Justin
Przetarłem twarz dłonią, siadając na krawędzi łóżka.
-O Boże-jęknąłem, czując nasilający się ból głowy i próbowałem przyzwyczaić się chociaż trochę do stanu, w którym się znajdowałem. Podniosłem się z łóżka, podchodząc do drzwi i gdy już chciałem je otworzyć, zorientowałem się, że jestem kompletnie nagi. Zmarszczyłem brwi i otworzyłem szufladę z bielizną. Nie miałem pojęcia jak to się stało, więc zacząłem myśleć nad tym wszystkim co działo się tutaj wczoraj. Zastanawiałem się nad czym, czy Leila nadal tu jest, czy może jednak wróciła do domu, po tej naszej małej sprzeczce. Miałem nadzieję ze jednak została tu i teraz słodko sobie śpi, oddychając miarowo. Wciągnąłem na nogi niebieskie jeansy i wyszedłem z pokoju, kierując się schodami do kuchni.
Nalałem wodę do czajnika, klikając na przycisk, który rozpoczynał proces gotowania wody i oparłem się o na chwilę o szafkę, oddychając głęboko.
***
Wszystkie pokoje były puste, został tylko jeden i jeżeli znajdowała się w tym domu to musiała być właśnie tutaj. Powoli wszedłem do pomieszczenia, popychając przy tym ramieniem drzwi, jednocześnie uważając by nie być za głośno.
-Kochanie...-szepnąłem delikatnie, ale wystarczyło tylko bym uniósł wzrok, a moje usta natychmiastowo rozchyliły się w szoku. Wszystkie kolory odpłynęły z mojej twarzy, a po chwili wstąpiła we mnie wściekłość. Tacka z filiżankami upadła na podłogę, roztrzaskując porcelanę na małe kawałeczki i zostawiając wielki kawowy ślad na kawałku białego dywanika, umieszczonego tuż obok łóżka.
-Ja mogłaś?!-wrzasnąłem, podchodząc do nich i zerwałem kołdrę, którą byli przykryci. Nie wierzyłem w to co widziałem i naprawdę marzyłem o tym, by był to jakiś głupi, nieudany żart.
-Jeszcze pięć minut-mruknęła kompletnie nieprzytomna, a ja po prostu uderzyłem ją otwartą dłonią w policzek, przez co od razu się obudziła, otwierając szeroko oczy.
-Kurwa, co ty robisz-przyłożyła dłoń do zaczerwienionego policzka, posyłając w moją stronę oskarżycielskie spojrzenie. Szczerze mówiąc, gówno obchodziło mnie to co teraz czuła, bo sama sprawiła, że czułem się oszukany i znieważony.
Leżący obok niej Luke, jakby nagle się ożywił, chyba zaczęło docierać do niego co się właśnie działo, dlatego szybko poderwał się z miejsca i za wszelką cenę chciał uniknąć mojego wzroku
-I co, jak się bawiliście? Fajnie było?-spytałem, siadając obok niej na łożku.
-Justin, ale...
-Z nim się bzyknęłaś, a jeszcze wczoraj mówiłaś mi, przypominam, twojemu chłopakowi, że to jeszcze za wcześnie? Jesteś cholerną dziwką-warknąłem, kładąc dłonie na jej ramionach i popchnąłem ją lekko.
-O czym ty do cholery mówisz? Nie przespałam się z nim!
-Tak? To dlaczego oboje jesteście kompletnie nadzy i leżeliście pod tą samą pierdoloną kołdrą, a wasze ubrania porozrzucane są po całym pokoju jakbyście napaleni nie mieli czasu ich poukładać?
-Justin, posłuchaj...
-Nie kurwa, nie wierzę ci,głupia mała suko!-krzyknąłem, wplątując dłoń w jej włosy i pociągnąłem je do góry widziałem łzy w jej oczach i to jak zaciska zęby na wardzę, by ściszyć jęk, który i tak uciekł z jej ust. Odwróciłam się, zauważając jak Luke w pośpiechu się ubiera, podszedłem do niego i bez ostrzeżenia zadałem mu cios w brzuch i wykorzystując jego nieuwagę uderzyłam pięścią w jego nos, powodując krwawienie.
-Wypierdalaj z tego domu, wypierdalaj. Nie chcę cię tu więcej widzieć-zaakcentowałem każde słowo wyraźnie. A żeby upewnić się że mnie zrozumiał wypchnąłem kolano w jego stronę, uderzając go w żebra. Gdybym miał teraz czas z pewnością zrobiłbym coś, dzięki czemu on pożałowałby tego że w ogóle wstąpił do tego domu. Pożałowałby, że w ogóle śmiał dotknąć mojej dziewczyny. Blondyn nie sprzeciwiał mi się. Grzecznie opuścił dom.
Włożyłem twarz w otwarte dłonie, próbując się uspokoić, ale żadne ze sposobów nas odstresowanie nie działało. Byłem coraz bardziej wkurwiony.
Ponownie wszedłem do pokoju powolnym krokiem, ciągle zaciskając swoją szczękę i spojrzałem na dziewczynę skuloną w kącie. Miała już na sobie białą koszulkę oraz bokserki, zakrywające jej ciało. Ukucnąłem obok niej, palcami jeżdżąc po jej odkrytym kolanie.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić?-szepnęłam, a ona zaczęła się trząść. Podniosła na chwilę wzrok, a ja mogę zobaczyć łzy spływające po jej policzkach.-Nie mazgaj się, to ja powinienem raczej być zrozpaczony tym co zrobiłaś-prychnąłem pogardliwie, podnosząc ją do góry i kiedy chciała mi już uciec, szarpnąłem za jej koszulkę przeciągając Leilę do siebie i zacisnąłem dłonie na jej talii.
-Pr-proszę, zostaw mnie, ni-nie zdradziłam cię, n-nie mogłabym. Dlaczego m-mi nie wierzysz?-wyjąkała, gorączkowo próbując wydostać się z mojego uścisku. Jej drobne rączki odpychały mnie od siebie, kilka razy zadając mi nawet lekki ból, kiedy uderzała w moją klatkę piersiową. Z każdą chwilą jej dłonie trzęsły się jeszcze bardziej, a ona sama nie miała już siły, widać to było w jej niebieskich oczach.
-Dziwka, pierdolona dziwka-warknąłem popychając się na ścianę i zaczęłam wędrować po pokoju w tą i we w tą, przyciskając pięść do ust.
Mnie samemu łzy cisnęły się do oczu. Jeszcze nigdy się tak koszmarnie nie czułem. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie poniżył. Nikt nigdy mnie tak nie potraktował.
Odwróciłam się w miejsce, w którym nadal powinna być Leila, ale jakby wyparowała. Wybiegłem z pokoju, rozglądając się we wszystkie strony.
-Gdzie jesteś, mała szmato?-syknąłem i jak na znak usłyszałam ciche odgłosy za rogiem ściany. Szatynka stała tuż przy schodach, próbując jak najszybciej wsunąć na siebie spodnie, chciała mi uciec.
Kiedy tylko zorientowała się że jestem już blisko, zaczęła zbiegać po schodach, ale i tal ją złapałem. Wyrywała się i po raz kolejny uderzała łokciami w moją klatkę piersiową.
Zaczęliśmy się szamotać.
-Jesteś zwykłym idiotą-krzyknęła, uderzając mnie w policzek.
-Ja chociaż nie pieprzę się z innymi kiedy jestem w związku-odpłaciłem jej się tym samym, moja dłoń też spotkała się z jej twarzą.
-Nie spałam z nim, ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?
-Nie wierzę w ani jedno twoje słowo-już dawno straciłem kontrolowanie nad panowaniem swoimi czynami. Popchnąłem ją ona lekko, przez co zachwiała się lekko na stopniu, a zanim się obejrzałem, turlała się po schodach cicho pojękując, za każdym razem gdy jej głowa spotkała się z drewnianą powierzchnią.
Zbiegłem po schodach, zatrzymując się przy niej i złapałam za jej dłoń, by pomóc jej wstać ale ona posłała jedynie surowe spojrzenie w moją stronę i powoli się podnosiła rozmasowując przy tym swoją szyję.
Podszedłem do lady w kuchni, chcąc napić się wody, ale mała karteczka przykuła moją uwagę. Zaczęłam śledzić wzrokiem słowa układające się zdania i zacisnąłem szczękę, analizując to wszystko.
Dziękuję za upojnie spędzona noc
Było wspaniale
L. xxx
Wydawało mi się, że mam stuprocentową rację i z tym kwitkiem poszedłem do niej.
-I co, jeszcze chcesz się wykręcać?-prychnąłem z niedowierzaniem, a ona chwyciła kawałek papieru w dłoń, zaczynając czytać króciutki liścik, jej usta zaczęły mocno drgać. Uśmiechnąłem się do niej, a jej oczy natychmiastowo wypełniło przerażenie.
-J-ja naprawdę t-tego nie zrobiłam. Ni-e zdradziłabym cię-wyjąkała niespokojnie i próbowała mnie wyminąć, ale ja nie mogłem jej na to pozwolić.
-Pytam po raz kolejny, dlaczego to zrobiłaś?-spytałem, doszukując się czegoś więcej w jej czynach. Nie mogłem zrozumieć w czym popełniłem błąd.
-A ja po raz kolejny mówię że nie zrobiłam tego, nie wiem co to jest, nie wiem skąd to się wzięło, ale... ale naprawdę nie zdradziłam cię-miałem już na serio dość tego że ciągle powtarzała to samo. Zdawałem sobie sprawę z tego że kłamie, wiedziałem, że ona nigdy by się nie przyznała do czegoś takiego.
-Skończ już kłamać i po prostu powiedz dlaczego, bo zaraz przestanę nad sobą panować-podszedłem bliżej niej, a ona zaczęła się cofać, aż w końcu uderzyła plecami o ścianę. Jej klatka piersiowa poruszała się w nierównych odstępach. Milczała. A z jej ust wydobywały się tylko niespokojne oddechy. Z każdą chwilą stawałem się coraz bardziej zniecierpliwiony.
-Co on takiego ma czego mi brakuje, no co? Dlaczego ciągle mnie odtrącisz i nie pozwalasz mi się do siebie zbliżyć? No co, powiedz do kurwy nędzy co?!-wrzasnąłem, przez co ona prawie, że podskoczyła. Zacisnąłem palce na jej biodrach, bacznie przyglądając się jej twarzy, próbując choć trochę odczytać z mowy jej ciała, bo jak narazie nawet nie miała ochoty się tłumaczyć.
-Nie zdradziłam cię, ale naprawdę mogłabym mieć ku temu ogromne powody! Ty w ogóle widzisz jak mnie traktujesz? Obrażasz mnie, kilka razy mnie uderzyłeś i nie mówię o tym ci jest teraz. Ty nawet w szkole potrafisz zmieszać mnie z błotem, tak po prostu, przy wszystkich, tylko dla tego, że powiedziałam coś co ci się nie spodobało. Naprawdę nie wiem co ja tu jeszcze robię. Uciekam z domu do ciebie, w oczekiwaniu na chwilę spokoju, a już sama nie wiem gdzie kto traktuje mnie gorzej. Zmieniłeś się, Justin. Luke zachowuje się dobrze względem mnie i prędzej zbliżyłabym się do niego niż do ciebie.
-A więc gdybyś teraz miała wybierać między mną, a nim, to wybrałabyś Luke'a, tak?-zmrużyłem oczy, a ona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Po chwili czekania na odpowiedź Leili jej usta otworzyły się, ale nie zdołała wydusić z siebie słowa, jedynie pokiwała głową, a ja czułem, że moja złość zaraz przekroczy wszelkie granice.
Leila
Pokiwałam lekko głową, chociaż wiedzałam, że nie powinnam się do tego przyznawać. Wszystko co pokochałam w Justinie ulatywało z niego, tak po prostu, a ja nie mogłam powstrzymać tego procesu, nieważne jak bardzo bym chciała.
-Nienawidzę cię-uciekło z moich ust, tuż po chwili poczułam pieczenie na policzku. -Jesteś okropny-dodałam, a jego dłoń znów spotkała się z moją twarzą.-Marzę o tym żebyś umarł-jęknęłam, czując jak jego stopa przygniata moją, testował mnie.
-Coś ty powiedziała?-spytał, łapiąc za moją szczękę i przekręcił ją tak, abym patrzyła wprost na niego.
-Słyszałeś-rzuciłam krótko.
-Powtórz to, suko-rozkazał, kolejny raz nazywając mnie w ten sposób.
-Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało. Żałuję, że w ogóle byłam z tobą w jakiejkolwiek relacji-powiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia. Bałam się.
-Zaraz będziesz żałować jeszcze bardziej-popchnął mnie, przez co upadłam na wykładzinę, wydobywając z siebie jęk, z chwilą, gdy uderzyłam głową w podłogę. Usiadł na mnie okrakiem, przez co nie mogłam normalnie się poruszać. -Przekonasz się kto tu rządzi-złapał za moje, układając je tuż nad moją głową i zaczął cholernie mocno ściskać me nadgarstki dłonią. Ciągle wiłam się pod nim, próbując znaleźć jakikolwiek sposób ucieczki, póki jeszcze miałam szanse.
Kiedy podniósł się lekko, by po chwili chwycić za rąbek moich majtek, natychmiastowo zastygłam. Pociągnął je szybko w dół, a ja nawet nie miałam jak temu zapobiec.
Odpiął zwinnie pasek od spodni, a ja patrzyłam ze strachem na skórzany materiał, próbując przygotować się na myśl, że może mi się nim oberwać.
Próbowałam powstrzymać go od zdjęcia mojej koszulki, ale nie dałam rady. Miał nade mną znaczną przewagę. Spuścił spodnie jak i bokserki do kolan, przejeżdżając palcami po moim ciele. Był podniecony.
-J-Justin, co ty robisz?-spytałam, chociaż i tak wiedziałam co zaraz się wydarzy. Leżałam pod nim kompletnie naga i z całych sił próbowałam zapanować nad łzami, które tak bardzo chciały wypłynąć na światło dzienne. Wiedziałam, że i tak dłużej nie dam rady.
-Justin, opanuj się, proszę... Wiem, że nie myślisz racjonalnie...-szepnęłam, patrząc w jego oczy, z których biła nienawiść.-Kochanie, p-proszę...-wyjąkałam, wiedząc, że to ostatnia szansa.
-To ja jestem, kurwa, jedyną osobą, która może cię pieprzyć-warknął, w ogóle nie zwracając uwagi na moje słowa i zacisnął jedną dłoń na moim biodrze, a drugą wciąż trzymał moje nadgarstki. Nie zdążyłam nawet złapać oddechu, a on wszedł we mnie gwałtownie, bez żadnego ostrzeżenia, a ja zaczęłam krzyczeć, mając wrażenie, że to zaraz rozerwie mnie od środka. Kiedy zaczął się we mnie poruszać mimowolnie moje nogi uderzały w podłogę w nadziei, że to mi pomoże, ale było tylko gorzej. Podczas gdy on wypowiadał do mojego ucha jakieś okropne rzeczy, na przemian z jękami, ukazującymi w jakim błogim stanie się znajdywał, ja robiłam wszystko by przestać odczuwać ból. Nigdy w swoim całym życiu nie czułam się tak upokorzona. To w żadnym stopniu nie równało się z tym co w szkole robił mi Mike. W tym momencie byłam w piekle.
-Proszę cię, przestań... ja już nie wytrzymam-jęczałam z bólu, ale on wcale się tym nie przejmował, wręcz przeciwnie, uśmiechnął się cwaniacko, a jego ruchy stały się szybsze. Zrozumiałam, że mój Justin już dawno zniknął. Normalnie widząc, że płaczę, płakałby razem ze mną, a teraz? Teraz śmiał się z tego i robił wszystko bym cierpiała jeszcze bardziej.
Odwróciłam głowę w prawą stronę nie hamując już łez, strumieniami lały się po moich policzkach, zostawiając plamy na wykładzinie.
-Justin, błagam cię-załkałam, a po chwili poczułam jak uwalnia moje ręce z uścisku. Teraz już jego obie dłonie zaciśnięte były na moich biodrach. Wbijał paznokcie w moją skórę z każdym kolejnym pchnięciem. Nigdy nie pomyślałabym, że ktoś kogo obdarzyłam tak wielkim uczuciem byłby zdolny do zrobienia czegoś tak okrutnego względem mnie. Cały czas stękał nad moim uchem, co sprawiało, że byłam jeszcze bardziej zażenowana tym wszystkim. To było obrzydliwe, sprawiało mu to przyjemność podczas gdy ja wiłam się z bólu jaki mi zadawał.
Ściskałam w dłoniach materiał wykładziny, chciałam oddać komuś chociaż trochę mojego bólu. Pragnęłam o tym bym mogła zdołać zając swoje myśli czymś innym.
Kropelki potu pojawiły się na czole Justina, a jedna spłynęła na jego nos, by po chwili wylądować na mojej szyi. Szybko zmieszała się z moimi łzami, których przybywało coraz to więcej.
Zacisnęłam mocno usta, widząc że jest już blisko szczytu. Cieszyłam się, że to piekło zaraz się skończy.
Z lekko uchylonymi ustami szatyn wykonał dwa ostatnie i chyba najmocniejsze pchnięcia, po czym opadł na moje ciało, ciężko oddychając w moją szyję.
Trzęsłam się przez dobre kilka minut i nawet nie zorientowałam się kiedy on tak po prostu wstał i zaczął się ubierać. Justin prychnął cicho, wyjmując wodę z lodówki. To wszystko wyglądało tak jakby szatyn wcale nie wiedział co zrobił kilka chwil temu.
Podniosłam się powoli z podłogi, kolejny raz odczuwając przeszywający ból. Zebrałam swoje ubrania z ziemi, przy czym zauważyłam czerwoną plamę na wykładzinie, on nawet nie zwrócił na to uwagi. Nigdy nie pomyślałabym, że stracę dziewictwo w taki sposób. Zawsze wierzyłam, że to będzie moment, który zawsze będę wspominać z uśmiechem na twarzy, a tymczasem zrobiłabym wszystko bym mogła wymazać to z mojej pamięci.
Wsunęłam na siebie spodnie i po cichu zaczęłam wymykać się do przedpokoju. Bałam się, że coś jeszcze mi zrobi, po nim mogłam się spodziewać wszystkiego.
Zauważyłam, że jedynymi moimi butami, które tu się znajdowały były szpilki od Justina. Przeklnęłam pod nosem i na boso wyszłam na zewnątrz, od razu zaczynając biec, co z każdym krokiem sprawiało mi coraz większy ból.
-Leila? Dziecko kochane...-usłyszałam, gdy duży samochód zatrzymał się obok mnie. Pattie uchyliła szybę, a jej wyraz twarzy był nieodgadniony.
-Co się stało?-spytała Jazzy, która głaskała swój brzuch.
-Proszę się nie przejmować-machnęłam ręką.-Mała sprzeczka z Justinem-dodałam, a gdzieś w połowie zdania mój głos się załamał. Uśmiechnęłam się blado i pierwszy raz w życiu marzyłam o tym by znaleźć się jak najszybciej w domu.
***
Otworzyłam drzwi, wchodząc do środka, nie mówiłam nic, nie miałam siły by rozmawiać z rodzeństwem. Weszłam na górę, od razu kierując się do łazienki. Nie patrzyłam w lustro, bo bałam się tego w jakim stanie mogłabym się teraz znajdywać, po tym wszystkim co on mi zrobił. Weszłam pod prysznic, zaczynając głośno płakać. Miałam pewność, że nikt mnie tu nie usłyszy, a ja musiałam to z siebie jakoś wyrzucić. Chwyciłam za gąbkę, mocno szorując ciało, chciałam pozbyć się stąd jego dotyku, który był zupełnie wszędzie. Gdy tylko w mojej głowie pojawiały się obrazy z dzisiejszego dnia, zdawałam sobie sprawę, że z każdą minutą odczuwałam coraz większy wstręt do samej siebie.
Wyszłam z kabiny, wycierając się i owinęłam ręcznik wokół ciała, idąc do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy luźne ubrania i założyłam je na siebie.
-Leila, ktoś dzwoni do drzwi-poinformował mnie Bradley, a ja zmarszczyłam brwi, nie spodziewałam się żadnych gości.
Zeszłam na dół, oddychając głęboko. Myślałam, że ten dzień nie może być już gorszy. Nacisnęłam na klamkę i zamarłam. Myliłam się.
___________________________________________________________________
No więc no