niedziela, 8 listopada 2015

29.-Red cups & sweaty bodies


      komentujesz=(może)zmotywujesz
Leila
        Chodziłam po pokoju w tą i z powrotem, zastanawiając się nad tym wszystkim, zastanawiając się nad nami. 
        -Leila, kochanie, otwórz-usłyszałam jego cichy głos, przenikający przez drewnianą powierzchnię drzwi. Co jakiś czas naciskał na klamkę, sprawdzając czy może się nie zlitowałam, ale ja nie chciałam dać za wygraną, chociaż stawałam sie coraz bardziej miękka przez jego słowa.
        -Skarbie, nie chciałem, przecież wiesz-szepnął, a potem usłyszałam jedynie pociągnięcie nosem. Płakał? Nie chciałam by było mu przykro przeze mnie.-Kocham cię-powiedział i powrócił do uderzania pięścią w drewnianą powierzchnię. 
         -Możesz przestać walić w te drzwi? Głowa mnie już przez to boli, uspokój się wreszcie-wysiliłam się na trochę głośniejszy ton głosu, mając nadzieję, że chociaż raz w życiu mi ustąpi, ale niestety przeliczyłam się.
         -Nie przestanę dopóki mnie nie wpuścisz, czego ty do cholery nie rozumiesz, co?-warknął. Jego nastrój zmieniał się tak szybko, to było przerażajace. 
        -Możesz przestać sie tak zachowywać? Naprawdę mam dość twoich wiecznych wyrzutów, które w ogóle nie pokrywają się z rzeczywistością-w tamtym momencie było mi po prostu przykro przez to w jaki sposób się do mnie odzywał. Niczym nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie. 
        -Nie musiałbym być niemiły gdybyś słuchała się mnie!
        -Kim ty do cholery myślisz, że jesteś, żeby móc mi rozkazywać? Nie wiem czy się orientujesz, ale ja jestem twoją dziewczyną, a nie jakąś pierdoloną zabawką, z którą możesz robić co chcesz! Jesteś okropny-odpyskowałam i w tamtym momencie cieszyłam się, że dzieli nas ściana, bo byłam przekonana, że ostro się wkurzył.
        -Nie denerwuj mnie, bo jeszcze...-zaczął. 
        -Czy ty naprawdę chcesz to robić w moje urodziny? Chcesz się kłócić i mi odgrażać? Szczerze mówiąc to ostatnie co bym chciała robić w taki dzień, a tobie się to podoba?-spytałam z rozczarowaniem. Ten dzień zapowiadał się tak dobrze, ale jednak wszystko zniszczyłam. -Myślałam, że chcesz miło spędzić ze mną ten czas, a jak narazie nie zgadzamy się ze sobą na każdym kroku. Ja... ja naprawdę cię kocham, ale to jest zdecydowanie za wcześnie na taki... na taki krok. Wyzwierzasz się na rok młodszą ode mnie siostrę, dlatego bo współżyje seksualnie z kimś, a ty sam chcesz zrobić ze mną dokładnie to samo, nie rozumiem cię.
         -Przecież cię przeprosiłem. Chcę z tobą porozmawiać, ale nie mam zamiaru tego robić przez te cholerne drzwi-powiedział, kilkukrotnie naciskakąc na klamkę, a ja podeszłam do drzwi i złapałam za klucz, przekręcając go w zamku i powoli je otworzyłam. Spojrzałam na Justina spode łba, bojąc się tego, w jakim stanie się znajdywał teraz. Przypatrywał mi się przez dłuższą chwilę, a jego szczęka była wciąż mocno zaciśnięta, moje serce biło z ogromnie szybką prędkością.
        -Spójrz na mnie-polecił, a ja niepewnie podniosłam głowę. Uśmiechnął się do mnie po czym pocałował mnie w policzek, a ja mimo tego, że chciałam go od siebie odepchnąć za to co chciał zrobić mi wcześniej, to ucieszyłam się, że ochłonął. 
       -Gniewasz się na mnie?-spytał, zajmując miejsce na łóżku i położył dłonie na kark, unosząc brwi do góry. Dobre pytanie.
        -Nie, nie gniewam się, Justin. Znaczy na początku byłam na ciebie zła, ale teraz, ja po po prostu... Okropnie martwi mnie twoje zachowanie. Szybko się denerwujesz, za szybko. Jesteś o wszystko zazdrosny. To że ktoś spojrzy na mnie na ulicy nie znaczy, że od razu chce się do mnie dobrać, wiesz? Ty też czasami patrzysz na inne dziewczyny, ale to jest zupełnie normalne. Wiem, że to dla ciebie bez znaczenia, wiem, że mnie kochasz i ty też powinieneś być o tym przekonany. Czasami po prostu przechodzę obok innych i porównuje ich z tobą i wiesz co? Jesteś najlepszy i jestem dumna z tego, że to ja ciebie mam. Tylko, że ty wszystko co robię uważasz za złe zachowanie, nie powinno tak być i po prostu... Martwię się o ciebie-szepnęłam i przyłożyłam palce do policzków, wycierając łzy, które wypłynęły z moich oczu. -Czy coś się dzieje, Justin? Powiedz mi, proszę... Przecież jesteśmy razem, jesteśmy rownież przyjaciółmi, którzy powinni sobie ufać, ja tobie ufam, a ty? Zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Kocham cię, wiesz o tym, prawda?
Justin
        Kocham cię, wiesz o tym, prawda?usłyszałem jakby przez mgłę. Moje myśli krążyły wokół tego wszystkiego co powiedziała, a coś w środku mojej głowy nie przyjmowało tego wszystkiego do wiadomości. 
        -Justin, masz zamiar coś powiedzieć?-spytała, a ja z całych sił próbowałem się powstrzymać od obraźliwego komentarza w jej stronę.
        -Czy ty możesz się po prostu zamknąć? Naprawdę mam już dość tego twojego ciągłego gadania, to wkurwiające-syknąłem, wywołując u niej jakby smutek?
        -Wiesz co? Jesteś okropny. Mówiłeś, że chcesz ze mną rozmawiać, a teraz zgrywasz wielce zranionego! Ja zwierzyłam ci się z tego co tak naprawdę czuję i myślę, a ty nawet nie masz odwagi mi odpowiedzieć, to nie jest sprawiedliwe. Masz pierdolone dziewiętnaście lat, myślałam, że osoby w twoim wieku są dojrzalsi i rozumieją pewne rzeczy. Jednak widzę, że się myliłam. Jesteś pieprzonym, aroganckim dupkiem. Przez moment myślałam, że to ja zawiniłam, ale teraz widzę, że ty chcesz po prostu wzbudzić we mnie poczucie winy. Sprawia ci to przyjemność, czy jak? Ty specjalnie robiłeś wrażenie takiego dobrego człowieka, by teraz pokazać jaka okropna jestem? Gratuluję, naprawdę. Dziękuję za zniszczenie mojego dnia. Jak będziesz chciał na poważnie ze mną porozmawiać to... nie wiem... W poniedziałek jest przecież szkoła, więc mam nadzieję, że do tego czasu to wszystko przemyślisz. Cześć, Justin-powiedziała, biorąc stos przypadkowych ubrań z biórka, a ja trwałem w jakimś amoku jeszcze przez kilka dobrych minut, ale w końcu potrząsnąłem głową, orientując się to co przed chwilą się stało, więc poderwałam się z łóżka i pokierowałem się w stronę schodów. Zbiegałem w pośpiechu po drewnianych stopniach, opuszkami palców jeżdżąc po poręczy. 
        -Leila, poczekaj!-krzyknąłem, widząc jak naciska klamkę. Odwróciła się w moją stronę, wciągając powietrze do ust. Przymknęła powieki, a po sekundzie z jej oczu wypłynęły łzy, które szybko otarła. 
        -Słucham...-powiedziała cicho i spowrotem zamknęła drzwi. Podszedłem do niej i stanąłem naprzeciw jej ciała, zastanawiając się co powiedzieć, by chociaż trochę opanować tę całą sytuację. 
         -Przepraszam-w końcu coś wydobyło się z moich ust, choć wiedziałem, że nie to chciała ode mnie usłyszeć. Nie myśląc ani chwili dłużej, po prostu objąłem ją w talii, kładąc głowę na jej ramieniu i tylko czekałem aż ona zrobi to samo, chociaż prędzej spodziewałbym się, że mnie odepchnie. 
        -Justin, nie o to chodzi, przecież doskonale o tym wiesz-powiedziała, podczas gdy jej ręka gładziła moje plecy.
        -Czasami po prostu cię potrzebuję w ten inny sposób, naprawdę nie chciałem, przepraszam. Przecież wiesz, że cię kocham-mruknąłem cicho i złożyłem pocałunek na jej obojczyku. 
        -Ale nie możesz robić takich rzeczy-pokręciła głową, by zaakcentować to co powiedziała i ona rownież mnie objęła, przez co na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ułożyłem ręce na jej udach, podnosząc ją do góry przez co usłyszałem dźwięczny śmiech z jej strony. Kręciliśmy się wokół własnej osi, a jej włosy unosiły się nad jej twarzyczką. Jej uśmiech sprawiał, że kompletnie odpływałem, a moją głowę ogarniały głębokie marzenia związane z nami. Gwałtownie się zatrzymałem, sprawiając, że ona złapała mocno moich rąk i zaśmiała się cicho, poprawiając swoje włosy, które były w kompletnym nieładzie. Oblizałem swoje usta, przyciągając ją do siebie. A nasze usta zetknęły się ze sobą. 
***
        Justin, a co z moim rodzeństwem?-spytała, kiedy jedliśmy pizzę. Przęłknąłem jedzenie i wytarłem palcami kąciki ust. 
        -Nie martw się o nich. Dałem Bradowi telefon. Obiecał, że jakby coś się wydarzyło to zadzwoni do mnie. A twojej mamy nie było w domu, pewnie teraz też jest gdzie indziej.
        -Dziękuję-uśmiechnęła się, a kawałek pomidora wylądował na jej spodniach, a raczej tych które ode mnie pożyczyła. Spojrzała sie na mnie ukradkiem. -Przepraszam, przepraszam, przepraszam cię, Justin, ja to wypiorę, przepraszam-uniosłem brwi do góry, widząc jak próbuje chociaż trochę oczyścić materiały podczas gdy jej dłonie się trzęsły. 
        -Hej, spokojnie. To nic takiego. Wszystko jest w porządku-położyłem dłonie na jej telepiących się rękach. Dlaczego coś takiego wzbudziło w niej panikę? 
        -P-przepraszam, n-nie chciałam-wyjąkała, złączając usta w cieką linię. Bała się?
         -Nic się nie stało-uśmiechnąłem się lekko, składając pocałunek na jej skroni i chwyciłem za pilot od telewizora, odpalając Netflix. 
         Serial, na który zdecydowała się Li był tak okropnie nudny, że przysnąłem kilka razy, ale nie chciałem odbierać jej przyjemności z oglądania tego, więc postanowiłem nie interweniować w tej sprawie. 
         -Ej, co ty na to bym zaprosił tu kilku znajomych i urządzilibyśmy tu sobie imprezę?-spytałem, podnosząc się do pozycji siedzącej. 
         -No nie wiem, Justin... Ja nikogo nie będę znała. Będę czuła się dziwnie-powiedziała, zatrzymując program i odwróciła się do mnie. 
        -Ale ja tu będę, nie zostawię cię przecież samej. Poza tym, oni są naprawdę w porządku, nie masz się czego obawiać-przekonywałem ją, tworząc palcem wzorki na jej spodniach 
        -No dobra...-powiedziała niepewnie po paru sekundach. Uśmiechnąłem się zwycięsko, wyciągając telefon z kieszeni i napisałem wiadomości do listy moich znajomych
***
         Impreza wywinęła się spod mojej kontroli, a do domu schodzili się ludzie, których twarzy nigdy nawet nie widziałem, mimo to drzwi ciągle stały otworem. Czerwone kubeczki walały się po podłodze, a ręce nastolatków były w górze, ruszając się zgodnie z rytmem muzyki. Nawet znalazł tu się jakiś dzieciak, który z chęcią zarządzał dźwiękiem, za free.  
        Stwierdziłem, że wyjdę na zewnątrz, ponieważ nigdzie nie mogłem znaleźć Leili, wciąż była poza zasięgiem mojego wzroku i nie było jej w żadnym pomieszczeniu tego domu, bo wszystko przeszukałem, chyba że specjalnie się przede mną ukrywała. 
        -Od kiedy ty palisz?-spytałem, zauważając ją z papierosem umieszczonym niechlujnie między jej dwoma palcami. Siedziała na trawie, a wokół niej walało się kilka kubeczków po alkoholu.
        -Od dzisiaj-wzruszyła ramionami, śmiejąc się głośno, a po chwili po raz kolejny wypuściła dym ze swoich ust. Dopiero gdy usłyszałem śmiech kogoś o głębszym głosie zorientowałem się, że nie jest tu sama. Na ławce za nią siedziało dwóch facetów w wieku trzydziestu lat, to pewnie oni zachęcili ją do palenia. 
        -I jak, maleńka? Przemyślałaś już naszą propozycję?-spytał jeden z nich, a we mnie od razu się zawrzało. Nawet jeżeli nie wiedziałem dokładnie o co chodzi, to mogłem się łatwo domyślić, po ich obrzydliwych uśmieszkach w jej stronę. 
        -O czym ty do cholery mówisz?!-wrzasnąłem, podchodząc do niego i szarpnąłem za jego koszulkę. Mimo, że byli starsi o dobre dziesięć lat to i tak czułem nad nimi przewagę. -Hmm, a teraz miliczycz? No słucham co masz mi do powiedzenia, no dalej-mówiłem z kpiącym uśmieszkiem na moich ustach,  podczas gdy moja dłoń zaciskała się na jego szyi. 
        -Gościu, uspokój się, on sobie tylko żartował-odezwał się drugi. 
        -Żartował? W taki sposób nie żartuje się o kurwa, mojej dziewczynie-warknąłem, odpychając go od siebie i chwyciłem Leilę za rękę. -Wracamy do domu-powiedziałem w jej stronę, a ona robiła wszystko by nie udało mi się jej podnieść z podłoża. 
        -Zostaw mnie, kretynie. Jak będę chciała to pójdę-jęknęła, wyswobodzając się z mojego objęcia. Byłem pewny, że to przez alkohol się tak zachowywała. Na trzeźwo nie powiedziałaby czegoś takiego. 
        -Nie rób scen, tylko podnieś ten tyłek i chodź-warknąłem, zirytowany jej zachowaniem. Z dnia na dzień była coraz bardziej nieznośna. 
        -Chłopie, dziewczyna mówi ci, że nie chce to nie, ogarnij się, korona ci z głowy nie spadnie jak raz nie pójdzie po twojej myśli-odezwał się jeden z nich i chociaż miałem ogromną ochotę rzucić się na niego z pięściami, to po prostu zignorowałem to i odwróciłem się, kierując się w stronę domu.
        Usiadłem na kanapie, obserwując ludzi, którzy pałętali się po salonie, już nawet nie pamiętając gdzie się znajdują. A z chwilą gdy chwyciłem za butelkę whiskey, obok mnie usiadły 
trzy śliczne dziewczyny, dosyć skąpo ubrane. Jedna z nich przesunęła się do mnie i posłała w moją stronę zalotny uśmiech. 
        -Podoba wam się impreza?-spytałem ciekawy ich odpowiedzi. 
        -Tak, ale impreza nie jest jedynym, co mi się tutaj podoba-powiedziała pewna blondynka, a ja zaśmiałem się cicho na jej próbę podrywu.
Gdybym był w normalnym nastroju to nawet nie zwróciłbym na nie uwagi, ale alkohol w mojej krwi, jak i złość na szatynkę spowodowała, że chciałem się odegrać i sprawić, żeby poczuła się tak jak ja, odtrącona. Blondynka przesunęła się jeszcze bliżej mnie, a nasze ciała stykały się już bokiem. Trąciłem jej kolano moim, uśmiechając się lekko i oblizałem usta. Przerzuciła włosy na prawą stronę, odsłaniając kawałek swojego opalonego ciała i założyła nogę na nogę. Była naprawdę piękna kobietą, a jej długie, smukłe nogi stanowiły błogosławieństwo dla oczu każdego faceta, bez wyjątku. 
        -Jak ci na imię, kochanie?-spytałem, skanując jej ciało, a mój wzrok zawiesił się trochę dłużej na jej kształtnych piersiach. Nie mogłem nic poradzić na to, że skupiałem uwagę na takich rzeczach. 
        -Lindy, a ty?-odpowiedziała, a jej usta ozdobił perlisty uśmiech. 
        -Jestem Justin, miło mi cię poznać-powiedziałem, chwytając za jej aksamitną dłoń, na której po chwili złożyłem krótki pocałunek. Ona speszyła się lekko, co nie ukrywam, było moim ulubionym zachowaniem u dziewczyn. To pokazywało jak bardzo ja na nie oddziaływuję. Z pewnością dlatego tak bardzo spodobała mi się Leila. 
        -Masz ochotę zatańczyć?-zaproponowałem.
         -Jasne-podniosłem się z miejsca, łapiąc Lindy za rękę i pociągnąłem ją w stronę gromady tańczących ludzi. Nie powstrzymałem się od spoglądania na jej tyłek, przykry jedynie cięką warstwą różowej sukienki, a mój przyjaciel dał się we znaki. Nie sądziłem, że tylko tyle wystarczy, bym się podniecił. 
        To zadziwiające, że akurat w tym momencie zaczęła lecieć wolna piosenka. Widziałem jak zakłada kosmyk za ucho w zdenerwowaniu, dlatego ja powoli położyłem dłonie na jej talii, uśmiechając się i przyciągnąłem ją do siebie, a ona zawiesiła ręce na mojej szyi, delikatnie kołysząc swoim ciałem. Moje dłonie szybko przeszły na tył jej ciała i zaczęły zjeżdżać w dół, odnajdując idealne miejsce na jej tyłku. Ścisnąłem jej pośladki, z chwilą, gdy jej usta zetknęły się z linią mojej szczęki.
Spojrzałem na jej twarz, po czym bez zawahania zamknąłem oczy, zbliżając swoje wargi do jej, a już po chwili zachłannie się całowaliśmy. Mimo, że to wszystko było strasznie chaotyczne to uczucie budzące się w tym momencie w naszych ciałach było niesamowite. Zapomniałem zupełnie o otaczającym nas świecie, o tych wszystkich nierozwiązanych sprawach, które miałem do wykonania i skupiłem się tylko na Lindy i jej idealnych ustach. Chcąc, nie chcąc, odsunęliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Wychyliłem głową, patrząc na drzwi, przez które po chwili wszedł i tak już schlany, nie kto inny jak Luke Hemmings. Tak bardzo chciałem pójść do niego i wypierdolić go tam, skąd przyszedł, bo wiedziałem, że zaraz zacznie dobierać się do mojej dziewczyny, ale delikatna dłoń Lindy kazała mi kierować się za nią, schodami na górę. 
Moje nogi plątały się, wywołując u niej jak i zarówno u mnie nieopanowany śmiech. Weszliśmy do mojego pokoju, a ja chwyciłem za butelkę wódki i przelałem trochę do małego kieliszka, stojącego na szafeczce nocnej. Widocznie ktoś był tu przed nami. 
Usiadłem na łóżku, opierając się o jego ramę, a Lindy usiadła okrakiem na mnie i zdjęła powoli moją koszulkę, po czym wzięła się za odpinanie guzików w moich spodniach. 
        -Co ty robisz, to łaskocze-zaśmiałem się cicho, a ona jedynie chwyciła za kieliszek i pomogła mi pochłonąć jego zawartość. 
Jej usta, jej ciało, jej śmiech, jej słowa. Wszystko zaczęło tracić wymiar rzeczywisty, a ja słyszałem tylko śmiech dobrej zabawy i nic więcej.
__________________________
Zarys kolejnego rozdziału 
niesamowicie mi się podoba i mam nadzieję, 
że Wam też będzie ;D

POLECAM: http://better-left-unsaid-ag-jb.blogspot.com/


 

5 komentarzy:

  1. O mój Boże, kocham!
    Rozdział cudowny!
    Mam nadzieję, że Justin się w porę opamięta, eh..
    Weny i do następnego xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech ją zdradzi hyhyhyhy, lubię dramy xD A tak naprawdę to ten człowiek ma ze sobą jakiś problem. Raz jest happy a zaraz bed boj. Obawiam się tylko jednego - Justin bzyknie sobie tę dziunię, ale co z Leilą? Przecież ona tam została z dwoma dorosłymi facetami, pijana. Tacy nie przepuszczą żadnej okazji. Justin nie ch sobie porucha, ale ją niech ktoś uratuje!!
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale jestem zła na Jusa coś mi się wydaje że ktoś w ostatniej chwili im przeszkodzi a jak nie no to będzie drama. Kocham to opowiadanie rozdział cudo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny, ale widzę że ledwo skończyła się jedna drama, a już zaczyna się kolejna <///3 mam nadzieję że między Justinem, a tą lalą nie dojdzie do niczego. Życzę dużo weny. Czekam na następny //xx

    OdpowiedzUsuń