środa, 22 kwietnia 2015

15.-If you know what I mean.

               Proszę, skomentuj. 

Justin
 Odpiąłem nasze pasy obserwując szatynkę, która oddychała spokojnie. Wysiadłem z samochodu popychając lekko drzwi chcąc je zamknąć. Niestety silny podmuch wiatru spowodował, że zatrzasnęły się z hukiem. Podrapałem się po głowie spoglądając na dziewczynę, która otwierała oczy. Wypuściłem z ust głośne westchnięcie i podszedłem do strony, po której ona się znajdywała. Jakkolwiek to zabrzmi byłem na nią zły za to, że zdecydowała się napić. Nie wiedziałem, że jest tak bezmyślna. Powinna się bardziej nad tym zastanowić. Nie chcę nawet wiedzieć co zrobiłby Luke. Pewnie się dziwicie skąd znam jego imię, nie? Luke był kiedyś moim przyjacielem. Razem z nim siedziałem w bagnie zwanym narkotykami. Nasza "przyjaźń" opierała się tylko na dzieleniu się towarem. Dzięki Caitlin skończyłem z tym. Zrobiłem to dla niej i nie żałuję. Zrobiłem to dla niej, bo naprawdę ją kochałem. A może nadal ją kocham? To naprawdę silne uczucie. Tylko, że z każdym dniem czuję, że ono słabnie. Nie wiem czy mam się cieszyć, bo nie będę się już tym zadręczał, nie będę czuł się zdołowany na wspomnienie jej i będę mógł normalnie spać w nocy. Czy czuć się winnym. Winnym, bo zapominam o niej. O najważniejszej osobie w moim życiu, której obiecałem, że zawsze będę ją kochał. Czuję, że ją tym ranię, a to ostatnia rzecz, którą chciałbym jej zrobić. Nie wiem czy jest jej smutno z tego powodu. Po śmierci też się wszystko odczuwa, prawda? Może tam gdzie jest, jest jej dobrze i cieszy się, że potrafię na nowo darzyć kogoś miłością. 
 Otworzyłem drzwi pomagając przyjaciółce wstać z miejsca. Zachwiała się lekko, a tuż po chwili z jej ust wydobył się chichot. Irytowało mnie trochę jej zachowanie, ale korzystając z stytuacji musiałem się jej o coś zapytać. 
-Co się dzisiaj stało?-złapałem za jej ramię nie pozwalając jej upaść. Musiałem to wiedzieć inaczej nie wiedziałbym z kim mam do pogadania.  
-Jak to co? Mike i Kristen się stali.- wzruszyła ramionami jakby zupełnie ją to nie obchodziło. 
-Wyzywał mnie od śmieci i.. Chciałam wyjść z pomieszczenia, ale wpadłam na nią i tacka z jedzeniem wylądowała na jej ubraniu. No, a potem kąpałem się w śmieciach.- zaśmiała się głośno jakby słyszała najzabawniejszy żart świata. 
-Wiesz.. Myślę, że oni mają rację. Nie jestem nikomu potrzebna. Jestem nikim.- uśmiechnęła się patrząc w moje oczy. 
-A rodzeństwo? Oni bardzo za tobą tęsknią, wiesz?- ja też tęskniłem. Chociaż bardzo chciałem powiedzieć, że jest dla mnie ważna, wstydziłem się. 
Stanąłem na schodach szukając klucza w kieszeniach spodnie. Zmarszczyłem brwi gdy ich nie odnalzłem i wypuściłem z ust głośne powietrze. Zastanawiałem się gdzie mogłem je schować gdy do moich uszu dobiegł cichy głos szatynki.
-Ja mogę ich poszukać. Jeśli wiesz co mam na myśli.-poruszyła znacząco brwiami, a jej usta ułożyły się w cwany uśmieszek. Zamurowało mnie. Wiedziałem, że nie myślała trzeźwo, ale nie sądziłem, że powie coś takiego. Stałem jak wryty, a jej ręka przesunęła się w okolice kieszeni moich spodni. Zanurzyła ją w materiale wsuwając dłoń głębiej. Gdy jej palce dotknęły "przez przypadek" moje krocze, poczułem jak mój penis sztywnieje, a spodnie stają się dziwnie ciasne. Odskoczyłem jak poparzony nie chcąc, aby zorientowała się co właśnie się wydarzyło. Moja ręka niespokojnie się trzęsła gdy zbliżyłem się do drewnianej powierzchni pukając. Właśnie podnieciłem się podczas "szukania kluczy" przez moją przyjaciółkę... 
 Poprawiłem bluzę tak aby zakrywała uniesienie moich spodni i spojrzałem  na szatynkę, która przeskakiwała z nogi na nogę podśpiewując. Charakterystyczny dźwięk dobiegł do moich uszu przez co automatycznie obróciłem się w stronę punktu, z którego się wydobył. Moim oczom ukazała się drobna sylwetka, która tym razem nie była odziana w kolorowy strój tak jak zawsze, tylko długą szarą bluzę należącą do mnie. Gdy jej błękitne oczy spotkały się z moimi natychmiast odwróciła wzrok spuszczając głowę w dół. Liczyłem na jakiś sarkastyczny komentarz z jej strony lub chociaż złośliwy uśmieszek, ale ona tylko wolnymi krokami powędrowała na piętro.  
 Nigdy się tak nie zachowywała. Z jej twarzy prawie nigdy nie schodził uśmiech. A gdy coś nie poszło po jej myśli nie przejmowała się tym. Wiecznie mi dogryzała, dlatego zdziwiłem się, że tym razem tego nie zrobiła. Kochałem ją i nie znosiłem momentów, w których była smutna.
 Westchnąłem głośno wchodząc do domu wraz z Leilą. Nie wiedziałem co mam zrobić. Stwierdziłem, że najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby poszła spać. Obiąłem ręką jej szczupłą talię prowadząc po schodach wprost do łazienki. Nalałem wodę do wanny oraz dodałem kilka kropel płynu do kąpieli. 
Wiedziałem, że przyda jej się odprężająca kąpiel szczególnie po akcji z śmieciami.. 
-Zostań tu, a ja przyniosę ci ręcznik i jakąś piżamę.-mruknąłem wychodząc z łazienki. 
 Wróciłem do pomieszczenia, w którym znajdowała się dziewczyna. 
-Tu masz swo..-nie dane było mi dokończyć, ponieważ coś przykuło moją uwagę. Nie coś, a raczej ktoś. I to bardzo seksowny ktoś.. Dziewczyna pochylała się, aby złożyć bluzę na podłogę. Wszystko byłoby okej gdyby nie to, że była w samej bieliźnie. 
-T-tu masz ręcznik i u-ubranie.- wyjąkałam patrząc na wypięty tyłek dziewczyny. To ona zawsze zacinała się czując się niezręcznie. Role się odwróciły. Dobrze, że nie wszedłem tu minutę później, prawdopodobnie wtedy byłaby zupełnie naga. Nie sądziłem, że ma tak ładną sylwetkę. Talia była wyraźnie zarysowana uwydatniając jej największe atuty. Zaśmiałem się cicho zauważając dolną część garderoby, która ozdobiona była w słodkie, kolorowe motylki. Podskoczyła jakby dopiero zorientowała się, że tu jestem. Odwróciła się w moją stronę i o dziwo nie była skrępowana, wręcz przeciwnie. Wskazałem na przedmioty, które uprzednio ułożyłem na szafce obok umywalki i powoli się ulatniałem. Jednak nie mogłem odwrócić wzroku od jej piersi ukrytych pod czarnym stanikiem. Nie obyło się również od zobaczenia kilku siniaków oraz blizn, które utworzyły się podczas nieprzyjemnych zdarzeń w życiu mojej przyjaciółki. Jedyne co mnie pocieszyło to to, że nie były świeże. miały kolor podobny do jej bladej skóry. Mimo tych wszystkich niedoskonałości dla mnie była idealna. Była przepiękną kobietą. Długie włosy opadały kaskadami na jej odkryte ramiona.
-Nie wykąpiesz się ze mną?-spytała odpinając stanik. Otworzyłem szeroko buzie nie wiedząc jakiego słowa mam uzyć. To niesamowite jak alkohol potrafi zmienić cichą dziewczynę w pewną siebie, ociekającą seksem nastolatkę. Musiałem szybko wyjść by nie zobaczyć zbyt wiele. Oczywiście, że bym chciał, ale ona nie myśli trzeźwo i nie wybaczyłaby mi gdybym chociażby obserwował ją gdy jest naga.
 Wyszedłem z łazienki kręcąc głową. Po chwili usłyszałem wysoki głos dziewczyny.
-One, two, three, one, two, three, drink.Throw them back till I lose count. I'm gonna swing from the chandelier
From the chandelier!*- z każdym słowem jej ton głosu się pogłębiał. Przynajmniej będę miał pewność, że nie zasnęła ani nie utopiła się  w wannie co uwierzcie mi jest możliwe. Piosenka dobrze opisywała jej obecny stan.
 Ruszyłem w stronę pokoju siostry, z którego tym razem nie biła głośna muzyka. Skrzywiłem się lekko na ten fakt. Pomimo to, że zawsze uprzykrzałem jej i wyzywałem chłopaków z jej ulubionego zespołu, teraz mi tego brakowało. Zapukałem do jej jasno różowych drzwi na co otrzymałem cichy pomruk ze strony blondynki. Wszedłem do środka obserwując siostrę leżącą na łóżku wpatrującą się w ekran komputera.
-Kto ci pozwolił wziąć moją bluzę, co? To moja ulubiona.-powiedziałem robiąc smutną minkę. Chciałem tylko rozluźnić atmosferę, ale jak widać ona tego nie wyłapała. Liczyłem na jakąś ripostę albo obrazę jednak usłyszałem coś czego się nie spodziewałem.
-Przepraszam.-wyszeptała zaczynając zdejmować z siebie bluzę.
-Jazzy? Przecież tylko żartowałem.-podszedłem bliżej siadając obok niej.
-Co się stało?-spytałem zaczynając się cholernie martwić.
-Nic.-ucięła krótko powracając do przeglądania czegoś na urządzeniu.
-Porozmawiaj ze mną-jęknąłem może trochę zbyt surowo, wyrywając jej laptopa z rąk.
-Zostaw!-krzyknęła chcąc zabrać co prawda jej własność jednak nie pozwoliłem jej go wziąć trzymając przedmiot poza jej zasięgiem. Chciałem go odłożyć lecz coś przyciągnęło mój wzrok. 
"Jak kupić test ciążowy"-przeczytałem na głos, a chwilę później mój wzrok padł na moją małą siostrzyczkę, która mocno ściskała poduszkę w dłoniach. 
-Jazmyn? O co tu kurwa chodzi?-powiedziałem i mimo to, że chciałem zabrzmieć surowo mój głos się załamał przypominając płacz dziecka. 
-Miałeś rację. Ty zawsze masz tę cholerną rację, Justin.-wyszeptała zatapiając głowę w poduszkę. 
-Spałaś z nim?-spytałem trochę głośniej. Nie kurwa, bawiła się lalkami i prawdopodobnie zaszła podczas tego w ciąże, Justin.
Pokiwała głową na znak, że tak było. 
-Zabezpieczaliście się?-spytałem przełykając ślinę. Nie mogłem pojąć, że moja piętnastoletnia siostra, która niedawno nosiła sukienki w jednorożce nie jest już dziewicą. Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. 
-Jak to nie wiesz? Miał gumki czy nie?-westchnąłem głośno zażenowanym głosem patrząc na blondynkę bawiącą się materiałem ze wzorem pięciu chłopaków. 
-Nie pamiętam.-szepnęła spoglądając na mnie przez ułamek sekundy. Jej oczy pokryte były łzami. Przysunąłem jej małe ciało bliżej swojego układając siostrę na mojej klatce piersiowej. Obiąłem jej talię składając pocałunek na jej lśniących włosach.
 I wtedy coś do mnie dotarło.
-Jazzy..
-Hmm?-zamruczała podczas gdy ja bawiłem się jej włosami.
-Czy on.. Czy on cię skrzywdził?-musiałem o to zapytać.
-J-ja nie wiem. Wczoraj byłam na imprezie u Chada i wypiłam drinka, a potem film mi się urwał. Może wcale się nie broniłam? Ja pierdole, a jak ja sama go do tego zachęcałam? Może chciałam tego?-gadała jak najęta i chociaż chciałem opieprzyć ją za to co zrobiła po prostu nie mogłem. Zachowywała się zapewne tak jak Leila. I nie mam wątpliwości, że dosypał jej jakichś prochów do napoju.
-Przepraszam.-jej oczy spotkały się z moimi i mogłem poznać, że to co mówiła było szczere.
-Jazzy po prostu nie rozumiem dlaczego nigdy mnie nie słuchasz!
-Nie krzycz proszę.-jęknęła, a jej oczy znów zaszły łzami. Nie chciałem być powodem jej smutku.
-Już cichutko, kruszynko.-przejechałem dłonią po jej włosach zbierając kosmyki z jej czoła
-Jesteś na mnie zły?
-Nie Jaz. Jestem zawiedziony, wiesz? Myślałem, że zdajesz sobie sprawę z tego, że moje ostrzeganie było dlatego, że się o ciebie troszczę. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Martwię się o ciebie. Cholera, jesteś moją młodszą siostrą i strasznie cię kocham.
-Ja też cię kocham, Justin. Przepraszam, że cię zawiodłam. Zawsze mnie denerwowałeś tym swoim gadaniem, ale teraz wiem, że to było dla mojego dobra. Jesteś najlepszym bratem na świecie. Boję się trochę, wiesz?-powiedziała na jednym oddechu, a następnie zasnęła.
-Wiem.-wstałem przykrywając ją kocem i ruszyłem do łazienki.
 Nie było śladu po szatynce. Przeklnąłem cicho pod nosem wychodząc z pomieszczenia. Chciałem zejść na dół w poszukiwaniu dziewczyny, ale zobaczyłem, że drzwi od mojego pokoju są uchylone, a nie przypominałem sobie, abym je otwierał. Powędrowałem w ich stronę i zobaczyłem unoszącą się kołdrę na moim łóżku. Uśmiechnąłem się do siebie i postanowiłem, że położę się obok niej. I tak wstanę wcześniej niż Leila, a ona nawet się nie zorientuje.
Położyłem się na łóżku czując ciepło bijące z jej ciała. Przykryłem się materiałem i powoli zasypiałem.
 Wiedziałem tylko jedno. Chad jeszcze mnie popamięta. Nauczy się, że nie ma prawa traktować tak mojej siostry. Nie ma prawa traktować tak żadnej dziewczyny. Nie pozwolę aby coś jej się stało. Mam tylko nadzieję, że nie jest w tej jebanej ciąży, bo mielibyśmy naprawdę przerąbane.
_________________________________________________________________________
*Sia-Chandelier

Na wstępnie chciałam Was przeprosić, że minęło aż 10 dni od poprzedniego rozdziału. Byłam strasznie zabiegana i nie miałam czasu. Ten rozdział w 95% był pisany na lekcji polskiego i angielskiego. 
Mam do napisania jeszcze dwie prace stylistyczne, bo zamiast zająć się nimi podczas lekcji myślałam o rozdziale. 
I jeszcze notatka z muzyki o romantyźmie >.< Muszę ją dobrze napisać, bo wychodzi mi ledwo 4 na koniec roku. 
Chciałabym Was również zaprosić na bloga, którego prowadzę z moją przyjaciółką. Tematyką jest moda chociaż myślimy też o wprowadzeniu life style'u. http://our-fangle.blogspot.com/
Muszę Wam powiedzieć, że inaczej wyobrażałam sobie tę historię i nie jestem z niej zadowolona. Uważam, że nie ma jakiegoś większego sensu. Czytając inne opowiadania jestem zdołowana, bo wiem, że nigdy nie wymyśliłabym czegoś tak dobrego
Jak podoba Wam się nowy wystrój bloga?

sobota, 18 kwietnia 2015

Liebster Blog Award.

Zostałam ominowana do Liebster Blog Award, za co bardzo dziękuję autorce http://you-smile-i-smile-baby.blogspot.com/ oraz autorce http://change-me.blogspot.com/ . To jest moje pierwsze opowiadanie, więc jest mi tak cholernie miło z tego powodu!
Pytania od Golden Rock: 1. W jakim kraju/ mieście chciałabyś mieszkać?


Myślę, że jak i wiele innch osób chciałabym mieszkać w Los Angeles ;D. Lecz tu gdzie mieszkam jest mi bardzo dobrze.


2. Co lubisz robić w wolnym czasie?


Uwielbiam rysować, śpiewać, robić zdjęcia i oczywiście pisać.


3.Dlaczego zaczęłaś pisać fanfiction?


Zwyczajnie spodobało mi się to. Zaczęłam czytać inne opowiadania i chciałam stworzyć coś swojego. Zauważyłam również, że dzięki temu moje zdolności językowe poprawiły się.


4.Masz jakieś zwierzę, jak tak to jak się nazywa?


Miałam kiedyś chomika-Gingles.


5.Najśmieszniejsza rzecz w twoim życiu?


Nocowania z przyjaciółką. Zawsze wydarzy się coś nieprzewidywalnego ;D


6. Masz rodzeństwo?


Mam brata-16 lat oraz siostrę-19 lat.


7. Jaka była najodważniejsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłaś?


Myślę, że przyznanie się do winy jest najodważniejszą rzeczą, którą zrobiłam. Jestem osobą, której trudno to zrobić.
8. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?


Jak na razie myślę, że projektantką mody, ale moje upodobania zmieniają się bardzo szybko.


9 . Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu?


Wiem, że może zabrzmieć to trochę arogancko, bo większość osób odpowiedziałaby, że rodzina. Najważniejsze w moim życiu jest szczęście idoli. Uratowali mnie w pewien sposób wiele razy i nie wyobrażam sobie "życia" bez nich.
10. Lubisz czytać?


Lubię czytać, ale fanfiction. Żadna książka nie potrafi sprostać moim oczekiwanią ;D


11. Jaki film jest twoim ulubionym?


Kłamca, Kłamca Uwielbiam to! Jim Carrey jest moim ulubionym aktorem


Pytania od anonimowa.: 1. Jak często wchodzisz na swojego bloga?


Codziennie. Sprawdzam statystyki oraz nowe komentarze.


2. Jaki jest twój ulubiony cytat z książki?


Nie czytam książek :"). Ale takim ulubionym ze złotych myśli to jest "The boat is safest when it is in port, but is not what for boat build for."-Paulo Coelho (Łódź jest bezpieczniejsza, kiedy jest w porcie, ale to nie jest to po co została zbudowana.)


3. Jak długo zajmuje Ci pisanie rozdziału?


Jeżeli czas pisania mielibyśmy liczyć bez przerw.. Wyszłoby około 4 godzin. Ale wiadomo... Nie zawsze mam pomsły i nie wiem jak coś sformułować. Staram się dodawać rozdziały w małym odstępie czasowym, ale nie zawsze mi to wychodzi.
4. Jakbyś opisała się w trzech słowach?


Zabawna, wstydliwa, otwarta. (Tak wiem dziwne połączenie..)


5. Robisz imprezę u siebie w domu ale możesz zaprosić tylko 3 osoby, kto by to był?
Mogę kogokolwiek, tak? ;D


1.Justin
2.Miley
3.Julia(przyjaciółka)


6. Jaki film według Ciebie jest najbardziej wzruszający?


Płakałam na:
Epicentrum
Believe
Never Say Never


7. Czy byłabyś w stanie oddać życie za swoją drugą połówkę?


Oczywiście.


8. Skąd pomysł aby założyć bloga z fanfiction?


Szczerze powiedziawszy, nudziło mi się pewnego dnia i tak jakoś wyszło.


9. Jak dużo czasu spędzasz na oglądaniu telewizji?


Około 2 godziny dziennie. Oglądam "Szkoła" i "Violetta" :'). No i czasem się zdarzą "Barwy szczęścia".


10. Jakie jest twoje największe marzenie?
Przytulić swoich idoli.


11. Co sądzisz o swoim blogu?


Zmieniłabym trochę fabułę, ponieważ uważam, że byłoby trochę ciekawiej ;/. Trudno jest ocenić własnego bloga. Staram przykładać się bardziej do pisania, dopracowywać opisy sytuacji. Ciągle się uczę.


Ja nominuję:

http://18th-street-jbff.blogspot.com/
http://three-months.blogspot.com/#_=
_http://thedecisionseventhesmallest.blogspot.com/
http://i-hate-my-life-jbff.blogspot.com/#_=_
http://diabelska-dusza.blogspot.com/#_=_
http://victim-fanfiction-jb.blogspot.com/


PYTANIA ODE MNIE:


1. Kto/co jest Twoją inspiracją?
2. Kto zajmuje pierwsze miejsce w Twoim sercu?
3. Masz jakieś nawyki lub uzależnienia?
4. O czym marzysz?
5. Co lubisz robić w internecie?
6. Cody VS Zack? ;D
7. Jaka jest Twoja aktualnie ulubiona piosenka?
8. Obmyślasz opowiadanie czy piszesz na spontanie?

9. Liczba opowiadań, które przeczytałaś to? (około)
10. Ilu masz prawdziwych przyjaciół?

11. Ile czasu poświęcasz na naukę?

sobota, 11 kwietnia 2015

14.-I love you.

No one
Dni mijały, a Justin wciąż nie pojawiał się w szkole nie dając dziewczynie żadnego znaku życia. To nie tak, że nie chciał po prostu nie mógł. Zachorował i to na zapalenie płuc. Nie mógł wyjść choć na chwilę na dwór zwarzając na to, że była zima. Nie mógł też do niej zadzwonić, bo nie miał jej numeru telefonu. Bał się o nią i  to cholernie mocno.
Tym czasem Leila kolejny dzień spędzała w strachu. Nie miała osoby, która mogłaby ją obronić. Justina nie było od prawie tygodnia i przez te sześć dni non stop była popychana i wyśmiewana. Weszła do szkoły powolnym krokiem pozostawiając swoją głowę spuszczoną. Jedyne o czym marzyła to wrócić na peron i porozmawiać z Lukiem. Zbliżyli się do siebie. Czuli się pewniej w swoim towarzystwie. Rozumieli się doskonale. Jednak jego sytuacja była zupełnie inna. Uciekł z domu, ponieważ jego rodzicie nie zwracali na niego uwagi. Czuł się zwyczajnie niekochany. Dawali mu pieniądze licząc na to, że wynagrodzi mu to krzywdę, którą mu wyrządzili. Jednak on chciał mieć po prostu poczucie miłości, której nie zaznał w domu, przez to znalazł pocieszenie w narkotykach oraz alkoholu.
  Zaspała więc udała się do budynku w porze lunch'u. Przeszła przez wielkie drzwi oddychając niespokojnie. Nałożyła na tackę kanapkę z serem, za którą chwilę wcześniej zapłaciła rudowłosej kucharce. Stanęła w miejscu zastanawiając się nad czymś.
-Ej! Usiądź tam!-z zamyślenia wyrwał ją głos Mike'a, który wskazywał ręką na stolik przy śmietniku.
-Tam jest twoje miejsce, śmieciu-parsknął śmiechem uderzając w tył jej głowy. Zacisnęłam powieki pocierając obolałe miejsce. Odłożyła tacę na ladę łapiąc  pożywienie w dłoń. Chciała wybiec jak najszybciej lecz nie fartem wpadła na blondynkę natychmiast tego żałując. Jedzenie z jej tacy pod wpływem zderzenia rozlało się po całym ciele Kristen. Twarz blondyny przybrała kolor purpury, a jej klatka piersiowa zaczęła  się niespokojnie unosić. 
-Prze-przepraszam, n-nie chc-chciałam -wyszeptała Leila asłaniając twarz dłońmi.
-Wiem, że zrobiłaś to celowo wredna suko!-krzyknęła szarpiąc dziewczynę. Nie chciała tego zrobić, to był zwykły przypadek. Zanim się obejrzała pełny kubeł śmieci wylądował na jej głowie, oblepiając jej długie włosy. Jej ubranie całe przesiąknięte było przeróżnymi substancjami od jeszcze ciepłych napoji po kawałki niezjedzonego mięsa. Wszyscy wokoło  śmiali się z szatynki podczas gdy ona ledwo powstrzymywała łzy, które cisnęły się do jej oczu. Obserwowała parszywe twarze tych, którzy perfidnie wyzywali nawet bez chwili zastanowienia. Nie zwracali uwagi na to, że to może niszczyć ją od środka. Każde obraźliwe słowo brała do serca i w końcu sama uwierzyła w to co mówią o niej inni. Niektórzy uczniowie robili jej zdjęcia publikując je na facebookowej tablicy. Podniosła się powoli z miejsca otrzepując odzież z jedzenia. Kiedy już w miarę się ogarnęła uniosła niepewnie głową napotykając przeszywające spojrzenie Kristen. Można było w nich zobaczyć budującą się nienawiść. Nie minęło nawet pięć sekund, a dłoń przyozdobiona biżuterią miała bliskie spotkanie z twarzą Leili zostawiając po sobie krwisty ślad. Szatynka wyswobodziła się z jej uścisku i szybko wybiegła ze szkoły wsiadając do autobusu. 
 Justin leżał na łóżku przekręcając się po raz kolejny. Próbował zasnąć, ale za każdym razem gdy już odpływał przed oczami pokazywał się mu obraz Leili. Przekręcił się niechętnie na lewy bok słysząc dźwięk powiadomienia. Chwycił telefon, który już dawno upadł na podłogę, ale jakoś nie miał ochoty go podnieść. Włączył portal, z którego owe powiadomienie otrzymał. Kikając na ikonkę ziemi zmarszczył brwi.  
 Mackenzie Stewart dodała nowe zdjęcie
"Nasza królowa obciachu" Tak brzmiał podpis pod nim. Na fotografii znajdywał się nikt inny jak ona-dziewczyna z ławki. Wytrzeszczył oczy orientując się, że to Leila siedziała na podłodze opsypana śmieciami. Jej twarz wykrzywiona była w smutnym grymasie, a w oczach widać było łzy. Zjechał niżej czytając komentarze. Wszyscy pisali obraźliwe słowa w stronę szatynki, a Justin nerwowo przygryzał wargę. Gdy przeczytał ostatni warknął głośno przeczesując swoje włosy. Bez zastanowienia wstał zakładając na siebie czarną bluzkę i bluzę. Nie obchodziło go to, że jego stan zdrowia może się pogorszyć. Chciał tylko upewnić się, że jego księżniczka jest cała. W pośpiechu wsunął supry na nogi upewniając się czy kluczyki od samochodu znajdują się na miejscu. Zbiegł po schodach niechcący popychając Jazzy, która zmarszczyła brwi w zdziwieniu. Nawet nie przepraszając stawiał kolejne kroki zakładając szalik. 
-Justin, co ty wyrabiasz? Wracaj do łóżka!-wykrzyknęła z przerażeniem Pattie w stronę szatyna. Martwiła się o niego. Bała się, że znów wrócił do tego co kiedyś. Pokręcił głową wychodzàc na zimne powietrze. Przeklął pod nosem pogodę, która panowała dzisiejszego dnia. Chłód przedostał się do jego organizmu przez co przez ciało chłopaka przeszedł dreszcz. Potarł dłonie w celu ogrzania się i otworzył drzwi od samochodu siadając na skórzaną tapicerkę. Domyślał się, że szatynka nie została po całym incydencie w szkole więc jedyne co mu zostało to udanie się do jej domu, którego szczerze nienawidził. 
  Wbiegł po schodach pukając do drzwi, a chwile potem przed jego oczami stanął niewysoki, widocznie zasmucony chłopak. 
-Siema, chłopie.- powiedział promiennie Justin zachowując się przy tym jakby nie dzieliła ich żadna różnica wieku. Brad wzruszył ramionami obojętnie odpowiadając krótkim "Hej". Tęsknił za siostrą. Brakowało mu osoby, która by go przytuliła podczas chodzenia spać. Nie był już taki mały, ale zwyczajnie tego potrzebował. Chwilę potem do ich uszu dobiegł dźwięk stupotu małych nóżek. Szatyn widząc malutką Lily, która zbliżała się w jego kierunku wystawił ręcę podnosząc ją i kręcąc się wokoło. Złożył pocałunek na jej cieniutkich włosach , uśmiechając się łagodnie. 
Poczuł ramiona oplatające się wokół jego ciała i momentalnie coś zakuło go w sercu. Bradley przytulił się do niego jakby byli jakimiś zaginionymi braćmi, którzy nigdy się nie widzieli. Odstawił dziewczynkę na ziemię przytulając bruneta. Ten po chwili wyswobodził się z uścisku. 
-Przepraszam, po prostu jest mi smutno- powiedział tak, aby jego młodsza siostra nie słyszała nie chciał jej smutku. 
-Oj przestań. Możesz zawsze na mnie liczyć. Jesteśmy przecież przyjaciółmi, nie?-spytał uśmiechając się pogodnie. Wiedział jak obchodzić się z dziećmi i bardzo lubił z nimi przebywać. To tak jakby przeżywać dzieciństwo razem z nimi. Szkoda tylko, że ich dzieciństwo nie było takie jakie być powinno. Pokiwał głową ocierając dłońmi łzy. 
-Leila jest u ciebie?-spytał chłopiec pociągając nosem. To pytanie kompletnie zbiło szatyna z tropu. 
-Jak to u mnie? Nie ma jej tutaj?-spytał szybko. Zmartwienie przenikało przez jego słowa. 
-Już od prawie tygodnia jej nie ma.-odparł. Panika. Panika to uczucie, które rozprzestrzenia się po naszym organiźmie w mgnieniu oka i pochłania nas od środka. Przestajemy normalnie funkcjonować i nie wiemy co robić. To właśnie czuł Justin. Stał z uchylonymi ustami wpatrując się w bruneta. Nie wiedział co powiedzieć. Jeszcze bardziej bał się o dziewczynę. 
-Ale jak to? Nie zostawiła żadnej kartki? 
-zadawał kolejne pytania z przejęciem, bo nie wiedział co ma zrobić i gdzie jej szukać. 
-Zostawiła.. Chodź.-wskazał ręką na schody, które były drogą do ich pokoi. Justin wziął Lily na ręce i powędrowali po drewnianej powierzchni. Kiedy znaleźli się w pomieszczeniu zapewne, które należało do rodzeństwa Leili co można było stwierdzić po porozwalanych kredkach i zabawkach na podłodze, podeszli do szuflady, z której Bradley wyjął małą karteczkę.  
"Hej dzieciaki! 
Na początek.. Pamiętajcie, że jesteście dla mnie wszystkim i bardzo Was kocham. Musiałam się wynieść, bo nie dogadywałam się z mamą. W żadnym razie nie obwiniacie się za to. 
Proszę nie pokazujcie jej tego listu, zgoda? 
Bradley opiekuj się Lily. Wierzę, że dasz sobie radę.
Kocham Was, Leila."-szatyn przeczytał list, który napisany był koślawym pismem. Zapewne się spieszyła. Pomiędzy wersami było kilka serduszek, a na samym dole niezdarnie nabazgrana lokomotywa. Czy to był jakiś znak? Czy po prostu nic nieznaczący rysunek? Ale.. Po co miałaby rysować coś takiego?  Zbiegł po schodach, a dzieciaki zrobiły to samo. Już chciał otwierać drzwi kiedy usłyszał cichy głos dziewczynki. 
-Justin zrobisz nam coś do jedzenia? -spytała myląc niektóre słowa. Była bardzo głodna. Nie jadła nic przez cały dzień. Justin pokiwał twierdząco głową. Chciał jak najszybciej zobaczyć Leile, ale wiedział też, że rodzeństwo jest dla niej najważniejsze i musiał się nimi zaopiekować. Zaniepokojeniem z każdą minutą bardziej zapełniało jego umysł. Nie miał pojęcia co się działo z szatynką i to nie dawało mu spokoju. Przeszukiwał kolejno szafki w celu znalezieniu jakichś składników, ale nic nie wpadło mu w oczy. Zdzwił się, ponieważ jedzenie, które kupił wtedy z dziewczyną powinno jeszcze zostać. Ukucnął otwierając szafkę pod zlewem. Uniósł brwi do góry zauważając różne gatunki alkoholu w tamtym miejscu. Wiedział, że należały do matki jego przyjaciółki. Westchnął głośno na wspomnienie tej okropnej kobiety.  Odnalazł na jednej z rozwalających się półek torebkę z budyniem. Nie było nic innego więc był zmuszony nakarmić ich tym czymś. Wykonał "danie" zgodnie z instrukcją przygotowania i podał dzieciom posyłając im uśmiechy. Pożegnał się z nimi i wyszedł. 
  Wsiadł do samochodu natychmiastowo wkładając kluczyki do stacyjki. Bez zastanowienia ruszył na peron. Nie wiedział czy to tam się znajdowała, ale po co by był ten cały rysunek? I gdzie zwykle mieszkają osoby bez domu? No właśnie. 
 Ustawił swojego czarnego Range Rover'a przy ulicy i pobiegł w stronę owego miejsca. Przechodził obok pędzących pociągów przepełnionych ludźmi, którzy wracali ze swojej pracy. Krążył tam już ponad godzinę. Powoli tracił nadzieję na to , że ją kiedykolwiek znajdzie. Gdy chciał się odwrócić do jego uszu dobiegł dźwięk śmiechu, który rozpozna wszędzie. Obejrzał się za siebie  zauważając dwie sylwetki znajdujące się na ławce. Dziewczyna trzymała w ręce butelkę z niezidentyfikowaną cieczą.  Siedziała na kolanach blondyna co chwila odchylając głowę w tył z powodu niepochamowanego śmiechu. Kiedy Justin zorientował się kim jest ta dziewczyna zagotowało się w nim. Nie mógł znieść myśli, że jakiś chłopak był blisko niej. Podbiegł do nich, a jego szczęka wciąż była zaciśnięta. Złapał dziewczynę w tali odwracając ją tak, aby stali ze sobą twarzą w twarz. Mimo wysokiej zawartości alkoholu we krwi Leila zorientowała się kto chwyta jej ciało. Wszędzie rozpoznałaby jego idealne dłonie. Odwróciła się w stronę szatyna i odrazu zarzuciła ręce na jego szyję posyłając figlarny uśmieszek. Chłopak wyczuł zapach piwa bijący od Leili i zrozumiał jej zachowanie. Cieszył się, że ją znalazł, i że nic poważnego jej się nie stało. Zauważył torbę, która z pewnością należała do niej i chwycił za jej pasek. Pociągnął dziewczynę za dłoń przez co z jej ust wydobył się chichot. 
-Widzę, że ktoś tu jest napalony. Zwolnij, zdążymy.-wybełkotała pomiędzy śmiechem czując uścisk chłopaka na jej kończynie.
Otworzył drzwi od samochodu pomagając przyjaciółce do niego wsiąść ta lekko się zaśmiała. Alkohol wygrywał walkę z jej ciałem. Justin usiadł przed kierwonicą trzaskając drzwiami. Był lekko zirytowany tym, że tak łatwo dała się upić. 
-Jesteś słodki.- stwierdziła po chwili obserwowania jego twarzy. Uśmiechnęła się, a po chwili zasnęła. Pokręcił głową na jej niewinność unosząc kąciki ust w górę. 
-Oj żebyś wiedziała jaka ty jesteś słodka, moje kochanie.-westchnął korzystając z tego, że była już dawno w objęciach Morfeusza nie słysząc tego co do niej mówi. 
-Kocham Cię.-powiedział cicho spoglądając na małą szatynkę i zwilżył usta językiem. 
_____________________________________________ 
Hej misie! 
Mamy już 14 rozdział! 
14 kwietnia  mijają 2 miesiące od założenia bloga! 
Chciałabym Wam podziękować za tak dużą liczbę wyświetleń. Nigdy nie spodziewałbym się, że czytać mnie będzie tak wiele osób. 5 komentarzy pod rozdziałami to dla mnie wiele, a co dopiero 16, 20? Jesteście niesamowici! 
Jak Wam się podoba kiteczka Justina? Hahaha ;D Jutro poniedziałek jak bardzo się cieszycie? 
Ja mam tylko 5 lekcji! To chyba najlepszy poniedziałek :'). 

Lots of love xx

wtorek, 7 kwietnia 2015

13.-Night changes.

      Czytasz-komentujesz-motywujesz

Leila

-Justin proszę musisz jakoś stąd wyjść. Szybko.-jęknęłam przeczesując włosy. Byłoby bardzo źle gdyby moja mama zobaczyła tu Justina. Naprawdę bardzo źle.. 
-Nigdzie nie idę. Nie pozwolę, aby coś ci się stało.-uparł się. Dlaczego to musi być takie trudne? Złapałam go za rękę i pobiegłam do pokoju. 
-Po prostu wyjdź na balkon. Potem znowu wejdziesz okej?-spytałam mając nadzieję, że się zgodzi. Pokiwał głową na tak. Sukces. Otworzył drzwi balkonowe stawiając stopy na kafelkach, zamknęłam je za nim czując chłód powietrza na ciele. Położyłam się na łóżku słysząc kroki, które zmierzały w stronę mojego pokoju. Przykryłam się kołdrą zamykając oczy. Tak wiem to było bardzo mądre. Dźwięk otwieranych gwałtownie drzwi sprawił, że moje powieki lekko drgnęły. Kobieta szarpnęła za moje ramie przez co z moich ust wydobył się jęk bólu. Złapałam za materac i podniosłam się do pozycji siedzącej. 
Widziałam jak ręka matki unosi się ku górze, a następnie ląduje na moim policzku. Moja twarz zaczęła piec zacisnęłam mocniej materiał pod ciałem, a po chwili znów poczułam uderzenie, tym razem było ono wymierzone z pięści.  Może nie bolało to tak jak czasami, ale po prostu miałam tego dość. Miałam dość tego, że za każdym razem gdy przychodziłam do domu bałam się co może się wydarzyć. Bałam się, że jedno uderzenie więcej może zaważyć nad moim życiem. Chociaż chciałam umrzeć, bo może byłoby łatwiej? 
Teraz już wiem dlaczego Piotruś Pan nie chciał dorosnąć. Gdy byłam mała moim marzeniem było by stać się "dużą". Pamiętam jak tupałam nogami, gdy ktoś nazywał mnie "dzieckiem" lub "małą". Dlaczego tak bardzo chciałam dorosnąć? 
Wtedy wszystko było kolorowe i pełne radości. Po raz kolejny dłoń matki spotkała się z moim policzkiem, a potem jak gdyby nigdy nic wyszła z pokoju. 
Podeszłam do drzwi balkonowych otwierając je. Chłopak popchnął drzwi tak, aby mógł przejść i w zaledwie dwie sekundy znalazł się obok mnie. Podniósł mój podbródek tak, że miał idealny widok na moją twarz. Zacisnął usta marszcząc brwi i położył rękę na moim policzku lekko go gładząc. Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Co on robi?-spytałam sama siebie. Odgarnął kosmyk włosów, który niesfornie opadł na moją twarz i założył go za ucho. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki, w których można było zauważyć niepokój jak i opiekuńczość. On też spojrzał w moje oczy przez co poczułam się niekomfortowo. Zwilżył językiem usta pozostawiając je rozchylone. Pierwszy raz tak długo utzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Spuściłem głowę, a moje włosy znów opadły na czoło. Usiadłam na łóżku.
-Wszystko okej?-spytał chyba nie za bardzo myśląc. Pokiwałam głową na tak. W rzeczywistości nic nie było w porządku. Nie chciałam dłużej tkwić tak beznadziejnej sytuacji. 
-Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś, Justin. Ale.. Musisz już iść.-powiedziałam patrząc na niego ukradkiem. Podrapałam się po głowie i podbiegłam do chłopaka zakładając mu ręcę na szyje. Raz się żyję. Chłopak oplótł ramiona wokół mojej tali sprawiając , że poczułam się cholernie dobrze. No hej! Nie każdy ma żywego misia, tak jak ja. Podobno uścisk powinien trwać przynajmniej dziesięć sekund, aby sprawdzuć czy ktoś cię lubi. Justin chyba mnie lubi. Nawet nie wiecie jakie to fajne uczucie. Nikt nie przyjaźnił się ze mną odkąd skończyłam dziewięć lat. Dzieci nie lubiły mnie za bardzo i już wtedy mi dokuczano. Nie mówiłam o tym nikomu, bo uważałam, że tak jest lepiej. Stworzyłam wokół siebie barierę, która odstraszała innych. Wiecznie chodziłam ze spuszczoną głową nie chcąc by ktoś zobaczył smutek w moich oczach. Nie jeździłam na szkolne wycieczki, nie brałam udziału w żadnych konkursach ani zabawach. Byłam inna. Nie cieszyłam się z życia tak jak moi rówieśnicy. Czasami na mojej twarzy gościł uśmiech, ale była to tylko przykrywka. Uśmiechałam się udając przed wszystkimi, że jest okej, ale tak naprawdę umierałam. 
 Poluźniliśmy uścisk spoglądając na siebie. Szatyn uśmiechnął się do mnie, a następnie otworzył drzwi żegnając mnie krótko. 
-Obiecuję, że nikt mnie nie zauważy.-położył rękę w okolicach serca. 
-Pamiętaj, że jestem ninja!-wykonał dziwny ruch rękami wychodząc. Skąd on ma tyle energii na to wieczne wygłupianie się.. 
Postanowiłam coś zmienić. Wyjęłam sportową torbę z szafy zaczynając pakować potrzebne mi rzeczy. Odsunęłam łóżko i sięgnęłam ręką po przedmiot, który zawsze tam był. W mojej ręce znalazł się jasnoróżowy pamiętnik poozdabiany przeróżnymi rysunkami. Spakowałam go do torby , w której nie było już prawie miejsca i ją zamknęłam. Zegar wskazywał już prawie północ więc pomyślałam, że to dobry moment. Otworzyłam drzwi jak najciszej mogłam i zeszłam po schodach na dółuważając, abym nie stworzyła niepotrzebnego dźwięku. Na szczęście mojej matki nie było więc spokojnie założyłam trampki na nogi. Nałożyłam na siebie kurtkę zapinając ją po samą szyję. Może tegoroczna zimna nie była mroźna, temperatura była na plusie to momentami wiatr był niemiłosiernie srogi. Ostrożnie wsunęłam klucz do zamka przekręcając go. Popchnęłam lekko drzwi wychodząc i zamknęłam je za sobą zakluczając. Poprawiłam torbę na ramieniu wrzucając tam uprzednio metalowy przedmiot. Stawiałam kolejno ciche kroki na schodach, aby nie wzbudzić podejrzeń sąsiadów. Kiedy znalazłam się już na zewnątrz zobaczyłam wyłaniającą się sylwetkę z za rogu. Podbiegłam w miejsce kontenerów na śmieci i ukucnęłam modląc się, aby rodzicielka mnie nie zauważyła. Kobieta zniknęła za drzwiami, a ja odetchnęłam z ulgą. Wstałam z miejsca i od razu poczułam jak zimne powietrze uderza w moje ciało. Wyszłam przez bramę, o dziwo była otwarta. Szczerze powiedziawszy nie miałam pojęcia co chcę zrobić. Poszłam na najbliższy przystanek, a już po chwili zauważyłam pojazd świecący intensywnymi lampami. Wsiadłam do niego, a już po chwili byłam na dworcu kolejowym. Nie chciałam nigdzie wyjeżdżać, bo nie miałam gdzie. Chciałam żyć w spokoju. Szłam wzdłuż peronu, a wiatr lekko rozwiewał moje włosy. Rozejrzałam się po przestrzeni zauważając ławkę, na której siedział chłopak o jasnych włosach. Bez zastanowienia usiadłam obok niego. Podciągnęłam nogi do brody sprawiając sobie więcej ciepła. 
-Ładny mamy dzisiaj wieczór nieprawdaż?-spytał spoglądając na mnie odwróciłam głowę w jego stronę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego niebieskie tęczówki. Zaciągnął się, następnie wypuszczając kółka z dymu. Pokiwałam głową bawiąc się brandoletką. 
-Spójrz na tego kolesia-wskazał na mężczyznę, który z frustracji przeczesywał włosy. 
-Jak myślisz czemu się wkurzył?-spytał, a ja wzruszyłam ramionami. Nie czułam się pewnie w jego towarzystwie. 
-Co ty taka małomówna jesteś?-zaśmiał się wyciągając dłoń w moją stronę. 
-Luke-przedstawił się, a ja niepewnie ją uścisnęłam.
-Leila.-uśmiechnęłam się lekko, a on to odwzajemnił uwydatniając swój kolczyk w wardze.
-Chcesz?-podał mi skręta, a ja niepewnie na niego spojrzałam. Pokiwałam przecząco głową. Nigdy tego nie robiłam.
-No weź. chociaż spróbuj. Po prostu się zaciągnij. To ci pomoże.-zapewnił blondyn. Chwyciłam rulonik w dłoń i przysunęłam do ust zaciągając się. Zakrztusiłam się przez co uzyskałam śmiech chłopaka.
-Zawsze tak jest za pierwszy razem.-oddałam mu go z powrotem podziwiając jego poczynania. Trzeba było przyznać, że przystojny z niego chłopak. 
Wyjęłam z torby bluzę, którą dał mi Justin i założyłam ją na siebie zaciągając się jej zapachem. Sprawiało to wrażenie jakby mnie przytulał. Wstałam z ławki i oparłam się o ścianę jakiegoś budynku zjeżdżając w dół. Luke usiadł obok czym mnie bardzo zaskoczył. 
-Dobranoc.-powiedziałam zamykając oczy. 
-Dobranoc-odpowiedział. 
*Poranek* 
Obudziłam się, ponieważ do moich uszu dotarł przeraźliwy dźwięk ocieranie się metalu o siebie. Pociąg zachamował tak gwałtownie, że aż iskry poleciały z jego kół. Otworzyłam leniwie oczy ziewając. Kto by pomyślał, że będzie mi się tu lepiej spało? Zwróciłam uwagę na to, że obok mnie nie ma już blondyna. Wstałam poprawiając ubranie. 
-Buu!-usłyszałam koło mojego ucha na co od razu podskoczyłam kładąc dłoń na  klatce piersiowej. 
-Jesteś głupi!-walnęłam go pięścią w ramię. Zrobił minkę smutnego pieska. 
-To bolało.-wypowiedział te słowa niczym małe dziecko. Zaśmiałam się krótko, a on zawtórował. Nie znałam go nawet jednego dnia, ale już go polubiłam.
-Muszę iść.-jęknęłam. Na prawdę nie miałam najmniejszej ochoty na to by tam iść. 
-Gdzie?-spytał marszcząc czoło. Oh serio Luke.. Normalni ludzie chodzą do szkoły. 
-Do szkoły.
-Ale wrócisz?-spytał szybko, a mi od razu zrobiło się ciepło na sercu. Pokiwałam głową zapewniając go, że wrócę. 
Podniosłam swoją szkolną torbę z ziemi zarzucając ją na ramię. Pomachałam  w stronę chłopaka, a następnie zniknęłam z a drzwiami autobusu. Nie mogłam uwierzyć w to co tak naprawdę zrobiłam. Uciekłam z domu, a to chyba nie jest normalne. Najbardziej bałam się o Lily i Brada. Nie wiedziałam jak na to zareagują, ale nie mogłam tam zostać. Z każdym dniem słabłam nie mając siły na poczynania matki. Naprawdę miałam tego wszystkiego dosyć. Pojazd zatrzymał się tuż przy budynku szkoły, a ja natychmiast z niego wysiadłam. Wchodząc do szkoły kilka osób mnie popchnęło przez co o mało nie upadłam. Rozglądałam się w celu znalezieniu chłopaka o czekoladowych oczach. Nigdzie go nie widziałam więc zrezygnowana podeszłam do szafki wyciągając potrzebne książki. Szybkim krokiem poszłam do klasy, chciałam uniknąć niepotrzebnych sprzeczek. 
Usiadłam w ostatniej ławce wystukując rytm piosenki. Lekcja się zaczęła, a nauczyciel wypowiadał się na jakiś temat, który zupełnie mnie nie obchodził. Minuty mijały, a miejsce obok mnie wciąż było puste. On już dzisiaj nie przyjdzie-pomyślałam. Ta wizja przerażała mnie najbardziej. Co ja bez niego zrobię?  
________


Hej misie co u Was? 
Ja jestem chora i po prostu czuję się beznadziejnie. Mam nadzieję, że u Was wszystko okej. I Święta są dla Was szczęśliwe.  
Zastanawiam się nad pisaniem nowego opowiadania. Mam na nie pomysł tylko boję się, że nie będę wyrabiała się z wstawianiem rozdziałów na czas. Muszę to przemyśleć. 

środa, 1 kwietnia 2015

12.- Kissing that bitch.

No one
-
Już cichutko-wyszeptał do ucha szatynki podczas, gdy ona zalewała się łzami. Każdy z nas miał kiedyś taki dzień, że po prostu nie dawał sobie rady, prawda? Mimo tego, że Leili przytrafiło się wiele gorszych rzeczy niż sytuacja, która wydarzyła się po lekcji wychowania fizycznego. Nie miała już po prostu siły. Kurczowo zaciskała piąstki na koszulce Justina niczym mała zdenerwowana dziewczynka. Chciała zatrzymać łzy poprzez złączenie ust w cienką linię, ale to nie pomagało. Zaś serce chłopaka pękało za każdym razem gdy słyszał szloch swojej przyjaciółki. Przecież jeszcze niedawno obiecywał jej, że nikt więcej jej nie skrzywdzi. Miał ochotę spuścić łomot samemu sobie. Dziewczyna złapała kilka oddechów uspokajając się powoli.
-Leila. Jestem tu z tobą, proszę nie płacz.-powiedział błagalnie, bo czuł jak oczy zaczynają go piec. Szatynka uspokoiła się na moment biorąc miarowe oddechy.
-Co się stało?- spytał nie myśląc i przybił sobie mentalnie piątkę, w czoło..
-J-ja, dz-dziewczyny, o-one.-jąkała się między pociągnięciami nosem.
-Justin, czemu wszyscy mnie tak nienawidzą? Co ja im zrobiłam?-spytała wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki. Nie rozumiała czym zawiniła.
-Ja cię lubię. Nawet bardzo.-uśmiechnął  się do niej ukazując szereg białych zębów. Nie odpowiedział na jej pytanie, bo zwyczajnie nie wiedział dlaczego tak jest. Nie wiedział czym ona zasłużyła sobie na takie życie. Gdyby mógł zabrał by od niej całe cierpienie i przekazał sobie.
-Poczekaj chwilę.- wstał i złapał za końce bluzy podciągając ją do góry. Koszulka, którą miał pod ubraniem uniosła się lekko do góry przez co dziewczyna miała idealny widok na jego klatkę piersiową pokrytą tatuażami. Przypatrywała się im z zachwytem. Zręcznym ruchem poprawił włosy, które rozczochrały się mu podczas zdejmowania bluzy. Podał rękę, aby wstała i dał jej do ręki swoją bluzę. Dziewczyna patrzyła przez chwilę ze zdziwieniem, ale po chwili przeniosła wzrok na swoją koszulkę, która była cała przemoknięta i zrozumiała. Ze skrępowaniem patrzyła na szatyna, ale on chyba nie wiedział o co chodzi. Leila odwróciła się i zdjęła swoją koszulkę. Chłopak chciał już odwrócić wzrok lecz ujrzał zielono-fioletowe siniaki w okolicach kręgosłupa i kilka podłużnych kręgów. Na samą myśl o tym jak powstały przeszły go ciarki. Dziewczyna garbiąc się lekko założyła bluzę przez głową. Niezdarnie zaplątała się w niej przez co na twarzy szatyna pojawił się uśmiech. Odwróciła się w stronę Justina posyłając mu łagodny uśmiech. Fioletowa bluza sięgała jej poniżej kolan przez co Justin uważał, że wygląda słodko. Podziękowała mu, a następnie wytarła resztki łez z twarzy. Związała włosy w kucyk i wyszła z łazienki, a tuż za nią podążył chłopak. Dziewczyna zeszła po
schodach i ruszyła w stronę klasy. Justin ze zdziwieniem przyglądał się poczynanią szatynki. Dopiero gdy zbliżyła rękę do klamki zareagował. Położył dłoń na jej ramieniu obracając ją tak, aby stali ze sobą twarzą w twarz.
-Chyba nie zamierzasz iść teraz na lekcje.-spytał choć brzmiało to bardziej jak stwierdzenie. 
-J-ja. Justin, m-muszę.-wyjąkała przenosząc wzrok na swoje paznokcie, które były połamane. W takiej sytuacji nie zbyt obchodził ją jej wygląd. I tak nikt nie zwracał na nią uwagi w TEN sposób. Ubierała się w to co miała, ale w głębi duszy marzyły się jej piękne suknie niczym te księżniczek Disney'a. 
-Nie m-mogę tak c-ciągle opuszczać lekcji.-westchnęła. Justin był zawiedziony tym, że Leila znów zaczęła się jąkać. Było  już tak dobrze w ich relacji, ale jakieś głupie dziwki zepsuły to wszystko. 
-Tylko, że wiesz... Nie masz torby.-wskazał na ramie, na którym powinna znajdować się teczka. Spanikowana spojrzała na swoje ramię, a potem szybko pobiegła do łazienki. Rozejrzała się, ale nie było tam nic. Otworzyła drzwi od każdej kabiny, ale nic nie znalazła. Złapała się za głowę i próbowała uspokoić swoje oddechy. Chłopak patrzył się na dziewczynę i marszczył brwi. Sprawdzała każde pomieszczenie kilka razy, aby się upewnić, ale nie znalazła. Biegiem ruszyła przez korytarz rozglądając się na wszystkie strony jednak nic nie dostrzegła. 
-Leila, poczekaj. Poszukamy tego, ale na spokojnie. -odezwał się chłopak. 
-Nie umiem spokojnie.-jęknęła. 
Poprawiła swój kucyk i pociągnęła nosem. Przeniosła dłoń do swoich ust i zaczęła przygryzać skórki. Zawsze tak robiła gdy się stresowała. Taki nawyk zyskała w dzieciństwie i zostanie już chyba na zawsze. Zbiegła po kilku schodach kierujących do sali gimnastycznej. Otworzyła drzwi rozglądając się po pomieszczeniu. Sala świeciła pustką i nie było tam nic co mogło by przykuć jej uwagę. Spuściła głowę odwracając się, a wtem usłyszała donośny krzyk Justina. 
-Znalazłem! 
Leila przyśpieszyła krok i szukała wzrokiem jego sylwetki. Chłopak stał centralnie przed nią trzymając torbę, którą wyjął z... kosza na śmieci. Szybko ją złapała opadając na kolana. Zaczęła przeszukiwać każdą kieszeń czując jak jej ręce zaczynają się trząść. Przeszukała wszystko po kilka razy aż w końcu odwróciła torbę do góry nogami i nią potrząsnęła, tak że wszystkie przedmioty wylądowały na podłodze. 
-Nie ma tego. Justin, nie ma.- złapała się za głowę i po raz kolejny przeszukała kieszenie, aby upewnić się, że nic się tam  nie zachowało. W kącikach jej oczu zaczęły pojawiać się łzy. 
-Czego nie ma?-spytał klękając obok niej. Zebrał wszystkie rzeczy z podłogi i włożył je jej do torby układając książki od największej do najmniejszej. Zauważył, że  niektóre strony były pogniecione lub powyrywane. 
-Portfela. Miałam tam wszystko. Wszystkie pieniądze, które mi zostały. Zegarka też nie ma, ani moich leków..-wypłakała cicho. 
-Nie martw się kupię Ci co będziesz chciała.-powiedział przytulając przyjaciółkę. Pokręciła głową na te słowa. 
-A-ale ten zegarek to była jedyna pamiątka po moim t-tacie. Nie chcę niczego innego. A poza tym i tak już za dużo mi pomagasz..-wyjąkała spoglądając na szatyna, który patrzył ze smutkiem na stan, w którym znajdowała się dziewczyna. Priorytetem Justina było to, aby pomóc Leili. Chciał, aby była szczęśliwa, bo naprawdę na to zasługiwała. Nie chciał poruszać tematu jej ojca, bo wiedział, że to by tylko pogorszyło stan emocjonalny dziewczyny. Złapał za jej rękę pocierając lekko kciukiem wewnętrzną stronę jej dłoni. 
-Obiecuję ci, że go odzyskamy.-uśmiechnął się i miał nadzieję, że ona to odwzajemni lecz Leila wpatrywała się tępo w jeden punkt. Dziewczyna obserwowała ich złączone dłonie. Nie wiedziała jak ani nie wiedziała kiedy, ale zakochała się w Justinie. Czuła się przy nim bezpiecznie nawet, gdy wcale tak nie było. Doceniała to, że mógł ją wyśmiać i zachowywać się jak Mike, ale wybrał inny kierunek działań i się z nią zaprzyjaźnił. Jego dłoń była dużo większa, a na całej ręcę znajdowały się wyraźne żyły, które podobały się szatynce. Poderwał się z miejsca i pociągnął za rękę dziewczynę. 
-Chodź, zaraz skończy się lekcja.-powiedział obmyślając w głowie plan jak odzyskać przedmiot należący do Leili.
Wyszli ze szkoły niezauważeni. 
Justin otworzył dziewczynie drzwi i wskazał, aby wsiadła, a ona posłusznie usiadła na miejscu. Leila zamknęła je za sobą, a chłopak oparł się o maskę obserwując uczniów wychodzących ze szkoły. Odnalazł wzrokiem tę samą blondynkę, która wyśmiewała się z jego przyjaciółki w klasie. Jego intuicja podopwiadała mu, że to na pewno ona stoi za złym humorem Leili. 
Podszedł do niej i spojrzał na nadgarstki lecz nie dostrzegł tam zegarka. Zauważył, że na tyle jej spodni znajduje się wypuczenie. 
-Hej.-wyszeptał wprost do jej ucha, a ona  natychmiast się odwróciła. Napotkała spragnione spojrzenie chłopaka na co zadziornie się uśmiechnęła i przycisnęła swoje ciało bliżej szatyna. 
-Seksownie dziś wyglądasz.-powiedział lecz wcale tak nie myślał. Wyglądała dla niego dziwkarsko? Tak to dobre określenie. Złożył kilka niechlujnych pocałunków na jej szyi i złapał ją za tyłek. 
Jęknęła cicho i przycisnęła swoje usta do jego. Nigdy nie miał gorszego pocałunku. Włożył dłoń do kieszeni jej spodni wyjmując ostrożnie zegarek i zaciskając go w dłoń. Odepchnął ją i uśmiechnął się szeroko następnie żegnając blondynę. 
Leila przypatrywała się całej sytuacji i szok ogarniał jej ciało. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego całował się z dziewczyną, która ją tak poniżała. 
Mimo, że chciał dobrze nie wiedział jak bardzo rani tę drobną dziewczynę.
Odwrócił się wycierając usta dłonią. Zrobił to tylko i wyłącznie dla przyjaciółki. Obiecał, że go odzyska. Musiał dotrzymać słowa, bo wiedział jak to jest gdy ktoś cię zawodzi. 
Wsiadł do samochodu wkładając kluczyki do stacyjki. Odwrócił głowę w stronę dziewczyny, która wpatrywała się w okno zaciskając usta w cienką linię. 
-Masz może wodę?
Leila otworzyła torbę wyjmując z niej butelkę i podała ją szatynowi. 
Odkręcił korek i przyłożył plastik do ust biorąc łyk. Zakręcił butelkę oddając ją jej właścicielce. Wypłukał jamę ustną tak jak robi to się podczas mycia zębów i wypluł wodę na ziemię, a następnie zamknął drzwi. 
-Fuj-jęknął wystawiając język.
-Co fuj?-spytała marszcząc brwi. Schowała butelkę przenosząc wzrok na Justina. 
-Jej usta są obleśne. Ciekawe ile za nie zapłaciła.-parsknął śmiechem, ale Leila nadal nie rozumiała o co mu chodzi. 
-To po co się z nią lizałeś?-odezwała się lekceważąco chcąc ukryć swój smutek.
-Uhm... Zapomniałem!-krzyknął zaczynając szperać po kieszeniach. Podniósł się lekko ku górze wyciągając przedmiot z kieszeni spodni.
-Obiecałem.- uśmiech wkradł się na jego usta. Spojrzał na otwartą dłoń dziewczyny i położył na niej zegarek.
Jej oczy zaświeciły się przez chwilę, a kąciki ust uniosły się w górę. To było to na co Justin czekał. Chciał widzieć ją uśmiechniętą.
-Dziękuję-szepnęła niewyraźnie. Wciąż było jej wstyd za to, że tak źle o nim myślała. On chciał jej pomóc, a ona myślała, że po prostu chciał się z kimś zabawić i wybrał akurat jej wroga.
-Nie ma za co, ko.. koleżanko..-uśmiechnął się bezradnie, drapiąc się po głowie. O mało nie nazwałby jej swoim "kochaniem".
-Chciałabym cię teraz przytulić, ale nie chcę spowodować wypadku.-zaśmiała się, a Justin był w niebie słysząc tak niebiański chichot.
Kilka minut jechali w ciszy, ale Leila zdecydowała się ją przerwać.
-Ehm.. Justin?-wymruczała wiercąc się na fotelu. Chłopak odwrócił się w jej stronę przesuwając dłoń po kierownicy.
-Pójdziesz ze mną do domu?-wyszeptała bojąc się reakcji szatyna. Przełknął ślinę, a następnie pokiwał głową.
**
-Jeszcze jedno piętro.-powiedziała śmiejąc się i patrząc na chłopaka, który był wyraźnie zmęczony.
Po dwudziestu sekundach znajdowali się przed drzwiami. Leila włożyła klucz do drzwi przekręcając tak, że się otworzyły. Weszli do środka i zdjęli buty.
-Leila?-usłyszeli, a tuż po chwili przed ich oczami pojawił się niski brunet. Podbiegł do dziewczyny i wtulił się w nią.
-Gdzie byłaś? Tęskniłem.-objęła go mocniej i pogłaskała po plecach.
-Jest mama?-spytała patrząc na brata. Pokręcił głową, a następnie wyrwał się z uścisku. Podszedł do Justina wyciągając dłoń w jego stronę. Ten ją uścisnął i posłał mu uśmiech.
-Jestem Bradley, brat Leili.
-Justin, przyjaciel..-nachylił się nad jego uchem i wszeptał "Masz piękną siostrę". Na co Brad odpowiedział cichutkie "Wiem".
Cała trójka odwróciła się w stronę schodów skąd dochodził dźwięk cichych kroków. Po chwili dziewczynka stała przyglądając się reszcie. Justin postawił kilka kroków, a następnie ukucnął.
-Cześć księżniczko, jak masz na imię?-uśmiechnął się w stronę dziewczynki, która lekko się zarumieniła.
-Lily, a ty?
-Justin. Lily to jak kwiatuszek, wiesz?-pogilgotał ją po brzuszku na co zaśmiała się ukazując szereg malutkich ząbków.
-Ale wy jesteście podobne.-powiedział spoglądając raz na Lily, raz na Leile.
**
-To co chcecie zjeść?-spytał Justin. Leila była pod wrażeniem, że złapał z nimi świetny kontakt przez tak krótki czas. Widać było, że lubi dzieci.
-Byle co. Ale daj więcej Leili, bo ona strasznie mało je.-odpowiedział Bradley wgapiając się w telewizor. Martwił się o siostrę, bo zauważył, że jest strasznie chuda. Szatyn spojrzał na dziewczynę, która bawiła się bransoletką zasysając wnętrze policzków. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Robisz tak samo jak Jazzy.-powiedział, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Jak się denerwujesz bawisz się bransoletką.-wzruszył ramionami otwierając lodówkę. Wyciągnął z niej kilka składników układając je na blacie.
Zrobili kanapki oraz jajka z bekonem.
Dziewczyna wskazała ręką na schody i skinęła głową, aby poszedł za nią. Justin przez chwilę przyglądał się tyłkowi Leili oblizując wargi. Pokręcił głową. Szatynka popchnęła drzwi wchodząc do pokoju.
-Uhm.. Możesz usiąść tutaj.-wskazała na łóżko. Justin usiadł od razu czując jak twardy jest materac. Jak ona mogła spać na czymś takim? Podała talerz szatynowi, a sama usiadła obok niego biorąc gryza kanapki.
-Dobre.-stwierdziła zgodnie z prawdą. Wzięła kolejne trzy kęsy i już czuła, że nie może, ale wiedziała, że musi. Napiła się soku i ponownie złapała za kanapkę przeżuwając ją do końca. Wytarła kąciki ust łapiąc się za brzuch. Wstała z łóżka i położyła dłoń na twarz czując jak jedzenie podchodzi jej do gardła. Pobiegła do toalety, a tuż po chwili nachylała się nad sedesem zwracając zawartość żołądka. Zakaszlała krztusząc się. Podeszła do umywalki i wypłukała jamę ustną chwyciła za szczotkę do zębów i pastę, aby pozbyć się tego okropnego smaku. Justin stał w drzwiach patrząc na nią ze smutkiem.
Wtem usłyszeli otwieranie drzwi.
-Błagam nie.-wyszeptała cicho. Na samą myśl o matce miała ochotę rozpłakać się jak małe dziecko.
________________________________________
Aaaa!! jest 23:55 więc mam jakieś 4 minuty na napisanie tej notatki.
A więc tam, tam, tam... 10 000 wyświetleń! Nawet nie wiecie jak się cieszę jejku.
Wiem, że trochę nawaliłam z tym rozdziałem, bo dodałam go po ponad tygodniu i do tego nie jest zbyt ciekawy. Przepraszam.
Dziękuję Wam za tak liczną liczbę komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
Ej nie wiem jak nazwać ten rozdział! Pomocy.
BieberRoast to jakiś koszmar, ale popłakałam się na wypowiedzi Justina. To było cudowne.
Egzamin poszedł mi świetnie, był łatwy.
Wesołych Świąt Misie!
23:59.