wtorek, 24 lutego 2015

04.- Complicated life.

                    CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
                         Justin 
Pozwolili mi jechać wraz z nią karetką ze względu na to, że ją rzekomo uratowałem. Przyglądałem się jak lekarze stoją ciągle nad szatynką usiłując ustabilizować jej puls, który jakimś cudem nie był stracony. 
Po kilku godzinach mogłem do niej wejść, ale nadal spała. Mówili, że może to jeszcze trochę potrwać zanim się obudzi. Nie spieszy mi się.
Usiadłem na stołku obok szpitalnego łóżka i patrzyłem na Leile. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, a jej usta pozostały rozchylone.
Spojrzałem na zegarek zawieszony na ścianie. Siedzę już to ponad trzy godziny. Zaczęło mi się trochę nudzić. Złapałem za notes leżący na szafce przy łóżku i zacząłem rysować.
Dziewczyna przekręciła się lekko na łóżku i rozejrzała po pokoju. Przeleciała wzrokiem przez pomieszczenie zauważając mnie nawet się nie zorientowała. Dopiero chwile później  wzrok wbiła znowu we mnie. 
                         Leila
Czułam jak moje ciało bezwładnie zsuwa się z parapetu, a potem była tylko ciemność.
Obudziłam się i otworzyłam oczy od razu tego pożałowałam. Jasne światła lamp padały na moją twarz niemalże oślepiając mnie. Wykrzywiłam twarz w grymasie rozglądając się po szpitalnym pokoju. Tuż obok mnie siedział Justin. Chwila. Co? Justin? Wzrok wbiłam w chłopaka na co on wypalił krótkie 'Hej'.
-Co t-ty tu robisz?- wymruczałam niepewnie bawiąc się palcami.
-Siedzę nie widzisz? Mówiłaś, że widzisz bez okularów. - zaśmiał się. Znów odezwała się sarkastyczna strona Justina.
-Wiesz, że drzemałaś siedem godzin? Śpioch z ciebie! - siedem godzin? To która jest teraz godzina? Spojrzałam na zegar ścienny. 15:22. 
-Nie ma tu mojej mamy, prawda? - spytałam w niebezbiecznym pośpiechu.
-Nie ma, ale lekarz pewnie już dzwonił, więc się nie martw.- uśmiechnął się w moją stronę i poprawił włosy. 
-Nie! Nie, nie, nie- wypowiedziałam to jedno krótkie słowo kilka razy. Kołdrę przerzuciłam na bok odczepiając kilka kabelków od mojego ciała. Chciałam wstać, ale poczułam parę silnych rąk przytzymujących mnie w pasie.
-Nie możesz wstawać, Leila- jęknął zirytowany sytuacją.
-Zostaw mnie po prostu. Nie potrzebnie tu jesteś. Idź do domu ja sobie poradzę.- syknęłam wstając z łóżka. Nie wiem czemu, ale poczułam, że moje słowa go ranią. 
-Albo nie. Nie zostawiaj mnie tylko pomóż mi stąd wyjść za nim moja matka tu przyjdzie- za późno- pomyślałam widząc kobietę o kruczo-czarnych włosach. Westchnęłam głośno i opadłam na łóżko podciągając nogi do głowy. 
                          Justin
-Co ty sobie wyobrażasz gówniaro? Miałaś opiekować się rodzeństwem, a nie wylegiwać się w szpitalu! Odpocząć się zachciało? W tej chwili idziemy do domu!- na oko trzydziestopięcioletnia kobieta, najprawdopodobniej mama nastolatki krzyczała w niebo głosy. Czułem nasilający się ból głowy przez owe krzyki, ale chwile potem zaprzestała.  Spojrzałem na dziewczynę kulącą się na łóżku. 
-Prze-przepraszam- wyjąkała cicho, ledwo słyszalnie. 
-Już idę- dodała po czym wstała z łóżka i poprawiła koszulę. 
-Nigdzie nie idziesz.- syknąłem. Spojrzałem na kobietę, a ona w tym samym momencie spoglądała na mnie. 
- A to kto? Oh córeczko znalazłaś sobie sponsora?-wypowiedziane przez nią słowa były przesiąknięte jadem, a sama kobieta podeszła niebezpiecznie blisko Leili. 
Jak ona mogła w ogóle coś takiego powiedzieć o tej małej szatynce? Przecież to najbardziej nieśmiała i strachliwa istota na ziemi. Miałem wrażenie, że wcale nie wie, że Leila się samookalecza, i że jest prawdopodobnie prześladowana w szkole. 
Matka szarpnęła dziewczynę za ramię, chciałem zareagować lecz do sali wszedł lekarz. 
-Dzień dobry panienko. Jak się czujesz?- Doktor Marks stanął w drzwiach z kilkoma papierami. 
-Do-dobrze- powiedziała z uśmiechem chociaż w rzeczywistości wcale nie była wesoła.
-Oh pani Simpson. Pani córka nie jest w najlepszym stanie, ledwo udało jej się przeżyć- wyszeptał w stronę kobiety, ale i tak to usłyszałem. 
-Leila będzie musiała tu jeszcze trochę czasu zostać i niezbędna będzie opieka psychiatry.- skrzywiłem się lekko, bo wiedziałem, że szatynce to się nie spodoba.
-Niech pan nie przesadza. Leila jest normalną dziewczyną. Dzisiaj wraca do domu. Ja się nią zaopiekuje. - odpowiedziała rodzicielka z udawaną troską. Miałem nadzieję, że lekarz przetrzyma ją w szpitalu, ale niestety pokiwał głową na słowa kobiety i wyszedł z sali wraz z nią i dał jej do podpisania kilka papierów. 
Podszedłem do dziewczyny i wpatrywałem się w nią przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć. 
-Wszystko w porządku?- serio, Justin? Ze wszystkich możliwych pytań wybrałeś akurat to? Skarciłem się w myślach i otwarłem usta aby coś powiedzieć, ale ona mi przerwała.
-T-tak wszystko w porządku. Przyzwyczaiłam się już- przytaknęła głową i posłała mi lekki uśmiech. Czyli co? Szatynka ma przerąbane w szkole jak i w domu? Jak mówiłem kiedykolwiek, że jest mi przykro to pomyślcie co czuję teraz. Nie mogę patrzeć jak dzieje jej się krzywda. Nie mogę, bo.. A zresztą po prostu tak nie może być.
Chwyciłem za notes, w którym bazgrałrm coś gdy dziewczyna spała i zacząłem pisać. Podałem zeszyt w jej stronę, a ona niepewnie go złapała. Patrząc na kartkę lekko się rozpromieniła na co sam się uśmiechnąłem. 
-Wiesz... Pomyślałem, że miłoby było gdybyś dostała kwiatka, a że jestem taki leniwy, że nie chciało mi się poszukać kwiaciarni to proszę o to twój kwiatek. Myślę, że zostanie na dłużej niż taki prawdziwy. 
-B-bardzo ładnie rysujesz-uśmięchnęła się. Spojrzałem w jej oczy, które niestety nie były wesołe. Bił od niej smutek i zmartwienie i wtedy już wiedziałem, że nie mogę jej tego zrobić...
__________________________
No i proszę mamy czwarty rozdział!
Jak myślicie o co chodzi Justinowi? 
5 komentarzy=następny
Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia jak nazwać ten rozdział. 
Taka informacja: 
Dodałam zakładkę informowani oraz kontakt.



7 komentarzy:

  1. To słodkie, jak Justin się nią opiekuje. Mógł przecież pójść do domu i nie przejmować się jej losem. On jednak został. Chyba mu na niej trochę zależy. Oby przy nim czuła się lepiej. Rozdział wspaniały, czekam na kolejny, weny <3
    goodnight-swertheart-ff.blogspot.com
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czuję,że będzie duużo miłości od Justina ^^
    Czekam z niecierpliwością na nn:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin taki opiekuńczy, troskliwy i oh, ah, eh :D ale ta mama grr już jej nie lubie ... Pozdrawiam i zapraszam na 5 :3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto... Nadrobiłam zaległości u Ciebie i co ? Moje serce zaczęło wariować w tym drobnym miejscu przeznaczonym dla organu pompującego krew... Zwyczajnie umieram ;--;
    Czekam na kolejny *.* tak zwyczajnie zakochałam sie <3

    Ps. Zapraszam do mnie , jutro najprawdopodobniej nowy rozdział ;))) http://utraconawiara.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholera, cholera, cholera!
    Czego nie może jej zrobić? Czy coś ominęłam? Jak mogłaś teraz skończyć!!!
    Czekam na nn i wpisuję się do informowanych!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi się to, że dodajesz zdjęcia pod rozdziałami :) Jej matka jest okropna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Pauliną Sz że zdjęcia pod rozdziałami są na prawde super to taki miły dodatek do rozdziału a rozdział przecudowny

    OdpowiedzUsuń