Czytasz-komentujesz-motywujesz
Leila
-Justin proszę musisz jakoś stąd wyjść. Szybko.-jęknęłam przeczesując włosy. Byłoby bardzo źle gdyby moja mama zobaczyła tu Justina. Naprawdę bardzo źle..
-Nigdzie nie idę. Nie pozwolę, aby coś ci się stało.-uparł się. Dlaczego to musi być takie trudne? Złapałam go za rękę i pobiegłam do pokoju.
-Po prostu wyjdź na balkon. Potem znowu wejdziesz okej?-spytałam mając nadzieję, że się zgodzi. Pokiwał głową na tak. Sukces. Otworzył drzwi balkonowe stawiając stopy na kafelkach, zamknęłam je za nim czując chłód powietrza na ciele. Położyłam się na łóżku słysząc kroki, które zmierzały w stronę mojego pokoju. Przykryłam się kołdrą zamykając oczy. Tak wiem to było bardzo mądre. Dźwięk otwieranych gwałtownie drzwi sprawił, że moje powieki lekko drgnęły. Kobieta szarpnęła za moje ramie przez co z moich ust wydobył się jęk bólu. Złapałam za materac i podniosłam się do pozycji siedzącej.
Widziałam jak ręka matki unosi się ku górze, a następnie ląduje na moim policzku. Moja twarz zaczęła piec zacisnęłam mocniej materiał pod ciałem, a po chwili znów poczułam uderzenie, tym razem było ono wymierzone z pięści. Może nie bolało to tak jak czasami, ale po prostu miałam tego dość. Miałam dość tego, że za każdym razem gdy przychodziłam do domu bałam się co może się wydarzyć. Bałam się, że jedno uderzenie więcej może zaważyć nad moim życiem. Chociaż chciałam umrzeć, bo może byłoby łatwiej?
Teraz już wiem dlaczego Piotruś Pan nie chciał dorosnąć. Gdy byłam mała moim marzeniem było by stać się "dużą". Pamiętam jak tupałam nogami, gdy ktoś nazywał mnie "dzieckiem" lub "małą". Dlaczego tak bardzo chciałam dorosnąć?
Wtedy wszystko było kolorowe i pełne radości. Po raz kolejny dłoń matki spotkała się z moim policzkiem, a potem jak gdyby nigdy nic wyszła z pokoju.
Podeszłam do drzwi balkonowych otwierając je. Chłopak popchnął drzwi tak, aby mógł przejść i w zaledwie dwie sekundy znalazł się obok mnie. Podniósł mój podbródek tak, że miał idealny widok na moją twarz. Zacisnął usta marszcząc brwi i położył rękę na moim policzku lekko go gładząc. Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Co on robi?-spytałam sama siebie. Odgarnął kosmyk włosów, który niesfornie opadł na moją twarz i założył go za ucho. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki, w których można było zauważyć niepokój jak i opiekuńczość. On też spojrzał w moje oczy przez co poczułam się niekomfortowo. Zwilżył językiem usta pozostawiając je rozchylone. Pierwszy raz tak długo utzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Spuściłem głowę, a moje włosy znów opadły na czoło. Usiadłam na łóżku.
-Wszystko okej?-spytał chyba nie za bardzo myśląc. Pokiwałam głową na tak. W rzeczywistości nic nie było w porządku. Nie chciałam dłużej tkwić tak beznadziejnej sytuacji.
-Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś, Justin. Ale.. Musisz już iść.-powiedziałam patrząc na niego ukradkiem. Podrapałam się po głowie i podbiegłam do chłopaka zakładając mu ręcę na szyje. Raz się żyję. Chłopak oplótł ramiona wokół mojej tali sprawiając , że poczułam się cholernie dobrze. No hej! Nie każdy ma żywego misia, tak jak ja. Podobno uścisk powinien trwać przynajmniej dziesięć sekund, aby sprawdzuć czy ktoś cię lubi. Justin chyba mnie lubi. Nawet nie wiecie jakie to fajne uczucie. Nikt nie przyjaźnił się ze mną odkąd skończyłam dziewięć lat. Dzieci nie lubiły mnie za bardzo i już wtedy mi dokuczano. Nie mówiłam o tym nikomu, bo uważałam, że tak jest lepiej. Stworzyłam wokół siebie barierę, która odstraszała innych. Wiecznie chodziłam ze spuszczoną głową nie chcąc by ktoś zobaczył smutek w moich oczach. Nie jeździłam na szkolne wycieczki, nie brałam udziału w żadnych konkursach ani zabawach. Byłam inna. Nie cieszyłam się z życia tak jak moi rówieśnicy. Czasami na mojej twarzy gościł uśmiech, ale była to tylko przykrywka. Uśmiechałam się udając przed wszystkimi, że jest okej, ale tak naprawdę umierałam.
Poluźniliśmy uścisk spoglądając na siebie. Szatyn uśmiechnął się do mnie, a następnie otworzył drzwi żegnając mnie krótko.
-Obiecuję, że nikt mnie nie zauważy.-położył rękę w okolicach serca.
-Pamiętaj, że jestem ninja!-wykonał dziwny ruch rękami wychodząc. Skąd on ma tyle energii na to wieczne wygłupianie się..
Postanowiłam coś zmienić. Wyjęłam sportową torbę z szafy zaczynając pakować potrzebne mi rzeczy. Odsunęłam łóżko i sięgnęłam ręką po przedmiot, który zawsze tam był. W mojej ręce znalazł się jasnoróżowy pamiętnik poozdabiany przeróżnymi rysunkami. Spakowałam go do torby , w której nie było już prawie miejsca i ją zamknęłam. Zegar wskazywał już prawie północ więc pomyślałam, że to dobry moment. Otworzyłam drzwi jak najciszej mogłam i zeszłam po schodach na dółuważając, abym nie stworzyła niepotrzebnego dźwięku. Na szczęście mojej matki nie było więc spokojnie założyłam trampki na nogi. Nałożyłam na siebie kurtkę zapinając ją po samą szyję. Może tegoroczna zimna nie była mroźna, temperatura była na plusie to momentami wiatr był niemiłosiernie srogi. Ostrożnie wsunęłam klucz do zamka przekręcając go. Popchnęłam lekko drzwi wychodząc i zamknęłam je za sobą zakluczając. Poprawiłam torbę na ramieniu wrzucając tam uprzednio metalowy przedmiot. Stawiałam kolejno ciche kroki na schodach, aby nie wzbudzić podejrzeń sąsiadów. Kiedy znalazłam się już na zewnątrz zobaczyłam wyłaniającą się sylwetkę z za rogu. Podbiegłam w miejsce kontenerów na śmieci i ukucnęłam modląc się, aby rodzicielka mnie nie zauważyła. Kobieta zniknęła za drzwiami, a ja odetchnęłam z ulgą. Wstałam z miejsca i od razu poczułam jak zimne powietrze uderza w moje ciało. Wyszłam przez bramę, o dziwo była otwarta. Szczerze powiedziawszy nie miałam pojęcia co chcę zrobić. Poszłam na najbliższy przystanek, a już po chwili zauważyłam pojazd świecący intensywnymi lampami. Wsiadłam do niego, a już po chwili byłam na dworcu kolejowym. Nie chciałam nigdzie wyjeżdżać, bo nie miałam gdzie. Chciałam żyć w spokoju. Szłam wzdłuż peronu, a wiatr lekko rozwiewał moje włosy. Rozejrzałam się po przestrzeni zauważając ławkę, na której siedział chłopak o jasnych włosach. Bez zastanowienia usiadłam obok niego. Podciągnęłam nogi do brody sprawiając sobie więcej ciepła.
-Ładny mamy dzisiaj wieczór nieprawdaż?-spytał spoglądając na mnie odwróciłam głowę w jego stronę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego niebieskie tęczówki. Zaciągnął się, następnie wypuszczając kółka z dymu. Pokiwałam głową bawiąc się brandoletką.
-Spójrz na tego kolesia-wskazał na mężczyznę, który z frustracji przeczesywał włosy.
-Jak myślisz czemu się wkurzył?-spytał, a ja wzruszyłam ramionami. Nie czułam się pewnie w jego towarzystwie.
-Co ty taka małomówna jesteś?-zaśmiał się wyciągając dłoń w moją stronę.
-Luke-przedstawił się, a ja niepewnie ją uścisnęłam.
-Leila.-uśmiechnęłam się lekko, a on to odwzajemnił uwydatniając swój kolczyk w wardze.
-Chcesz?-podał mi skręta, a ja niepewnie na niego spojrzałam. Pokiwałam przecząco głową. Nigdy tego nie robiłam.
-No weź. chociaż spróbuj. Po prostu się zaciągnij. To ci pomoże.-zapewnił blondyn. Chwyciłam rulonik w dłoń i przysunęłam do ust zaciągając się. Zakrztusiłam się przez co uzyskałam śmiech chłopaka.
-Zawsze tak jest za pierwszy razem.-oddałam mu go z powrotem podziwiając jego poczynania. Trzeba było przyznać, że przystojny z niego chłopak.
-Chcesz?-podał mi skręta, a ja niepewnie na niego spojrzałam. Pokiwałam przecząco głową. Nigdy tego nie robiłam.
-No weź. chociaż spróbuj. Po prostu się zaciągnij. To ci pomoże.-zapewnił blondyn. Chwyciłam rulonik w dłoń i przysunęłam do ust zaciągając się. Zakrztusiłam się przez co uzyskałam śmiech chłopaka.
-Zawsze tak jest za pierwszy razem.-oddałam mu go z powrotem podziwiając jego poczynania. Trzeba było przyznać, że przystojny z niego chłopak.
Wyjęłam z torby bluzę, którą dał mi Justin i założyłam ją na siebie zaciągając się jej zapachem. Sprawiało to wrażenie jakby mnie przytulał. Wstałam z ławki i oparłam się o ścianę jakiegoś budynku zjeżdżając w dół. Luke usiadł obok czym mnie bardzo zaskoczył.
-Dobranoc.-powiedziałam zamykając oczy.
-Dobranoc-odpowiedział.
*Poranek*
Obudziłam się, ponieważ do moich uszu dotarł przeraźliwy dźwięk ocieranie się metalu o siebie. Pociąg zachamował tak gwałtownie, że aż iskry poleciały z jego kół. Otworzyłam leniwie oczy ziewając. Kto by pomyślał, że będzie mi się tu lepiej spało? Zwróciłam uwagę na to, że obok mnie nie ma już blondyna. Wstałam poprawiając ubranie.
-Buu!-usłyszałam koło mojego ucha na co od razu podskoczyłam kładąc dłoń na klatce piersiowej.
-Jesteś głupi!-walnęłam go pięścią w ramię. Zrobił minkę smutnego pieska.
-To bolało.-wypowiedział te słowa niczym małe dziecko. Zaśmiałam się krótko, a on zawtórował. Nie znałam go nawet jednego dnia, ale już go polubiłam.
-Muszę iść.-jęknęłam. Na prawdę nie miałam najmniejszej ochoty na to by tam iść.
-Gdzie?-spytał marszcząc czoło. Oh serio Luke.. Normalni ludzie chodzą do szkoły.
-Do szkoły.
-Ale wrócisz?-spytał szybko, a mi od razu zrobiło się ciepło na sercu. Pokiwałam głową zapewniając go, że wrócę.
Podniosłam swoją szkolną torbę z ziemi zarzucając ją na ramię. Pomachałam w stronę chłopaka, a następnie zniknęłam z a drzwiami autobusu. Nie mogłam uwierzyć w to co tak naprawdę zrobiłam. Uciekłam z domu, a to chyba nie jest normalne. Najbardziej bałam się o Lily i Brada. Nie wiedziałam jak na to zareagują, ale nie mogłam tam zostać. Z każdym dniem słabłam nie mając siły na poczynania matki. Naprawdę miałam tego wszystkiego dosyć. Pojazd zatrzymał się tuż przy budynku szkoły, a ja natychmiast z niego wysiadłam. Wchodząc do szkoły kilka osób mnie popchnęło przez co o mało nie upadłam. Rozglądałam się w celu znalezieniu chłopaka o czekoladowych oczach. Nigdzie go nie widziałam więc zrezygnowana podeszłam do szafki wyciągając potrzebne książki. Szybkim krokiem poszłam do klasy, chciałam uniknąć niepotrzebnych sprzeczek.
Usiadłam w ostatniej ławce wystukując rytm piosenki. Lekcja się zaczęła, a nauczyciel wypowiadał się na jakiś temat, który zupełnie mnie nie obchodził. Minuty mijały, a miejsce obok mnie wciąż było puste. On już dzisiaj nie przyjdzie-pomyślałam. Ta wizja przerażała mnie najbardziej. Co ja bez niego zrobię?
________
Hej misie co u Was?
Ja jestem chora i po prostu czuję się beznadziejnie. Mam nadzieję, że u Was wszystko okej. I Święta są dla Was szczęśliwe.
Zastanawiam się nad pisaniem nowego opowiadania. Mam na nie pomysł tylko boję się, że nie będę wyrabiała się z wstawianiem rozdziałów na czas. Muszę to przemyśleć.
JUSTIN PRZYJDZ PLSS.
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ JAK ZAWSZE CUDOWNY :))
Świetny ♥
OdpowiedzUsuńWow ona uciekła !!!! Coś mi się wydaje że nie na długo ;) świetny rozdzial do następnego
OdpowiedzUsuńTo jest CUDOWNE! (wiem, że się powtarzam ale nie potrafię inaczej!).
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co się wydarzy dalej. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Wesołych Świąt Wielkanocnych Kochana i duuużo uśmiechu na ustach ♥ :)
O jak super ze znalazla sobie kolege ^^ oby nic w tej szkole jej się nie stało: ( do. Nastepnego; )
OdpowiedzUsuńStandardowo rozdział genialny i już czekan na nowy!! <3 Ciekawe co z Justinem:)
OdpowiedzUsuń+ Zdrowiej misia <3 :* ♥♥
naprawdę bardzo podoba mi się twoje ff i nie moge sje doczekac na kolejny rozdzial 😍😍
OdpowiedzUsuń+dziekuje za podesłanie linka na tt bo wątpie że bym znalazła to fanfiction a jest naprawdę boskie
cudowne. Mam nadzieje ze jeszcze troche przetrzymasz i nie beda razem tak szybko
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie! Nie trac nadzieji!
OdpowiedzUsuńCo się stało, że Justin nie przyszedł? Może czeka na nią pod jej domem? Hahaha
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie postać Luke'a, wydaje się fajnym gościem
Czekam na nn
Zapraszam do siebie:
three-months.blogspot.com
Nie podoba mi się ten Luke... wgl to nie mogłaby ona przenocować u Justin'a? Albo przynajmniej gdzieś uciec z nim razem, i gdzieś żeby razem zamieszkali? ^^ Woooo, cudownie by było! Błagam niech tak zrobią Jeila ^^ ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! ♥ Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :3
Nie mogę doczekać się następnego. :) Życzę dużo weny a w wolnej chwili zapraszam do mnie na nowe rozdziały:
OdpowiedzUsuńhttp:dicey-jb.blogspot.com
Super
OdpowiedzUsuńNa wstępie przepraszam bardzo, że dopiero teraz komentuję, ale zawsze to odkładam, a potem wypada mi z pamięci :)
OdpowiedzUsuńRozdział - wow! Leila w końcu odważyła się uciec z domu. Nie sądziłam, że jej się to uda. W końcu, tak bardzo troszczy się o rodzeństwo. Luke wydaje się bardzo miły, ale mam jakieś dziwne przeczucie, że jednak nie jest do końca szczery, sama nie wiem dlaczego. No i Justin. Niby to tylko jedna nieobecność w szkole, a ja już zaczęłam się o niego martwić ;D
Weny, misia <3
18th-street-jbff.blogspot.com
Zakochałam się ❤❤
OdpowiedzUsuńCudowny blog, cały przeczytałam w 2h. Super fabuła i czekam na nn :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?????????
OdpowiedzUsuńPrzecież są już kolejne :) Narazie jest 19 rozdziałów! Miłego czytania misiu! <3
UsuńSupcio
OdpowiedzUsuń