piątek, 20 lutego 2015

03.- Why do you did that?

Leila

Wyszłam z sali nie zwracając uwagi na Justina. Swoją drogą bardzo mi się podoba to imię. Wbiegłam schodami na górę, ale nie był to najlepszy pomysł. Zaraz po tym zobaczyłam Mike'a z kumplami, którzy zmieżali w moim kierunku. Odwróciłam się i przyspieszyłem krok, jednak Mike złapał mnie za nadgarstki i przyparł do ściany. Moje plecy mocno uderzyły o beton, a przez mój kręgosłup przeszedł przeszywający ból. Syk wydobył się z moich ust na co brunet tylko się zaśmiał. Przeklinam mój głupi umysł, który zaprowadził mnie tutaj. Próbowałam wyrwać się z uścisku, ale on był silniejszy. Za próbę ucieczki otrzymałam bolesne uderzenie w policzek. Przyłożyłam dłoń do twarzy. Moja skóra na policzku piekła bardzo intensywnie, mogę się założyć, że była teraz bardzo czerwona. Spojrzałam na uczniów, którzy bacznie przyglądali się całemu zdarzeniu. Żaden z nich mi nie pomógł. Nidgdzie nie widziałam chłopaka o bajecznie czekoladowych oczach. Pomógłby mi, prawda? Wreszcie jakaś osoba zwyczajnie ze mną pogadała bez oceniania mnie. Chciałam by wreszcie ktoś mnie polubił. Z moich rozmyśleń wyprowadził mnie Mike, który zbliżył rękę do mojej twarzy ściągając z mojego nosa okulary. Zanim się obejrzałam moje kujonki wylądowały na podłodze, a buty firmy nike je rozgniotły. Spojrzałam na chłopaka, który wciąż utrzymywał ten szyderczy uśmiech na twarzy.
-Do zobaczenia, suko-wyszeptał mi do ucha i poszedł śmiejąc się wraz z kolegami. Ukucnęłam i podniosłam okulary zbierając kilka dodatkowych szkiełek, które leżały na podłodze. Wstałam i zobaczyłam uczniów, którzy zaczęli się rozchodzić. Tak. Przedstawienie się skończyło. Dziękuję. Weszłam po schodach na najwyższe piętro gdzie znajdowała się moja ulubiona sala numer 301. Nigdy nie było tam przeprowadzanych lekcji. Wyjęłam wsuwkę z włosów i wsadziłem w zamek otwierając drzwi. Weszłam do środka  zamykając za sobą drzwi, ale ich nie zakluczyłam. Powolnym krokiem udałam się w stronę parapetu i na nim usiadłam. Z okna było widać dzieci bawiące się na placu zabaw przed przedszkolem. Jakaś dziewczynka płakała, bo jej sukieneczka się pobrudziła, podszedł do niej chłopczyk i dał jej kwiatka zerwanego z trawy obok. Dziewczynka się uśmiechnęła i dała mu buziaczka w policzek na co oboje się speszyli. Z moich oczu mimowolnie wypłynęły łzy.

Justin


To co zobaczyłem kompletnie mnie załamało. Dziewczyna siedziała na parapecie ściskając w ręku szkło. Z jej oczu płynęły łzy, ale uśmiech widniał na jej twarzy. Fałszywy uśmiech. Drugą ręką rysowała jakieś wzory na oknie, a stopami wystukiwała rytm jakiejś piosenki cicho pomrukując. Podszedłem bliżej i niepewnie dotknąłem jej zaczerwienionego policzka.
-Będzie ładny siniak, nieprawdaż?- zaśmiała się patrząc mi w oczy. 
Okej.. Coś dziwnego dzieje się z tą dziewczyną. Jak w ogóle zdołała mi coś powiedzieć bez zająknięcia się? I dlaczego spojrzała mi w oczy na tak długo? Rozluźniła rękę tym samym kawałki szkła spadły na podłogę. Nieliczne zostały w dłoni, wyjęła je powoli sprawiając sobie celowy ból. Uniosła jedno szkiełko i zbliżyła do twarzy. 
-Przestań!- krzyknąłem na dziewczynę przytrzymując jej ręce z dala od twarzy.
-Dlaczego to robisz? - spytałem ciszej. Kto normalny rani samego siebie?
-Cóż... Wszyscy dookoła ranią mnie. Więc dlaczego nie mogę tego dokończyć?- znów na mnie spojrzała przenikliwym wzrokiem. Powiem szczerze, że wolę gdy się jąka i co chwilę rumieni niż zachowuję jakby właśnie spadła z drzewa. 
Pokręciłem głową i na nią spojrzałem. Coś się zmieniło.
-Gdzie są twoje okulary, widzisz coś w ógole?- zmarszczyłem czoło, czekając na odpowiedź.
-Nie jestem ślepa! Po prostu czasem nie widzę za dobrze.- odpowiedziała wydobywając z siebie głośny chichot. Zachowywała się jakby była naćpana lub pijana. Podniosła swoją torbę i wsadziła  rękę do jednej z kieszeni i wyciągnęła kosmetyczkę. Odwróciła się do mnie tyłem i założyła okulary. Tym razem odwróciła się w moim stronę. 
-I jak wyglądam?- spytała sarkastycznie ukazując się. Spojrzałem na jej okulary. Szkła były popękane, a gdzie niegdzie brakowało ich całkowicie. To wyjaśnia skąd miała to szkło, które znajdowało się w jej dłoni.
-No cóż jak zawsze wyglądasz pięknie, ale myślę, że lepiej by było abyś kupiła sobie nowe okulary- uśmiechnąłem się lekko.
-T-tak m-masz rację.- znów zaczęła się jąkać.
-Justin.- wyszeptała z pustką w oczach. Po raz pierwszy powiedziała moje imię. Tak pięknie brzmiało gdy wydobyła je ze swoich ust.
-Tak, Leila?- spytałem cały czas patrząc na dziewczynę.
-My-Myślę, że za-zaraz ze- nie zdążyła dokończyć wypowiedzi, bo jej ciało powoli  zsunęło się z parapetu. Co jest kurwa? Byłem przerażony, co mam robić? Podniosłem ją delikatnie oprócz  ran na dłoni zobaczyłem głębokie cięcia na nadgarstkach. Czy ona rozmawiała ze mną w takim stanie? Na jej ciele było jeszcze kilka siniaków i zadrapań. Wyszedłem z sali z dziewczyną na rękach. Zacząłem biec w kierunku innych sal. 
-Pomocy! - krzyk wydobył się z moich ust z powodu przerażenia. Bez pukania, otworzyłem drzwi z numerem 243 przez co zyskałem zdziwione spojrzenia.
-Proszę niech pani mi pomoże.
Kobieta stała z szeroko otwartymi oczyma jakby zszokowana sytuacją.
-Kurwa, niech ktoś zadzwoni po karetkę ona zaraz się wykrwawi!-wrzasnąłem upewniając się, że każdy mnie usłyszał. Spojrzałem na dziewczynę leżącą, a bardziej zwisającą na moich rękach. Miała zamknięte oczy. Wyglądało jakby spała, ale jej nacięte nadgarstki zdradzały wszystko. Położyłem dziewczynę na jednej z ławek uprzednio wyrzucając  wszystkie rzeczy, które znajdowały się na niej i łagodnie mówiąc wypraszając uczniów siedzących przy niej. Chwyciłem za ścierkę leżącą na oknie rozrywając ją na pół. Zawiązałem ją na jej na nadgarstkach tamując krew. Nie wiem czy zrobiłem dobrze. Tam jest bardzo dużo zarazków może wdać się zakarzenie. 
Jakiś uczeń chwycił telefon i wybrał numer na pogotowie. Zniecierpliwością czekałem aż lekarze się tu pojawią. Cały czas patrzyłem na szatynkę. Wyglądała tak spokojnie, a tak na prawdę nic nie było w porządku. Do sali wparowało kilku mężczyzn w charakterystycznych kombinezonach. Natychmiastowo skierowali się w stronę dziewczyny. 
-Co z nią?- odezwał się jeden z nich dopiero podchodząc.
-Próba samobójcza- odpowiedział drugi. Czy ona na prawdę chciała to zrobić? Chciała się zabić? Umrzeć? Zniknąć? Zapomnieć?
________________________________
Ten rozdział jest trochę dłuższy od poprzedniego.
Bardzo zależy mi abyście komentowali, a więc:
5 komentarzy=następny rozdział.
Ask: loser890

Jeżeli chcecie być informowani dajcie tu swojego aska/Twittera 
Pozdrawiam <3

9 komentarzy:

  1. Jak zawsze zajebist, kocham tego bloga :) Leila nie może umrzeć! Nie uśmiercaj jej! Coś czuje że Justin się zakochał ... Nie lubie tego Mikea ... Myśli że jest lepszy od wszystkich i wgl ... Mam nadzieję że Leila wkońcu mu się postawi. Pozdrawiam i weny życzę. Zapraszam do mnie na 4 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, to takie smutne, że przez rówieśników i ich, za przeproszeniem, zjebane pomysły chciała się zabić. Dobrze, że Justin znalazł ją na czas. Mam nadzieję, że on jako jedyny jej pomoże, zdoła oswoić ją ze światem. Czekam na kolejny, weny <3
    goodnight-sweetheart-ff.blogspot.com
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jacy ludzie potrafią być okropni, żeby tak ranić niewinną dziewczynę...:')
    Justin jako hero hihi
    Czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak fajnie się zapowiadało. A ona chciała się zabić...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Twojego bloga ��

    OdpowiedzUsuń