Dni mijały, a Justin wciąż nie pojawiał się w szkole nie dając dziewczynie żadnego znaku życia. To nie tak, że nie chciał po prostu nie mógł. Zachorował i to na zapalenie płuc. Nie mógł wyjść choć na chwilę na dwór zwarzając na to, że była zima. Nie mógł też do niej zadzwonić, bo nie miał jej numeru telefonu. Bał się o nią i to cholernie mocno.
Tym czasem Leila kolejny dzień spędzała w strachu. Nie miała osoby, która mogłaby ją obronić. Justina nie było od prawie tygodnia i przez te sześć dni non stop była popychana i wyśmiewana. Weszła do szkoły powolnym krokiem pozostawiając swoją głowę spuszczoną. Jedyne o czym marzyła to wrócić na peron i porozmawiać z Lukiem. Zbliżyli się do siebie. Czuli się pewniej w swoim towarzystwie. Rozumieli się doskonale. Jednak jego sytuacja była zupełnie inna. Uciekł z domu, ponieważ jego rodzicie nie zwracali na niego uwagi. Czuł się zwyczajnie niekochany. Dawali mu pieniądze licząc na to, że wynagrodzi mu to krzywdę, którą mu wyrządzili. Jednak on chciał mieć po prostu poczucie miłości, której nie zaznał w domu, przez to znalazł pocieszenie w narkotykach oraz alkoholu.
Zaspała więc udała się do budynku w porze lunch'u. Przeszła przez wielkie drzwi oddychając niespokojnie. Nałożyła na tackę kanapkę z serem, za którą chwilę wcześniej zapłaciła rudowłosej kucharce. Stanęła w miejscu zastanawiając się nad czymś.
-Ej! Usiądź tam!-z zamyślenia wyrwał ją głos Mike'a, który wskazywał ręką na stolik przy śmietniku.
-Tam jest twoje miejsce, śmieciu-parsknął śmiechem uderzając w tył jej głowy. Zacisnęłam powieki pocierając obolałe miejsce. Odłożyła tacę na ladę łapiąc pożywienie w dłoń. Chciała wybiec jak najszybciej lecz nie fartem wpadła na blondynkę natychmiast tego żałując. Jedzenie z jej tacy pod wpływem zderzenia rozlało się po całym ciele Kristen. Twarz blondyny przybrała kolor purpury, a jej klatka piersiowa zaczęła się niespokojnie unosić.
Tym czasem Leila kolejny dzień spędzała w strachu. Nie miała osoby, która mogłaby ją obronić. Justina nie było od prawie tygodnia i przez te sześć dni non stop była popychana i wyśmiewana. Weszła do szkoły powolnym krokiem pozostawiając swoją głowę spuszczoną. Jedyne o czym marzyła to wrócić na peron i porozmawiać z Lukiem. Zbliżyli się do siebie. Czuli się pewniej w swoim towarzystwie. Rozumieli się doskonale. Jednak jego sytuacja była zupełnie inna. Uciekł z domu, ponieważ jego rodzicie nie zwracali na niego uwagi. Czuł się zwyczajnie niekochany. Dawali mu pieniądze licząc na to, że wynagrodzi mu to krzywdę, którą mu wyrządzili. Jednak on chciał mieć po prostu poczucie miłości, której nie zaznał w domu, przez to znalazł pocieszenie w narkotykach oraz alkoholu.
Zaspała więc udała się do budynku w porze lunch'u. Przeszła przez wielkie drzwi oddychając niespokojnie. Nałożyła na tackę kanapkę z serem, za którą chwilę wcześniej zapłaciła rudowłosej kucharce. Stanęła w miejscu zastanawiając się nad czymś.
-Ej! Usiądź tam!-z zamyślenia wyrwał ją głos Mike'a, który wskazywał ręką na stolik przy śmietniku.
-Tam jest twoje miejsce, śmieciu-parsknął śmiechem uderzając w tył jej głowy. Zacisnęłam powieki pocierając obolałe miejsce. Odłożyła tacę na ladę łapiąc pożywienie w dłoń. Chciała wybiec jak najszybciej lecz nie fartem wpadła na blondynkę natychmiast tego żałując. Jedzenie z jej tacy pod wpływem zderzenia rozlało się po całym ciele Kristen. Twarz blondyny przybrała kolor purpury, a jej klatka piersiowa zaczęła się niespokojnie unosić.
-Prze-przepraszam, n-nie chc-chciałam -wyszeptała Leila asłaniając twarz dłońmi.
-Wiem, że zrobiłaś to celowo wredna suko!-krzyknęła szarpiąc dziewczynę. Nie chciała tego zrobić, to był zwykły przypadek. Zanim się obejrzała pełny kubeł śmieci wylądował na jej głowie, oblepiając jej długie włosy. Jej ubranie całe przesiąknięte było przeróżnymi substancjami od jeszcze ciepłych napoji po kawałki niezjedzonego mięsa. Wszyscy wokoło śmiali się z szatynki podczas gdy ona ledwo powstrzymywała łzy, które cisnęły się do jej oczu. Obserwowała parszywe twarze tych, którzy perfidnie wyzywali nawet bez chwili zastanowienia. Nie zwracali uwagi na to, że to może niszczyć ją od środka. Każde obraźliwe słowo brała do serca i w końcu sama uwierzyła w to co mówią o niej inni. Niektórzy uczniowie robili jej zdjęcia publikując je na facebookowej tablicy. Podniosła się powoli z miejsca otrzepując odzież z jedzenia. Kiedy już w miarę się ogarnęła uniosła niepewnie głową napotykając przeszywające spojrzenie Kristen. Można było w nich zobaczyć budującą się nienawiść. Nie minęło nawet pięć sekund, a dłoń przyozdobiona biżuterią miała bliskie spotkanie z twarzą Leili zostawiając po sobie krwisty ślad. Szatynka wyswobodziła się z jej uścisku i szybko wybiegła ze szkoły wsiadając do autobusu.
Justin leżał na łóżku przekręcając się po raz kolejny. Próbował zasnąć, ale za każdym razem gdy już odpływał przed oczami pokazywał się mu obraz Leili. Przekręcił się niechętnie na lewy bok słysząc dźwięk powiadomienia. Chwycił telefon, który już dawno upadł na podłogę, ale jakoś nie miał ochoty go podnieść. Włączył portal, z którego owe powiadomienie otrzymał. Kikając na ikonkę ziemi zmarszczył brwi.
Mackenzie Stewart dodała nowe zdjęcie
"Nasza królowa obciachu" Tak brzmiał podpis pod nim. Na fotografii znajdywał się nikt inny jak ona-dziewczyna z ławki. Wytrzeszczył oczy orientując się, że to Leila siedziała na podłodze opsypana śmieciami. Jej twarz wykrzywiona była w smutnym grymasie, a w oczach widać było łzy. Zjechał niżej czytając komentarze. Wszyscy pisali obraźliwe słowa w stronę szatynki, a Justin nerwowo przygryzał wargę. Gdy przeczytał ostatni warknął głośno przeczesując swoje włosy. Bez zastanowienia wstał zakładając na siebie czarną bluzkę i bluzę. Nie obchodziło go to, że jego stan zdrowia może się pogorszyć. Chciał tylko upewnić się, że jego księżniczka jest cała. W pośpiechu wsunął supry na nogi upewniając się czy kluczyki od samochodu znajdują się na miejscu. Zbiegł po schodach niechcący popychając Jazzy, która zmarszczyła brwi w zdziwieniu. Nawet nie przepraszając stawiał kolejne kroki zakładając szalik.
-Justin, co ty wyrabiasz? Wracaj do łóżka!-wykrzyknęła z przerażeniem Pattie w stronę szatyna. Martwiła się o niego. Bała się, że znów wrócił do tego co kiedyś. Pokręcił głową wychodzàc na zimne powietrze. Przeklął pod nosem pogodę, która panowała dzisiejszego dnia. Chłód przedostał się do jego organizmu przez co przez ciało chłopaka przeszedł dreszcz. Potarł dłonie w celu ogrzania się i otworzył drzwi od samochodu siadając na skórzaną tapicerkę. Domyślał się, że szatynka nie została po całym incydencie w szkole więc jedyne co mu zostało to udanie się do jej domu, którego szczerze nienawidził.
Wbiegł po schodach pukając do drzwi, a chwile potem przed jego oczami stanął niewysoki, widocznie zasmucony chłopak.
-Siema, chłopie.- powiedział promiennie Justin zachowując się przy tym jakby nie dzieliła ich żadna różnica wieku. Brad wzruszył ramionami obojętnie odpowiadając krótkim "Hej". Tęsknił za siostrą. Brakowało mu osoby, która by go przytuliła podczas chodzenia spać. Nie był już taki mały, ale zwyczajnie tego potrzebował. Chwilę potem do ich uszu dobiegł dźwięk stupotu małych nóżek. Szatyn widząc malutką Lily, która zbliżała się w jego kierunku wystawił ręcę podnosząc ją i kręcąc się wokoło. Złożył pocałunek na jej cieniutkich włosach , uśmiechając się łagodnie.
Poczuł ramiona oplatające się wokół jego ciała i momentalnie coś zakuło go w sercu. Bradley przytulił się do niego jakby byli jakimiś zaginionymi braćmi, którzy nigdy się nie widzieli. Odstawił dziewczynkę na ziemię przytulając bruneta. Ten po chwili wyswobodził się z uścisku.
-Przepraszam, po prostu jest mi smutno- powiedział tak, aby jego młodsza siostra nie słyszała nie chciał jej smutku.
-Oj przestań. Możesz zawsze na mnie liczyć. Jesteśmy przecież przyjaciółmi, nie?-spytał uśmiechając się pogodnie. Wiedział jak obchodzić się z dziećmi i bardzo lubił z nimi przebywać. To tak jakby przeżywać dzieciństwo razem z nimi. Szkoda tylko, że ich dzieciństwo nie było takie jakie być powinno. Pokiwał głową ocierając dłońmi łzy.
-Leila jest u ciebie?-spytał chłopiec pociągając nosem. To pytanie kompletnie zbiło szatyna z tropu.
-Jak to u mnie? Nie ma jej tutaj?-spytał szybko. Zmartwienie przenikało przez jego słowa.
-Już od prawie tygodnia jej nie ma.-odparł. Panika. Panika to uczucie, które rozprzestrzenia się po naszym organiźmie w mgnieniu oka i pochłania nas od środka. Przestajemy normalnie funkcjonować i nie wiemy co robić. To właśnie czuł Justin. Stał z uchylonymi ustami wpatrując się w bruneta. Nie wiedział co powiedzieć. Jeszcze bardziej bał się o dziewczynę.
-Ale jak to? Nie zostawiła żadnej kartki?
-zadawał kolejne pytania z przejęciem, bo nie wiedział co ma zrobić i gdzie jej szukać.
-Zostawiła.. Chodź.-wskazał ręką na schody, które były drogą do ich pokoi. Justin wziął Lily na ręce i powędrowali po drewnianej powierzchni. Kiedy znaleźli się w pomieszczeniu zapewne, które należało do rodzeństwa Leili co można było stwierdzić po porozwalanych kredkach i zabawkach na podłodze, podeszli do szuflady, z której Bradley wyjął małą karteczkę.
"Hej dzieciaki!
Na początek.. Pamiętajcie, że jesteście dla mnie wszystkim i bardzo Was kocham. Musiałam się wynieść, bo nie dogadywałam się z mamą. W żadnym razie nie obwiniacie się za to.
Proszę nie pokazujcie jej tego listu, zgoda?
Bradley opiekuj się Lily. Wierzę, że dasz sobie radę.
Kocham Was, Leila."-szatyn przeczytał list, który napisany był koślawym pismem. Zapewne się spieszyła. Pomiędzy wersami było kilka serduszek, a na samym dole niezdarnie nabazgrana lokomotywa. Czy to był jakiś znak? Czy po prostu nic nieznaczący rysunek? Ale.. Po co miałaby rysować coś takiego? Zbiegł po schodach, a dzieciaki zrobiły to samo. Już chciał otwierać drzwi kiedy usłyszał cichy głos dziewczynki.
-Justin zrobisz nam coś do jedzenia? -spytała myląc niektóre słowa. Była bardzo głodna. Nie jadła nic przez cały dzień. Justin pokiwał twierdząco głową. Chciał jak najszybciej zobaczyć Leile, ale wiedział też, że rodzeństwo jest dla niej najważniejsze i musiał się nimi zaopiekować. Zaniepokojeniem z każdą minutą bardziej zapełniało jego umysł. Nie miał pojęcia co się działo z szatynką i to nie dawało mu spokoju. Przeszukiwał kolejno szafki w celu znalezieniu jakichś składników, ale nic nie wpadło mu w oczy. Zdzwił się, ponieważ jedzenie, które kupił wtedy z dziewczyną powinno jeszcze zostać. Ukucnął otwierając szafkę pod zlewem. Uniósł brwi do góry zauważając różne gatunki alkoholu w tamtym miejscu. Wiedział, że należały do matki jego przyjaciółki. Westchnął głośno na wspomnienie tej okropnej kobiety. Odnalazł na jednej z rozwalających się półek torebkę z budyniem. Nie było nic innego więc był zmuszony nakarmić ich tym czymś. Wykonał "danie" zgodnie z instrukcją przygotowania i podał dzieciom posyłając im uśmiechy. Pożegnał się z nimi i wyszedł.
Wsiadł do samochodu natychmiastowo wkładając kluczyki do stacyjki. Bez zastanowienia ruszył na peron. Nie wiedział czy to tam się znajdowała, ale po co by był ten cały rysunek? I gdzie zwykle mieszkają osoby bez domu? No właśnie.
Ustawił swojego czarnego Range Rover'a przy ulicy i pobiegł w stronę owego miejsca. Przechodził obok pędzących pociągów przepełnionych ludźmi, którzy wracali ze swojej pracy. Krążył tam już ponad godzinę. Powoli tracił nadzieję na to , że ją kiedykolwiek znajdzie. Gdy chciał się odwrócić do jego uszu dobiegł dźwięk śmiechu, który rozpozna wszędzie. Obejrzał się za siebie zauważając dwie sylwetki znajdujące się na ławce. Dziewczyna trzymała w ręce butelkę z niezidentyfikowaną cieczą. Siedziała na kolanach blondyna co chwila odchylając głowę w tył z powodu niepochamowanego śmiechu. Kiedy Justin zorientował się kim jest ta dziewczyna zagotowało się w nim. Nie mógł znieść myśli, że jakiś chłopak był blisko niej. Podbiegł do nich, a jego szczęka wciąż była zaciśnięta. Złapał dziewczynę w tali odwracając ją tak, aby stali ze sobą twarzą w twarz. Mimo wysokiej zawartości alkoholu we krwi Leila zorientowała się kto chwyta jej ciało. Wszędzie rozpoznałaby jego idealne dłonie. Odwróciła się w stronę szatyna i odrazu zarzuciła ręce na jego szyję posyłając figlarny uśmieszek. Chłopak wyczuł zapach piwa bijący od Leili i zrozumiał jej zachowanie. Cieszył się, że ją znalazł, i że nic poważnego jej się nie stało. Zauważył torbę, która z pewnością należała do niej i chwycił za jej pasek. Pociągnął dziewczynę za dłoń przez co z jej ust wydobył się chichot.
-Widzę, że ktoś tu jest napalony. Zwolnij, zdążymy.-wybełkotała pomiędzy śmiechem czując uścisk chłopaka na jej kończynie.
Otworzył drzwi od samochodu pomagając przyjaciółce do niego wsiąść ta lekko się zaśmiała. Alkohol wygrywał walkę z jej ciałem. Justin usiadł przed kierwonicą trzaskając drzwiami. Był lekko zirytowany tym, że tak łatwo dała się upić.
-Jesteś słodki.- stwierdziła po chwili obserwowania jego twarzy. Uśmiechnęła się, a po chwili zasnęła. Pokręcił głową na jej niewinność unosząc kąciki ust w górę.
-Oj żebyś wiedziała jaka ty jesteś słodka, moje kochanie.-westchnął korzystając z tego, że była już dawno w objęciach Morfeusza nie słysząc tego co do niej mówi.
-Kocham Cię.-powiedział cicho spoglądając na małą szatynkę i zwilżył usta językiem.
_____________________________________________
Hej misie!
Mamy już 14 rozdział!
14 kwietnia mijają 2 miesiące od założenia bloga!
Chciałabym Wam podziękować za tak dużą liczbę wyświetleń. Nigdy nie spodziewałbym się, że czytać mnie będzie tak wiele osób. 5 komentarzy pod rozdziałami to dla mnie wiele, a co dopiero 16, 20? Jesteście niesamowici!
Jak Wam się podoba kiteczka Justina? Hahaha ;D Jutro poniedziałek jak bardzo się cieszycie?
Ja mam tylko 5 lekcji! To chyba najlepszy poniedziałek :').
Lots of love xx
Justin jest taki słooodki ♥ *-*.
OdpowiedzUsuńJak zawsze, cudowny rozdział! Nie mogę się doczekać następnego. Ciekawią mnie dalsze poczynania Justina.
O Kurwa czy on jej wyznał miłość WOW szkoda tylko że ona nie jest tego świadoma ale wszystko w swoim czasie !!!
OdpowiedzUsuńJAAAA TO KOCCCCCCCCCHAAAAAAAAAAAAAAAM
OdpowiedzUsuńPiękny blog. Zakochałam się w nim, cudo. Powiedział to (!) ale szkoda ze tego nie usłyszała
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, jak zawsze!
OdpowiedzUsuńO jej *.*
OdpowiedzUsuńNo no Justin chorowitku, przecież to zapalenie ploc może mu sie coś stac: / Leila jest strasznie cierpliwa i niesmiala, ja bym nie wytrzymala. Musze przygotować się do szkoly wiec do nastepnego: )
OdpowiedzUsuńSłodko super czekam na nn
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie! ;))
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny! <3
OdpowiedzUsuńczekam na szczerą rozmowę pomiędzy nimi!<3 ♥
czekan na nn ♥♥
Zaczynając od notki pod rozdziałem -nie wspominaj przy mnie o kiteczce Justina ahahahahah, najchętniej sama bym mu te włosy ścięła, razem z kiteczką xd
OdpowiedzUsuńA wracając do rozdziału, Boże, na końcówce się narmalnie rozpłynęłam, to było cholernie słodkie. I Justin w końcu powiedział to na głos. Może Leila jeszcze tego nie słyszała, ale to już zawsze bliżej do tego, żeby stworzyli prawdziwą, kochającą się parę. Dobrze, że Leila trafiła na kogoś takiego, jak Justin, kto zawsze chciał jej pomóc. Weny, misia <3
18th-street-jbff.blogspot.com
Kiedy następny????!!!!! Ja chce już!!!! <3 kocham to opowiadanie, kocham!!!!
OdpowiedzUsuńOdpowiedz kiedy następny???
O BOŻE, O bOŻE O BOOOOŻEEEEE!!! Kocham Cię Justin, Jezu chcę zeby byli już razem :(. Jak długo mam czekać na to aż on ją poprosi o to żeby została jego dziewczyną? ;-;. Ugghhh nienawidzę czekania -.-. Rozdział cuudooownyyyyyyyyyy!!!!!!!!! ♥ + zapraszam do mnie :3 jest już 4 rozdział! ;3
OdpowiedzUsuńDaj nick do twojego opowiadania ;)
UsuńKiteczka Justina hmm co moge powiedzieć jest.... Zabawna ;) ,ale wolę go bez niej :)))
OdpowiedzUsuńAle mu we wszystkim idealnie ;D
A co do rozdziału świetny czegoś takiego się nie spodziewałam <3
Poprostu kocham to opowiadanie ;**
Życzę weny kochana =D
~isiabieber
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award ;) wszystkie informacje znajdziesz na moim blogu http://change-me.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńNominuję cię do Liebster Award
OdpowiedzUsuńWięcej informacji u mnie :D
http://you-smile-i-smile-baby.blogspot.com/
Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać to opowiadanie. Po prostu czytając to nie raz miałam łze w oku, to co piszesz jest genialne. Czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuń~Nowa czytelniczka :)
Hej, dawno mnie tu nie było.
OdpowiedzUsuńNa początek: zmieniłam nazwę i ikonkę, więc pewnie nie kojarzysz mnie - Asia z "Love, Sel" oraz "I'm not alone" :)
Wiem, dawno nie komentowałam.
Szczerze mówiąc nawet nie czytałam rozdziałów.
Ostatnio poprawiłam trochę oceny, ale nadal nie są zadowalające, więc kiedy się z wszystkim uporam, wrócę tu i nadrobię czytanie.
Na moim blogu też niedługo pojawi się rozdział.
Życzę weny, niedługo tu wrócę :)
Justin jest taki słodki. Cudo!
OdpowiedzUsuńKońcówka przecudowna
OdpowiedzUsuń