziei.-powiedziała lecz nie wiedziała jak bardzo tymi słowami rani swojego przyjaciela. Justin też miał okres w swoim życiu, w którym się poddawał. Był święcie przekonany, że przegra i umrze, ale przeżył i jego stan zdrowia się polepszył.
     -Uwierz mi, że będzie.-mówiąc to pocałował jej czoło zapewniając, że dotrzyma obietnicy.

Niedziela
     Justin był już w drodze do miejsca zamieszkania swojego byłego przyjaciela. Obiecał sobie, że nie pozwoli, aby po raz kolejny ktoś skrzywdził jego piętnastoletnią siostrę. Teraz jednak trochę rozumiał czasy, w których Chad był dla niego oschły. Caitlin-dziewczyna Justina była młodszą siostrą Chada. Nie mógł znieść tego jak Justin patrzył lub dotykał jego siostrę. Ale to było coś zupełnie innego. Szatyn robił to z najszczerszej miłości, a dla blondyna była to zwykła zabawa.
     Ze złością zamknął samochód, ruszając biegiem do starej kamienicy. Dokładnie pamiętał mieszkanie, w którym przebywał przez długi okres swojego buntu młodzieńczego.
     Zapukał do drzwi, a tuż po chwili pojawił się przed nim czarnoskóry chłopak o imieniu Tyson. Justin bez dłuższego zastanowienia przepchnął go i z zaciśniętą szczęką ruszył do salonu, z którego wydostawała się biała mgła.
     Chad siedział na kanapie, a jego kolana zajmowała półnaga, rudowłosa dziewczyna dzieląca się z nim skrętem.
     -Co ty sobie kurwa wyobrażasz?!-krzyknął odciągając laskę od blondyna, by móc z nim "normalnie" porozmawiać.
     - O co ci chodzi?-zaśmiał się wstając. Był trochę wyższy od Justina, ale to nie dawało mu żadnej przewagi.
     -Doskonale wiesz o co mi chodzi! Miałeś dać jej spokój! Nawet tego nie potrafisz zrobić?-ryknął przez zaciśnięte zęby. Rudowłosa stała w kącie pokoju obawiając się jakiegokolwiek ruchu.
     -No przecież dałem.-parsknął śmiechem zaciągając się. Szatyn w tym momencie nie wytrzymał i po prostu się na niego rzucił.
     -Ona ma dopiero piętnaście lat, kurwa!-wrzasnął i zamachnął się, uderzając pięścią w jego już i tak poobijaną szczękę.
     -Caitlin miała czternaście.-powiedział Chad wydychając powietrze. To była prawda. Caitlin straciła dziewictwo z Justinem kiedy tak naprawdę nie była jeszcze "legalna".
     -To coś zupełnie innego. Kurwa, ja ją kochałem i dobrze o tym wiesz!-zaprzestał okładanie  swojego byłego przyjaciela pięściami i wstał z podłogi.
     -To przez ciebie nie żyje..-wyszeptał blondyn, to jedno zdanie wystarczyło, aby w oczach Justina pojawiły się łzy. Nie chcąc, aby ktokolwiek zobaczył jego słabość, wybiegł z z mieszkania z prędkością światła. Wiedział, że to nie była jego wina, a mimo to mu uwierzył. Złączył usta w cienką linię, aby powstrzymać wypływ tych cholernych łez, które i tak odnalazły już drogę na jego policzkach.
     Gdy znalazł się przy samochodzie kilka razy kopnął jego maskę ze zdenerwowania, które buzowało w jego organizmie. Jego uderzania były tak mocne, że zostawiły wgłębienia na powierzchni. Wciągnął powietrze przez zęby otrzymując drażniący dla uszu syk. Wszedł do samochodu, mocno zatrzaskując drzwi, po chwili zatapiając palce w swoich włosach i zaczął ciągnąć za jego końce niemal je wyrywając. Podniósł ręce na wysokość głowy i kilkakrotnie walnął nimi o kierwonicę, sprawiając, że jego dłonie zaczęły pulsować nabierając kolor czerwieni. Nie był zdenerwowany, był mocno wkurwiony na to, że ktoś znowu zagrał na jego emocjach. Już prawie o niej zapomniał. Już prawie zapomniał o tym jak bardzo zraniła go odchodząc.
     Nagle jego serce jakby się zatrzymało, rozsypując na miliony kawałeczków. Jego złość przerodziła się smutek. Zaczął płakać jak małe dziecko przypominając sobie jej głos, dotyk, uśmiech. Pamiętał dzień, w którym w pierwszy raz powiedziała mu, że go kocha. Pamiętał ich pierwszą kłótnię, to jak wskakiwała na jego plecy śmiejąc się. Pamiętał ich pierwszy pocałunek, ich pierwszy raz. Była u niego we wszystkim pierwsza, tak jak on u niej. To nie dlatego, że byli wcześniej za mało atrakcyjni. Po prostu oboje chcieli być wyjątkowi dla osoby, którą pokochają.
     Przetarł dłońmi wycierając mokre od płaczu policzki. Jego oczy były lekko zaczerwienione i w dalszym ciągu pochłonięte łzami. Uderzył otwartą dłonią w swój policzek, aby wreszcie się obudzić.
     Odetchnął głośno wkładając kluczyki do stacyjki i nacisnął pedał gazu
__________________________________________________________________________________



Heej, moje Misie Ptysie (wtajemniczenie wiedzą)! na początku chciałabym Wam podziękować za liczbę komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Czy Wy też to widzicie? Jest ich aż 25! To naprawdę miłe widzieć, że podoba Wam się to co tworzę.
Ta notatka będzie krótka, no ale cóż. Muszę się pouczyć do znienawidzonego przeze mnie przedmiotu-historii :))

http://ask.fm/loser890

niedziela, 10 maja 2015

17.-I'm on climax.

O jejku, ludziki moje kochane! Na blogu wybiło ostatnio 20 000 wyświetleń!
Nawet nie wiecie jak jest mi miło z tego powodu. No i 202 komentarze! To straaasznie dużo. Dziękuję każdej osobie z osobna, że mnie tak motywuje.
Ankieta po prawej stronie bloga-->
Proszę o szczerą odpowiedź.-->
Ostrzeżenie: Rozdział zawiera wątek erotyczny xd
Leila
  To co wydarzyło się przed chwilą... Ja nawet nie miałam pojęcia jak to opisać. Nie dało się wyjaśnić w realny sposób uczuć, które odnajdywały miejsce w moim sercu. Nie mogę zaprzeczyć, nie raz śniłam o całowaniu jego idealnych, wyciętych w serce ust, które co chwilę zwilżał językiem.
  To był mój pierwszy pocałunek, dlatego z początku nie wiedziałam co robić i jak się zachować, ale zrozumiałam, że raczej każdy to umie i oddałam się tak po prostu chwili. W momencie gdy zaczęłam poruszać moimi wargami myślałam tylko o Justinie, który był moją definicją perfekcji.
  Wiem, że to nic dla niego nie znaczyło.. Zrobił to tylko po to, abym się uciszyła, ale dla mnie to naprawdę bardzo dużo.
-Mam do Ciebie prośbę.-powiedział gdy schodziliśmy po schodach.
-Tak?-spytałam z nutką ciekawości, którą doskonale można było usłyszeć przez wysoki ton mojego głosu.
-Mogłabyś kupić test ciążowy.. dla mojej siostry?-zapytał odwracając głowę, a na jego czole pojawia się zmarszczka spowodowana uniesieniem ciemnych brwi ku górze. Wytrzeszczyłam doprowadzając myśl o ciąży jego młodszej siostry do umysłu.
-T-tak jasne.-odpowiedziałam niepewnie krzywiąc się, ale zatuszowałam to łagodnym uśmiechem. Zbłaźnię się podczas proszenia o to, byłam tego pewna. Jednak musiałam mu pomóc, bo on robił dla mnie naprawdę wiele.
-Dziękuję.-powiedział uśmiechając się tak , że mogłam zobaczyć słodkie dołeczki, zdobiące jego nieskazitelną skórę na policzkach.
-To może pojedziemy teraz?
Pokiwałam głową zgadzając się.
***
  Weszłam do apteki obserwując kobiety w białych fartuchach chodzące po pomieszczeniu, rozkładając produkty na półkach.
-Dzień dobry, p-poproszę  test ciążowy.-powiedziałam ledwo niesłyszalnym głosem spoglądając na ekspedientkę w podeszłym wieku. Poprawiła swoje okulary spoglądając na mnie.
-Dziecinko, ile masz lat?-spytała pochylając się, aby ujrzeć dokładniej moją twarz.
-Szesnaście. -odpowiedziałam przełykając ślinę.
-Nie jesteś za młoda na takie rzeczy?-przysięgam, że nienawidzę tej kobiety. Moja twarz wyglądała jak dojrzały pomidor. Na szczęście Justin zauważywszy moje zmieszanie przyszedł mi z pomocą. Złączył nasze dłonie podnosząc je do góry sprawiając, że przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Taki nic nieznaczący gest sprawiał, że byłam szczęśliwa. Uśmiechnął się bezczelnie do kobiety całując mój policzek przez co został na nim mokry ślad, który chciałam czuć do końca mojego nędznego życia.
-Ważne jest to, że się kochamy, prawda?-powiedział tym razem składając pocałunek na moim czole.
   Czułam się przy nim jakbym zasługiwała na miłość. Tak bardzo chciałam, żeby to co mówił było prawdą, a nie tylko grą aktorską, która serio była bardzo wiarygodna.
-Więc mogłaby pani nie stresować już mojej dziewczyny i dać ten pieprzony test ciążowy, bo chcielibyśmy się dowiedzieć czy będziemy mieli słodkiego dzidziusia.-pogładził mój brzuch sycząc w jej stronę. Chciałam być JEGO.
 Ekspedientka zaskoczona tą całą sytuacją podała nam to po co przyszliśmy i powiedziała ciche "proszę". Zapłaciliśmy właściwą sumę pieniędzy i wyszliśmy.
-Wredna baba.-mruknął na co się zaśmiałam. Był taki słodki.
-Jesteś dobrym aktorem. Myślałeś kiedyś , aby pójść w tym kierunku?-spytałam gdy przechodziliśmy przez ulicę.
-Tak uważasz? Nie, jakoś mnie to nie kręci.-powiedział marudnie.
-Chciałabyś coś kupić, potrzebujesz czegoś?-spytał zatrzymując się przy alejce.
-Wiesz... Potrzebuję okularów, ale.. ale nie mogę cię o to prosić.
-No chyba sobie żartujesz!? Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? Leila to nie zdrowe! Mogłaś pogorszyć swoją wadę wzroku! Natychmiast tam idziemy!-krzyknął ciągnąć mnie za rękę, a moje nogi prze chwilę plątały się, sprawiając, że o mało się nie przewróciłam.
-Justin! Nie nadążam!-Zaśmiałam się łapiąc kolejne płytkie oddechy.
 Wchodząc do salonu optycznego pierwsze co rzuciło mi się w oczy to okrągłe okulary z cienkimi oprawkami. Nałożyłam je śmiejąc się.
-Bonjour!-krzyknęłam w jego stronę dopiero później orientując się, że wiele osób zwróciło wzrok w moim kierunku.
Wróciłam znowu to przeglądania innych modeli na wieszaku, szukając czegoś ciekawego.
-Leila!-usłyszałam głos Justina więc natychmiast się odwróciłam. Flesz oślepił moje oczy, a Justin ułożył usta w chytry uśmieszek. Dopiero po tym geście zorientowałam się, że pozostając w tych okularach wyglądałam jak największy debil tego świata.
-Ej! Masz to natychmiast skasować! Na pewno wyszłam koszmarnie.-burknęłam krzyżując ręce na piersiach.
-Wyglądasz pięknie jak zawsze.-powiedział przeglądając zdjęcia, które zrobił. Sprawiał, że moje policzki stawały się różowe.
  Dlaczego musiał mi tak wszystko utrudniać? Każde słowo wypowiedziane przez niego sprawiało, że zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Marzyłam o tym, aby jego silne ramiona każdego dnia oplatały moje wychudzone ciało, które potrzebuje bliskości drugiej osoby. O tym, aby jego miękkie usta doznawały częstych kontaktów z moją skórą. Chciałam, aby nazywał mnie swoją księżniczką. Chciałam, aby moja mała dłoń idealnie pasowała do jego. Dlaczego miłość jest taka trudna?

Justin
   Wyglądasz pięknie jak zawsze.-powiedziałem uśmiechając się do telefonu, na którym widniało zdjęcie zaskoczonej Leili zrobione przeze mnie chwilę temu. Jej błękitne oczy wyglądały jak fale na najpiękniejszym morzu. Dosłownie można było w nich utonąć. Spokój, który bił od jej skromnej osoby był ogromnie intrygujący. Chciałem, aby była moja i tylko moja.
  W momencie gdy ja robiłem coś na telefonie szatynka szukała kolejnej pary na wieszaczkach.
Odwróciła się przez co automatycznie podniosłem głowę w górę przyglądając się jej. Założyła czerwone okulary rozciągnięte po bokach. Przypominały te, które noszą "seksowne nauczycielki" w filmach młodzieżowych. Tylko, że szatynka wyglądała w nich o wiele lepiej. Paznokieć palca wskazującego u jej prawej ręki znalazł się pomiędzy jej zębami podczas, gdy jej wzrok błądził po ścianie obok. Moje młodzieńcze hormony dały po sobie znać z chwilą, w której poczułem motyle w moim brzuchu, a raczej w podbrzuszu. Uśmiechnąłem się tuszując zażenowanie spowodowane niewygodną sytuacją, w której się znalazłem. Ukradkiem spojrzałem na swoje krocze. Kurwa. Moje spodnie kryły w sobie duże wybrzuszenie. Pociągnąłem bluzę w dół, aby zakryć to co stało się moim problemem. Złapałem mocniej za telefon robiąc jej kolejne zdjęcia. Kiedy usłyszeliśmy pstryk dziewczyna głośno się zaśmiała wyglądając uroczo, chciałem widzieć ją szczęśliwą każdego dnia.
Pochyliła się do przodu układając usta w dzióbek i przymrużyła oczy. Pewnie się nawet nie zorientowała, ale koszulka założona przez nią odkrywała sporą część jej dekoltu, co nie wpłynęło zbyt dobrze na mój wzwód. Żeby tylko wiedziała jak na mnie działa...
***
   Te?-spytała pokazując niebieskie okulary. Pokręciłem krzywiąc się.
-Na wszystko mówisz nie! Mam taki zły gust czy co? Sam mi coś wybierz!-jęknęła lekko poirytowana, a zmarszczka zaczęła tworzyć się na jej gładkim czole.
-Okej.-powiedziałem przewracając oczami.
-Te są ładne.-odparłem odgarniając jej miękkie włosy dotykając palcami jej zapadniętych policzków. Moje dłoni były szorstkie w porównaniu z jej delikatną skórą. Założyłem okulary na nos szatynki uśmiechając się. Spojrzeliśmy w lustro przyglądając się naszym odbiciom, stanąłem zbyt blisko niej przez co erekcja, którą kilka chwil temu udało mi się "uspokoić" ponowiła się poprzez tak krótki dotyk z Leilą. Przeklnąłem cicho oddalając się od niej, miałem nadzieję, że nie zorientowała się co się stało. Splątałem swoje dłonie ze sobą tworząc koszyczek i spuściłem je na wysokość mojego krocza, aby zakryć moje podniecenie.
-Dobra, chyba jednak twój gust jest lepszy.-zaśmiała się wydychając głośno powietrze.
-Podobają ci się?-spytałem chcąc zapomnieć o wybrzuszeniu w moich spodniach. Pokiwała głową.
   Złapałem ją w tali prowadząc nas do kasy. Potrzebowałem czuć jej ciało.
Podała wartość swojej wady wzroku otrzymując okulary z czarnymi oprawkami, które wcześniej wybraliśmy.
-99 dolarów.-powiedział mężczyzna wkładając przedmiot do siatki wraz z pokrowcem.
Szatynka spojrzała na mnie denerwując się, a ja tylko ścisnąłem jej malutką dłoń uśmiechając się.
-Dziękujemy, miłego dnia.-powiedziałem wychodząc ze sklepu na ruchliwą ulicę.
   Dziewczyna cały czas niespokojnie bawiła się bransoletką zawiązaną na jej nadgarstku.
-Ej, ej, ej! Twój wzrok jest bardzo ważny, nie mógłbym pozwolić, aby coś ci się stało, tak? Nie przejmuj się tymi pieniędzmi, bo to nie jest ważne. Ja jestem ci wdzięczny za to, że jesteś moją przyjaciółką i sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Pieniądze to nic, rozumiesz?-wydusiłem z siebie delikatnie przytrzymując jej podbródek dwoma palcami tak, aby utrzymywała ze mną kontakt wzrokowy.
-Dziękuję.-powiedziała cichutko spuszczając głowę w dół.
  Znaleźliśmy się w samochodzie gdzie przypomniałem sobie o jednej bardzo ważnej rzeczy. Mój wzrok odnalazł spodnie. Pociągnąłem bluzę w dół, aby zakrywała mój pieprzony wzwód, który nie ustępował. To było cholernie niezręczne. Zapiąłem pasy orientując się, że ona już to zrobiła i przyglądałem się jak nakłada okulary w skupieniu. Włożyłem kluczyki do stacyjki i ruszyłem.
-Mogę włączyć radio?-spytała przerywając niezręczną ciszę.
-Jasne.-odpowiedziałem poprawiając się na fotelu.
-O lubię tę piosenkę!-krzyknęła radośnie.
-I’m gonna live my life No matter what, we party tonight
I’m gonna li-li-live my life
I know that we gon’ be alright-dziewczyna zaczęła śpiewać wymachując rękami w górę.
Yo, hell yeah, dirty bass, hetto girl, you drive me cray
-Hell yeah, dirty bass, Yo, yo-tym razem ja dałem się ponieść zabawie i przypomniałem sobie, że znam tę piosenkę.
-This beat make me go wow
This drink make me fall down- zaczęła śpiewać teraz bardziej rytmiczną część tekstu.
-I party hard like carnival
Let’s burn this motha down*- ja kończyłem co brzmiało jak bitwa na głosy. Zaśmialiśmy się spoglądając na siebie.
-Masz ładny głos.-powiedzieliśmy w tym samym momencie co wywołało u niej jeszcze głośniejszy śmiech. Wyglądała tak cholernie uroczo.
   Wysiedliśmy z samochodu, a ja w pośpiechu udałem się do drzwi otwierając je.
-Idę wziąć prysznic, czuj się jak u siebie w domu.-powiedziałem, ale po chwili zorientowałem się, że nie było to zbyt dobre określenie zważając na sytuacje, w której się znajduje.
-Em.. Możesz coś zjeść, pooglądać telewizję czy coś.-wzruszyłem ramionami niepewnie, znikając za drzwiami łazienki.
    Zdjąłem ubrania w pośpiechu wchodząc do kabiny prysznicowej. Pozwoliłem letniej wodzie spływać po moim wytatuowanym ciele. Nałożyłem żel na otwartą dłoń, następnie rozsmarowując go na powierzchni skóry. Przejechałem dłonią po moim nabrzmiałym członku oddychając głośno. Cały czas przed oczami miałem obraz MOJEJ przyjaciółki. Zacisnąłem dłoń mocniej poruszając ją w górę i w dół. Jedną ręką oparłem się o ścianę, aby móc normalnie ustać. Wyobrażałem sobie, że to jej małe rączki doprowadzają mnie do szaleństwa. Albo jej słodkie usteczka, które miałem okazję pocałować, oplatają mojego kutasa, ssąc go jak najlepszego lizaka. Jęknąłem cicho gdy ujrzałem obraz nagiej Leili krzyczącej moje imię, kiedy ją posuwam w każdym możliwym zakątku tego domu. Ja bawiący się jej piersiami, które niemal ujrzałem gdy była pijana. Moja erekcja z każdą chwilą się powiększała, a moja dłoń zaczynała poruszać się szybciej. Stękałem walcząc ze swoim ciałem i wystarczyło tylko jedno wspomnienie Leili i doszedłem, a sperma oblała kafelki znajdujące się przede mną. Ja pierdole. Nigdy w życiu nie doświadczyłem czegoś tak intensywnego przez zwykłą robótkę ręczną. Wypuściłem głośno powietrze z ust przeczesując włosy. Spłukałem ciało jeszcze raz, nie zapominając o zmyciu śladów pozostawionych przeze mnie. Wytarłem skórę białym ręcznikiem, nakładając na siebie ubrania.            
   Wyszedłem z łazienki rozglądając się w poszukiwaniu dziewczyny.
-Leila? Jesteś tu?-spytałem wchodząc do salonu.
-O mój boże.-jęknąłem zauważając dziewczynę leżącą na podłodze. Miała zamknięte oczy, a gdy podniosłem jej ręce bezwładnie oddawały się moim ruchom.
-Księżniczko.-poruszyłem jej ciałem chcąc, aby się ocknęła. Przyłożyłem głowę do jej klatki piersiowej, oddychała. Złapałem za telefon leżący na kanapie i wybrałem numer pogotowia.
________________________________________________________________________
*Live My Life-Far East Movement  ft. Justin Bieber


Uff, wreszcie to napisałam. Nawet nie wiecie jak się z tym męczyłam.
Nie mogłam pisać tego w tygodniu ze względu na zieloną szkołę.
Mieliśmy tyle zajęć, że nie było na nic czasu!
Ale za to mieliśmy śliczne widoki.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


 


http://ask.fm/loser890

niedziela, 3 maja 2015

16.-I did it because I wanted her.


Komentujesz-motywujesz
:)

Leila

Przetarłam oczy rozbudzając umysł. Przekręcając głowę w lewą stronę poczułam niewyobrażalny ból, który rozrywał moje skronie. Syknęłam, a następnie usłyszałam cichy pomruk dobiegający z miejsca obok mnie. Miałam nadzieję, że mi się tylko wydaję, ale rozglądając się spostrzegłem pokój, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Osoba obok zakryta była całkowicie. Jedna myśl krążyła mi po głowie.
Co ja kurwa zrobiłam? 
 Natychmiastowo wyskoczyłam z łóżka czując jak ktoś porusza się niespokojnie mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Zauważyłam, że na moim ciele była tylko bielizna i duża rozciągnięta koszulka, która z pewnością należała do chłopaka. 
 Rozejrzałam się po pokoju, w którym się znajdowałam. Na białej ścianie przede mną zawieszony był kosz, do którego z pewnością bym nie trafiła oraz koszulki znanych koszykarzy z ich podpisami. Moje oczy powędrowały na kolejną ścianę, która była tego samego koloru co poprzednia. Ta również była związana ze sportem, ale innym. Kij od hokeja przytwierdzony był do powierzchni. Widać były rysy na przedmiocie co było skutkiem przeprowadzonych walk i meczy. Tuż obok górna część od stroju hokejowego z dużą szóstką, która przypomina mi bluzę, ale nigdy nie interesowałam się zbytnio sportami więc nie wiem jak to nazwać. 
Pomieszczenie był bardzo ładnie urządzone. Wyglądało tysiąc razy lepiej niż mój pokój. Nowoczesne meble idealnie wspógrały z dodatkami umieszczonymi w nim. Kolejna ściana, już ostatnia pomijając ścianę z drzwiami. 
 Ta była zupełnie inna niż poprzednie. Pomalowana była na piękny fioletowy kolor. Plakaty Michaela Jacksona rozciągały się po całej jej powierzchni sprawiając, że wygladała zjawiskowo. 
 Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Słynny czarno czerwony żakiet z teledysku "Thriller" wisiała tuż przede mną. Skąd udało się temu komuś ją wytrząsnąć? W moich oczach widoczne były iskierki radości, które jak zwariowane tańczyły w najlepsze. Michael od zawsze był moim idolem. Wprowadził na rynek muzyczny coś zupełnie innego.
 Gdy byłam mała uczyłam się razem z Codym sławnego kroku jakim jest "moonwalk". Nie wychodziło mi to zbyt dobrze, ale te czasy zapamiętałam jako jedne z najlepszych. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie przejeżdżając opuszkami palców po materiale, aby go nie uszkodzić. Spojrzałam w bok zauważając śliczną gitarę akustyczną. Przejechałam palcami po strunach otrzymując wyraźny brzdęk. Zdjęłam przedmiot z jego miejsca i założyłam pasek przez głowę. Położyłam palce na odpowiednich strunach chcąc przypomnieć akordy. Zaczęłam grać. Z początku przypominało to bardziej jęczenie kota, ale po chwili melodia tworzona przeze mnie nabierała sensu. Zapomniałam o całym otaczającym mnie świecie. Była tylko ja i muzyka. Zaczęłam cicho podśpiewywać pod nosem piosenkę, która tworzyła się w mojej wyobraźni. Mój głos stał się pewniejszy, ale chwilę później w przerażeniu ucichłam słysząc jak ktoś się do mnie odezwał. 
-Ładnie-wyszeptał klaszcząc -ale następnym razem mnie nie budź, proszę.-zaśmiał się cicho. Mimo to, że jego głos był nie wyraźny przez to, że nie dałam mu spać to wszędzie bym go rozpoznała. 
-Justin?-spytałam odwracając się i odkładając gitarę na miejsce.
-Tak to jaaa...-przeciągnął drapiąc się po głowie. Odetchnęłam z ulgą zdając sobie sprawę, że tak naprawdę mogłam obudzić się obok innego kolesia.
-Justin, czy my, czy ja, czy coś..-język plątał się mi niemiłosiernie, ale nie mogłam tego powstrzmać.
-Nie, nic się między nami ie wydarzyło jeśli o to chcesz spytać. Nie jestem aż tak głupi.-odparł, a ja w duchu podziękowałam Bogu. Ale z drugiej strony coś zakuło mnie w sercu. "Nie jestem aż tak głupi" co to miało znaczyć? Na co ja w ogóle liczyłam. Na to, że taki przystojny, czarujący chłopak jak Justin mógłby być mną zainteresowany? Jesteś głupia, Leila. 
Jestem tylko jego koleżanką.
-Nie wiem co robiłam, ale przepraszam, Justin.-powiedziałam odgarniając kosmyk włosów,który niesfornie opadł na moje czoło. Usiadłam obok niego na łóżku obserwując jak bawi się kołdrą.
-Nic nie szkodzi. Tylko nigdy więcej nie pij, okej?-spoglądał przez chwilę w moje oczy. Jego tęczówki miały tak piękny kolor, że mogłabym oglądać je przez wieczność. Zassałam policzki czując zakłopotanie pokiwałam głową bawiąc się palcami.
-Teraz poczekaj tu, przyniosę ci coś na ból głowy. Kac morderca nie ma serca, co?-zaśmiał się obserwując jak rozmasowuję skronie w celu zmniejszenia bólu. Opadłam na poduszki zakrywając twarz jedną z nich, podczas gdy jęk irytacji wypłynął z moich ust. Jednak nie mogłam powstrzymać uśmiechu czując zapach Justina na jednej z poduszek. Pachniał doskonale.

Justin

Wyszedłem z pokoju w celu znalezienia tabletek dla Leili. Sposób w jaki wymawiała moje imię doprowadzał mnie do szaleństwa. Zszedłem na dół zastając Jazzy w kuchni, która walczyła ze swoimi emocjami wymuszając uśmiech. Pocałowałem ją w główkę chcąc zapewnić, że jest bezpieczna.
-Pójdę dziś do apteki kupić ci ten test, okej?-spytałem na co otrzymałem smętne pokiwanie głową.
-Nie martw się.-powiedziałem uderzając swoimi biodrem o jej. Musiałem ją pocieszyć, nie mogłem patrzeć jak zatapia się w coraz większym smutku.
-Jak mam się nie martwić? To nie ty będziesz miał małego gówniarza!-krzyknęła, a jej oczy się zaszkliły.
-Jazmyn, nic jeszcze nie wiadomo. Po za tym nie sądzę by zapomniał o gumkach. Miał by z tego same problemy, uwierz mi. I nie mów tak o dziecku. Te małe istotki nie są niczemu winne.-oparłem brodę o jej ramię przytulając ją. Nie mogłem powiedzieć, że ją rozumiem, bo prawda jest taka, że nie rozumiałem. Nie potrafiłem wejść w jej skórę i poczuć to co czuje ona. Jednak musiałem być dla niej wyrozumiały. Było jej ciężko przyjąć wiadomość, że może być w ciąży, a co by było gdyby to okazało się prawdą. 
-Nie ważne co by się działo zawsze jestem twoim bratem i zawsze jestem tu dla ciebie, aby ci pomóc, wiesz o tym prawda?-wytarłem jej słone łzy, które spływały po jej ślicznych policzkach. Czując ciecz na palcach poczułem się fatalnie. Powinienem ją chronić, a tym czasem ona jest załamana. 
-Zrobiłam dla was śniadanie.-powiedziała wycierając resztki łez zgromadzone w jej oczach, wskazując na talerze leżące na blacie. Podziękowałem jej wyciągając tabletki z szafki. Posłałem do siostry pocieszający uśmiech zabierając jedzenie i wszedłem po schodach. 
Ruszyłem do swojego pokoju popychając  drzwi nogą. 
-Już jestem.-powiedziałem odkładając naczynia na szafkę nocną. Leila zakryta kołdrą nic nie odpowiedziała tak jakby w ogóle mnie nie słyszała. Materiał podnosił się w nierównych odstępach co wydało mi się dziwne. 
-Leila?-zmarszczyłem brwi odkrywając kołdrę. Natychmiast zakryła twarz rękami, ale mogłem zobaczyć, że jej twarz jest cała czerwona od płaczu. 
-Co się stało?-spytałem odsłaniając jej długie włosy, które przykleiły się do jej mokrych policzków. 
-Cii.. Już spokojnie, księżniczko.-wyszeptałem gładząc jej główkę. Skarciłem się za to, że ją tak nazwałem, bo przyjaciele chyba nie mówią do siebie używając takich określeń. 
 Ona nie może się dowiedzieć, że coś do niej czuję. Nie chcę żeby mnie wyśmiała.  
 Obszedłem łóżko dookoła i położyłem się obok ciała szatynki. Podłożyłrm poduszki pod głowę, aby moja pozycja przypominała bardziej siedzącą. Przysunąłem ją bliżej siebie jedną ręką obejmując jej talię, a drugą gładząc jej pachnące włosy. Pocałowałem jej malutką dłoń mrużąc oczy. Nie wiedziałem co się ze mną działo, gdy byłem przy niej po prostu wariowałrm, a moje serce biło z zdwojoną siłą. Miałem wielką chęć poznania jej tak jak nikt inny tego nigdy nie zrobił. Chciałem poznać jej wszystkie smutki, zmartwienia i momenty, które sprawiają, że czuje się dobrze. Chciałem poznać tytuł jej ulubionej piosenki i filmu. Chciałem sprawić, że uśmiech pojawiałby się częściej na jej twarzy. Chciałem sprawić by była szczęśliwa, obdarowywać każdy centymetr jej ciała pocałunkiem. Chciałem po prostu dać jej miłość.
Chciałem, aby czas zatrzymał się właśnie w tym momencie. Leila leżąca w moich ramionach to wszystko czego potrzebuję. 
-Powiesz co się stało?-wypowiedziałem to jak najłagodniej jak mogłem. Nie chciałem jej zmuszać do mówienia czegoś o czym mówić nie chciała. 
-Ja po prostu czasami.. Są takie chwile, że wszystkie negatywne emocje, wszystkie moje zmartwienia się kumulują i nie wytrzymuję, nie potrafię tego trzymać w sobie.-powiedziała, a ja zdołałem poluźnić uścisk na jej talii, jednak ona mnie powstrzymała.
-Nie zostawiaj mnie.-Nie zostawię cię. Pokiwałem tylko głową przytulając ją bardziej.
-Chciałabym urodzić się jeszcze raz. Albo w ogóle się nie urodzić. Kiedy m-mój tata zginął moja mama obwiniała mnie za wszystko. Raz powiedziała mi, że jestem tylko wpadką i nikt mnie nie potrzebuje. Miałam wtedy trzynaście lat. Wyobrażasz sobie jak się wtedy czułam? Mimo to, że to wydarzyło się trzy lata temu pamiętam wszystko dokładnie. Każdy szczegół, każde bolesne słowo. To wtedy pierwszy raz mnie uderzyła, a potem było coraz gorzej.-wyszeptała, aby nikt poza mną nie mógł tego usłyszeć. Dopiero teraz zobaczyłem łzy na jej bladej skórze. To co mi powiedziała musiało ją naprawdę wiele kosztować. Jednak ucieszyłem się na myśl, że ufa mi i postanowiła się przede mną w jakiś sposób otworzyć. Natychmiastowo je wytarłem rękawami swojej bluzy.
-Chciałabym być jak każda dziewczyna w moim wieku. Chciałabym chodzić na imprezy i nie przejmować się niczym.  Chciałabym mieć chłopaka, który by mnie pokochał. Dlaczego nie mogę mieć tego co wszyscy?-spytała wypalając dziurę spojrzeniem niebieskich tęczówek, które wbijała w moją twarz. Ja cię kocham-chciałem powiedzieć, ale się bałem.
-Dlaczego nie mogę żyć normalnie, Justin?-znowu to zrobiła. Powiedziała moje imię w tak kurewsko idealny sposób. Jej głos był melodią dla moich uszu, o którą modliłem się każdego dnia.
 Spojrzałem na jej usta w odcieniu jasnej maliny, aż prosiły się, aby ich posmakować. Zmieniłem pozycję, a moja głowa znajdowała się bliżej jej twarzy. Pochyliłem się dotykając jej ust swoimi. Chociaż bardzo chciałem to przerwać,  nie mogłem. Uczucie, które rodziło się w moim sercu pragnęło poczuć jej skórę. Zacząłem poruszać delikatnie wargami oczekując ruchu z jej strony. Przez chwilę nie wyczuwałem kompletnie nic, nawet bicia serca. Otwierając przez ułamek sekundy oczy zobaczyłem, że jej są zamknięte. Jej ust lekko drgnęły zaczynając ze mną współpracować. Uśmiechnąłem się do siebie wkładając w to więcej emocji. To co czułem  było najlepszym co trafiło mi się w życiu. Jednak musiałem to przerwać. bo traciłem kontrolę. Oderwałem się od szatynki łapiąc dawkę powietrza. Jej policzki stały się purpurowe.
-Przepraszam, nie powinnam.-powiedziała kręcąc głową. Że co? Przecież to ja jestem winny. Ona za wszystko obwinia siebie.
-przecież to moja wina. Po prostu tak dużo mówiłaś..-powiedziałem drapiąc się po karku. Nie, to nieprawda. Zrobiłem to, bo jej pragnąłem.
__________________________________________________________________________________
Aaaa nawet nie wiecie jak bardzo czekałam aż wstawię to zdjęcie! *o*
Uwielbiam tę przeróbkę jest po prostu idealna hdhkdkasja <3 
Co do poprzedniej notki. Do głowy by mi nie przyszło zawieszenie tego opowiadania. Po prostu chciałabym coś zmienić, ale jest trochę za późno. 
Zapraszam Was na opowiadania Ani, która zasługuje na o wiele większą liczbę czytelników. Pisane przez nią historie należą do moich ulubionych. 

Chciałabym również poinformować Was, że następny rozdział pojawi się pewnie dopiero 9 maja ze względu na zieloną szkołę. Chyba, że zdążę  napisać go przed wyjazdem. 
Wbijajcie też na zakładkę "My favourite stories". 

Jest ktoś zainteresowany kupnem rzeczy z Justinem? Płyt, książki lub bluzki? 
Jeżeli tak piszcie na asku. 
@loser890


http://our-fangle.blogspot.com/?m=1