poniedziałek, 20 lipca 2015

23.-She is so cute.

  Leila

      Wiesz.. tak sobie myślałem... Bardzo cię lubię, sprawiasz, że się uśmiecham i.. hmm.. Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?-uczucie, które wybuchło w moim sercu był wprost niedopisania. 

      -J-ja-wyjąkałam, nie mogąc nic z siebie wydusić. Nie wiedziałam kompletnie jak mam się zachować. Chłopak moich marzeń spytał o coś takiego, a może to był sen?
Leila, obudź się!
      -Przepraszam cię, ja, to było głupie-pokręcił głową, a moja mina totalnie zrzędła.
      -Chyba się pośpieszyłem, zrozumiem jeśli powiesz, że nic do mnie nie czujesz. Boże święty, spieprzyłem wszystko. Przepraszam cię, Leila-zakrył twarz dłońmi, a ja musiałam coś zrobić, by to wszystko uratować, mimo że nie byłam zbyt pewna siebie. Usiadłam okrakiem na jego kolanach, zabierając ręce z jego buzi. Zmarszczył słodko nos, podnosząc wzrok na moją twarz. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a ja oparłam swoje czoło o jego, uśmiechając się. To co czułam w tym momencie było czymś niesamowitym. Nigdy nie pomyślałabym, że spotka mnie coś podobnego. Do tej pory nie doświadczyłam miłości, jaką darzą siebie osoby w związku. Było to zupełnie czymś nowym dla mnie, a przez to tym bardziej chciałam zasmakować tego uczucia. Pokręciłam głową, ocierając swoim nosem o jego. Zaśmiał się, a dołeczki w jego policzkach, dodały mu uroku.
     -Tak-odpowiedziałam na zadane przez niego wcześniej pytanie, które wciąż worowadzało mnie w wielki szok. 
     -Tak co?-spytał jakby wcale nie wiedział co miałam na myśli. Chytry uśmieszek pojawił się na jego ustach kiedy lekko mnie objął.
    -Chcę z tobą być, panie Bieber-zatwierdziłam z ogromnym uśmiechem na ustach. Nie mogłam powstrzymać radości, która zbierała się we mnie z każdym kolejnym razem, gdy uświadamiałam sobie, że to mój chłopak. 
Zamknął mnie w szczelnym uścisku, kładąc głowę, w zagłębieniu mojej szyi, a ja zrobiłam to samo, zaciągając się zapachem perfum pokrywających jego skórę. Dawno nie byłam tak szczęśliwa. Z niczym nie równało się to uczucie, które przejęło kontrolę nad moim sercem.            Poczułam ciepłą ciecz, spływającą po moim obojczyku. Odsunęłam od siebie Justina i spojrzałam na jego oczy, były zaszklone, błyszczały niczym diamenty. 
     -Dlaczego płaczesz?-spytałam z przejęciem. Pierwsze co wpadło mi do głowy to to, że może zrobiłam coś źle. Uśmiechnął się do mnie, wycierając kąciki oczu. 
     -Jestem cholernie szczęśliwy, wiesz?-zaśmiał się się i pocałował moje czoło. Kolejny moment, w którym Justin uświadamiał mnie jak bardzo cudowną osobą jest. Cmoknęłam go w usta, chcąc zejść z jego nóg, ale powstrzymał mnie, przyciągając gwałtownie moje ciało do niego. 
     -Może uczcimy jakoś pierwszą minutę naszego związku, co?-uśmiechnął się figlarnie, poruszając brwiami.
      Musnęłam jego wargi, przykładając dłoń do króciutkich włosów z tyłu jego głowy. Nasz pocałunek stał się bardziej namiętny niż ten sprzed kilkunastu minut. Może świadomość, że teraz już byliśmy parą, popchnęła nas o krok dalej. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, chcąc aby nasz pocałunek przeszedł na kolejny, bardziej zaawansowany poziom. Po chwili nasze języki walczyły ze sobą w tańcu miłości. Może i gdy ścisnął moje pośladki poczułam się nieco nieswojo, ale wiedziałam, że szatyn był dobrym chłopakiem i nie posunąłby się za daleko. Był moim chłopakiem, owszem, ale też moim najlepszym przyjacielem i ufałam mu. Trochę trudno było wykonywać mi tą czynność, ponieważ moja złamana ręka znaczenie mnie ograniczała, ale za żadne skarby nie chciałam przerywać tej cudownej chwili.
      -Fee-usłyszeliśmy, oderwaliśmy się od siebie, a nasze głowy odwróciły się w stronę źródła dźwięku. 
Przez lekko uchylone drzwi można było zauważyć Bradleya i Lily. Chłopiec zakrywał jej oczy podczas gdy ona marszczyła nos w niesmaku. Speszyłam się lekko za to Justinowi było tylko do śmiechu. Wstałam z szatyna, układając swoje włosy po tym jak nieco je rozczochrał.
      -Coś się stało?-spytał Justin, pomrukując, bo jego głos nie wrócił jeszcze do normy. 
      -Uhm, Lily chciała, abyś opowiedziała jej bajkę, ale widzę, że jesteś zajęta-zwrócił się do mnie, trzymając młodszą siostrę za dłoń. 
      -A może ja wam po prostu coś zaśpiewam, co?-radosny głos chłopaka rozbrzmiał mi w uszach. 
      -Tiaak!-pisnęła uradowana dziewczynka, ściskając misia pod pachą. Podbiegła do Justina, łapiąc jego dłoń i pokierowała go w stronę swojego pokoju. Uśmiech sam wkradł się na moje usta kiedy widziałam jak się niemi opiekował. Był idealny.
Przykrył ich obojga szczelnie kołdrą i usiadł na małym stołku.
     -Let me tell you a story
About a girl and a boy
He fell in love with his best friend
When she's around, he feels nothing but joy
But she was already broken, and it made her blind
But she could never believe that life would ever treat her right
But did you know that I love you? or were you not aware?
You're the smile on my face
And I ain't going nowhere
I'm here to make you happy, I'm here to see you smile
I've been wanting to tell you this for a long while
What's gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself fall-kiedy śpiewał, starał się patrzeć wprost na mnie. On czuł już to wcześniej.. Jaka ja byłam głupia, nie zauważając tego. Gdybym powiedziała mu to wszystko gdy tylko zrodziło się we mnie jakieś uczucie do niego to byłoby nam o wiele łatwiej. Tylko, gdzie on znalazł piosenkę, która odzwierciedlała to wszystko? 
     Kiedy szatyn skończył śpiewać spojrzałam na Lily, która już smacznie spała zaś Bradley wcale nie miał zamiaru iść w ślady młodszej.
     -To było o mojej siostrze?-spytał nieśmiało brunet. Justin uśmiechnął się do mnie jakby chciał przekazać mi swoje szczęście, które i tak już posiadałam, mając go przy sobie. 
     -Tak, napisałem ją dla niej-odparł cicho, a ja poczułam się wyjątkowa. Zastanawiałam się dlaczego nigdy wcześniej nie słyszałam o to, że Justin interesuje się muzyką w taki sposób. Tak naprawdę to nigdy nie rozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach, jakoś nie było na to wszystko czasu. W tym momencie zorientowałam się, że jednak strasznie mało o nim wiem. 
Dopiero chwilę później zaczęło do mnie docierać, że ktoś napisał piosenkę specialnie dla mnie. To nie było przecież coś zwykłego. To nie tak jakby dał mi prezent materialny. To było dla mnie coś cenniejszego niż wszystkie skarby zgromadzone na tej Ziemi.
     -Wow-szepnęłam, nadal stojąc jak wryta.
     -Z gitarą brzmiałoby o niebo lepiej-wzruszył ramionami, krytykując samego siebie. Według mnie to było całkowicie idealne i nie wierzyłam, że mogłoby być coś lepszego.
     -Dobranoc-powiedzieliśmy równocześnie, wychodząc z pokoju dzieciaków. Usiedliśmy na moim łóżku, a ja nadal nie mogłam wyjść z zachwytu.
    -Ja nawet nie wiem co mam ci powiedzieć, Justin, nie ma słów, które odzwierciedlałyby to co czuję właśnie teraz. Nie wiedziałam, że ty coś do mnie czujesz. Myślałam, że już na zawsze będę mogła mieć jedynie wyobrażenie nas w związku. Ty mógłbyś mieć każdą, a ja..-szepnęłam, chcąc się nie rozpłakać, ale łzy ciągle napływały mi do oczu. Tak bardzo czekałam na moment, w którym powiemy co czujemy. Tyle razy przed snem wymyślałam sobie jakby to miało wyglądać. Śniłam o tym jak całowaliśmy się za pierwszym razem.
     -A wiesz, że myślałem zupełnie to samo? Nie chciałbym żadnej innej. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką do tej pory widziałem-mały uśmiech pojawił się na jego ustach, przysuwając się powoli do mnie i objął ramieniem moją talię.
     -Ta piosenka jest przepiękna
     -A co jeśli ci powiem, że jest jeszcze kolejna zwrotka?-zaśmiał się, składając mokry pocałunek na moim policzku i miałam nadzieję, że będzie robił to częściej.
     -Well I can tell you're afraid of what this might do
Cause we got such an amazing friendship and that you don't wanna lose
Well I don't wanna lose it either
I don't think I can stay sitting around while you're hurting babe
So take my hand
Did you know you're an angel? who forgot how to fly
Did you know that it breaks my heart everytime I see you cry
Cause I know that the piece of you's gone everytime she done wrong
I'm the shoulder you're crying on*
     -Ale to nie znaczy, że nie będziemy od teraz przyjaciółmi tak? Masz rację nie chcę stracić tej relacji. Chcę żebyś był moim chłopakiem, ale również nadal moim najlepszym przyjacielem-przecież to właśnie od przyjaźni się wszystko zaczęło, nie chciałam by to wszystko wyparowało. 
     -Oczywiście, że nadal nimi będziemy, nie wyobrażam sobie, aby było inaczej.
     -Jesteś idealny, wiesz?-spytałam, ale i tak nie czekałam na odpowiedź, dotykając jego zaciśniętej szczęki, z chwilą gdy usiadł obok mnie. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
     -Chciałem ci to powiedzieć już tyle razy. Chciałem cię kiedyś obudzić, śpiewając to lub przez przypadek zostawić tekst tej piosenki, w zasięgu twojego wzroku, żebyś go znalazła i przeczytała przez swoją ciekawość. Wiesz, chciałem, aby było tak jak w tych wszystkich książkach lub filmach, ale nie wyszło. Po prostu po tym pocałunku nie wytrzymałem i oczywiście musiałem powiedzieć to w taki idiotyczny sposób-wyznał, a na koniec prychnął cichutko. To wszystko było naprawdę strasznie urocze. Wiedziałam, że Justin jest właśnie takim typem chłopaka-bardzo uczuciowym.
      Chwycił między palce pogniecioną kartkę papieru i zaczął śledzić oczami pojedyncze słowa tekstu. Przyjrzałam się ukradkiem temu co czytał, a moje oczy rozszerzyły się. Natychmiastowo wyrwałam mu skrawek papieru z rąk i schowałam do kieszeni spodni. Moje policzki zapłonęły rumieńcem, teraz wyglądałam jak dorodny burak.

      -Aww-zagruchał , zakładając rękę na moje ramię.
     -Daj mi dokończyć, noo skarbie, proszę-powiedział słodko, przytulając mnie do swojej klatki piersiowej. Kolejna fala zażenowania uderzyła w moje policzki, sprawiając że stały się jeszcze bardziej różowe.
     -Ja zaśpiewałem piosenkę o tobie, dla ciebie, więc chociaż pozwól mi przeczytać ten wiersz, przecież nie każę ci stać i recytować tego przede mną, choć nie ukrywam, że bardzo bym chciał-uśmiechnął się jakby chciał mnie zachęcić, ale ja nie miałam zamiaru mu tego pokazywać, zwyczajnie się wstydziłam. 
     -Nie-odpowiedziałam krótko. Może i byłam złośliwa, ale po prostu w tym momencie ten wiersz wprowadzał mnie w zażenowanie, kiedyś, gdy go pisałam wydawał się o wiele lepszy. Był beznadziejny w porównaniu do piosenki, którą napisał Justin. On miał do tego talent, a wszystko co pisałam ja było denne i bezsensu.
     -Wiesz, że i tak to kiedyś przeczytam-zaśmiał się złośliwie, całując mnie krótko w usta. Wystawiłam język w jego stronę, a on w ułamek sekundy znalazł się bardzo blisko mojej twarzy i go polizał.
    -Fuu, jesteś obrzydliwy!-pisnęłam i skarciłam go wzrokiem, wycierając język w rękaw.
    -No wiesz, jesteś słodka, chciałem spróbować-siedziałam i patrzyłam na jego poważną minę aż w końcu nie wytrzymałam i wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem, a on razem ze mną.
     -Jesteś głupi-dodałam, kiedy zaczął udawać Sida z Epoki Lodowcowej.
     -A czy mówił ci kiedyś ktoś, że jesteś piękna?-powiedział, naśladując króla Juliana.
     -Kogo jeszcze umiesz naśladować?-zapytałam, wycierając łzy z kącików oczu, które zebrały się w nich poprzez nieustanny śmiech.
     -Mogę naśladować ciebie-powiedział piskliwym głosem. Walnęłam go w ramię, podczas gdy grymas pojawił się na mojej twarzy.
     -Ja nie mam takiego głosu-powiedziałam i ponownie wystawiłam język.
     -Nie pokazuj języka, bo ci krowa nasika-zagroził palem, a ja zaniosłam się gromkim śmiechem po raz kolejny. Wszystkie zmartwienia, które zaprzątały mi głowę do tej pory, odpłynęły. nie sądziłam, że Justin może dać mi tyle szczęścia przez takie zwykłe czynności jak po prostu bycie obok mnie.
     Położyłam się obok niego i zaczęłam patrzeć na każdy detal jego twarzy. Miał nieskazitelną cerę, opaloną, ale też nie za bardzo, tak w sam raz. Na twarzy miał kilka drobnych pieprzyków, które dodawały mu uroku.
     -Ja zdaję sobie sprawę, że jestem zniewalająco przystojny, ale nie musisz się tak na mnie łapczywie patrzeć-zaśmiał się, ale ja i tak nie zaprzestałam przyglądaniu mu się. Oddychał spokojnie, wypuszczając powietrze przez swoje wycięte w serce usta. Przeniosłam wzrok na jego czekoladowe oczy. Jego powieki zamykały się na coraz dłuższe chwile.
     -Jesteś zmęczony-stwierdziłam, odgarniając włosy z jego czoła, tego dnia nie postawił ich na żel, przez co wyglądał bardziej młodzieżowo.
     -Co?-spytał, otwierając oczy.
     -Mówiłam, że jesteś zmęczony, oczy ci się same zamykają.
     -Więc chodźmy-powiedział radośnie i wstał. Pokręciłam głową, wzdychając cicho. Stał przede mną z nieodgadniona miną, a ja musiałam mu przecież wszystko powiedzieć.

Justin 
     Więc chodźmy-przeciągnąłem się i wstałem, a na mojej twarzy rozciągnął się szeroki uśmiech. Byłem szczęśliwy, bo wreszcie, bez żadnych obaw i zahamowań mogłem okazywać jej uczuciam, nie bojąc się, że przekroczę granice przyjaźni. Pokręciła głową, smutniejąc.
     -Więc... ty idziesz-poprawiła mnie, podnosząc głowę do góry. Zmarszczyłem brwi, nie zbyt rozumiejąc co miała na myśli. Przez ostatnie tygodnie mieszkała u mnie i nie było żadnego problemu, co się zmieniło?
     -Nie rozumiem-powiedziałem śmiało i ponownie usiadłem na twardy materac.
    -Ja tu zostaję, ty wracasz do domu-wyjaśniła.
    -Nie-zaprzeczyłem. Nie mogłem pozwolić, aby coś znowu jej się stało w tym patologicznym domu. Nie była tu ani troche bezpieczna. 
    -Nie, nie, nie! Nie pozwolę, a by coś ci się stało-niemalże krzyknąłem, byłem mocno tym wszystkim zdenerwowany, a mój wesoły nastrój zmienił się w coś zupełnie innego z minuty na minutę.
    -Nie bądź samolubny, okej? A co z dzieciakami? Nie widziałeś skaleczenie na twarzy Bradleya? Jak myślisz, kto mu to zrobił?-zaczęła, a ja powoli to wszystko pojmowałem.
    -Nie chcę by ten cały bajzel dotyczył też ich. Może ranić mnie, ale nie pozwolę, aby stało się coś bradowi i o mój boże, małej Lily. Ich krzywda boli mnie o wiele bardziej niż jakiekolwiek uderzenie, nie rozumiesz tego?-nawet się nie zorientowałem, w którym momencie z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
    -A ty nie rozumiesz jak bardzo boli mnie to, że z każdym kolejnym dniem na twoim ciele jest coraz to więcej siniaków? Nie rozumiesz, że boli mnie to jak widzę w twoich oczach coraz większy smutek? Myślisz, że jak uśmiechniesz się do mnie to tego nie widzę, ale to nie prawda. Kurwa, po prostu boję się o ciebie! Nie rozumiesz?!-sam byłem bliski płaczu, ale nie chciałem znów okazywać swojej słabości. Ona miała widzieć we mnie wsparcie i ochronę, a nie chłopczyka, który się ciągle rozkleja lecz najgorsze było to, że moje pięści się zacisnęły, a ja nie miałem nad tym żadnej kontroli. Bałem się, że przestanę nad tym panować i sam zrobię jej krzywdę, a przecież tego chciałem najmniej.
      -To nie zmienia faktu, że muszę się nimi opiekować! Co ja sobie w ogóle myślałam, uciekając z domu. Myślałam, że nagle wszystkie moje problemy się rozwiążą. Jestem pierdoloną kretynką-prychnęła i pokręciła głową, wkładając swoje małe dłonie we włosy.
     -Nie pozwolę ci tu zostać. Nie ma mowy!-wciąż stawiałem na swoim. Powoli nawet zaczynałem rozumieć, że nie chodzi mi tylko o zapewnienie jej bezpieczeństwa lecz również o to, że przyzwyczaiłem się do jej obecności i nawet przez te kilka dni gdy była w szpitalu, będąc w domu po prostu mi jej brakowało.
     -Dlaczego ty nic nie rozumiesz?!-wrzasnęła, wyrzucając ręce w górę. Sam byłem tak samo zdenerwowany.
    -To zabierzemy dzieciaki ze sobą, mamy jeszcze wolne pokoje-odparłem, a ta zaniosła się śmiechem.
    -Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz, co? Powiem "Hej mamo! Właśnie zabieram twoje dzieci, do zobaczenia"?-każde słowo, które wydobyło się z jej ust, przesiąknięte było ironią, a ja zdałem sobie sprawę, że to faktycznie niemożliwe.
    -No to nie wiem co możemy zrobić, ale nie pozwolę, a by tak kobieta znowu cię skrzywdziła, jasne?
    -No to mamy mały problem, bo ja nie zamierzam nigdzie iść.
    -To najwyżej zaciągnę cię tam siłą-uśmiechnąłem się lekko, chcą rozładować tą całą, nieprzyjemną atmosferę krzyków i niezgodności. Leila zaczęła się głośno śmiać, dobrze było widzieć ją taką.
    -Co cię tak śmieszy?-spytałem wciąż nie przestając się uśmiechać.
    -Jesteśmy w związku od jakiejś godziny, a już zdążyliśmy się pokłócić-jej śmiech rozniósł się po całym pokoju, nie omijając żadnego jego zakątka. W pewnym momencie chciałem przypomnieć jej o tym, że dzieciaki śpią, ale nie potrafiłem. Nie potrafiłem, bo widok jej tak bardzo radosnej jak w tym momencie, nie zdażał się zbyt często, dlatego po prostu nie miałem serca jej tego przerywać. wytarła niewidzialne łzy z kącików jej oczy i przytuliła się do mnie. Położyłem dłonie na jej plecach. Aktualnie trzymałem w ramionach swój cały świat. Nie potrzebowałem niczego innego tylko świadomości, że mam ją przy sobie.
     -To może uczcimy naszą pierwszą kłótnię, co?-spytałem, układając usta w dzióbek.
     -Jeszcze czego-prychnęła.
     -W takim razie zadzwoń do mnie jakby coś się stało, od razu przyjadę.
     -Tylko czym? Tosterem? Nie mam telefonu-zaśmiała się dość niezręcznie. Faktycznie, przeciez nigdy nawet nie wymienialiśmy się numerami. Wciągnąłem powietrze do ust, otrzymując cichy świst. Traciłem powoli nadzieję, że znajdziemy jakiekolwiek rozwiązanie.
     -Okej, no to może ja zostanę dzisiaj u ciebie na noc, co? A potem się coś wymyśli-powiedziałem, mając nadzieję, że się zgodzi. Chciałem być jak najbliżej niej, szczególnie teraz kiedy wszystko między nami stało się jasne. 
     -Uhm, okej, ale nie mamy tylu łóżek-powiedziała, pesząc się. Kochałem w niej tą całą wrażliwość. Kiedyś uważałem, że to nie jest zbyt dobra cecha charakteru, ale nie wyobrażałem sobie Leili innej. Była urocza za każdym razem, gdy jej policzki stawały się różowe, za każdym razem, gdy spuszczała głowę z zażenowania lub jąkała się.
     -Wiesz, możemy spać razem, mnie to przeszkadza. Przytulę cię i się zmieścimy-uśmiechnąłem się i tak jak myślałem, speszyła się. 
     -A tak naprawdę wystarczy jak dasz mi kołdrę i poduszkę. Mogę spać na podłodze-mimo wcześniejszych tekstów, nie chciałem aby czuła się nieswojo.
     -Nie, ja śpię na podłodze, ty na łóżku. Jesteś moim gościem-uśmiechnęła się, otwierając szafę, z której wyciągnęła nową pościel.
     -Chyba sobie żartujesz. Moja księżniczka musi się wysypiać-objąłem ją od tyłu, składając kilka pocałunków na jej szyi, z której uprzednio zebrałem kilka kosmyków czekoladowych włosów. Nie mogłem pozwolić, aby przeze mnie moje kochanie rano obudziło się z bólem pleców.
     -Ale..-zaczęła lecz nie miałem zamiaru pozwolić jej dokończyć. Wyrwałem kołdrę z jej rąk i położyłem ją na podłogę, siadając na niej.
     -Żadnych ale-zaśmiałem się, jęknęła cicho, tupiąc nogą.
     -Nie zachęcaj mnie tak, bo nie wytrzymam.
     -Przestań być taki sprośny, bo nie wytrzymam z tobą-nie musiałem nawet na nią patrzeć, bo i tak wiedziałem, że się zarumieniła przez co uśmiechnąłem się zwycięsko.
     Gdy wyszedłem z łazienki, od razu skierowałem się do pokoju mojej dziewczyny. Na moją twarz wpełzł uśmiech, kiedy zobaczyłem, że już smacznie śpi, chociaż zadeklarowała mi, że poczeka na mnie i jeszcze porozmawiamy. Nachyliłem się nad nią i pocałowałem ją w czółko. Oddychała spokojnie, a ja nie mogłem się napatrzeć. Cieszyłem się, że wreszcie mogłem nazywać ją swoją.
______________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ+MOTYWUJESZ <3

Ciekawe czy uda mi się 

napisać i wstawić rozdział
jeszcze w tym tygodniu...
Trzymajcie kciuki
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8JOzolAD4hNJ7P86OY8ZJHg8Md7CTVTH5lxUY5OQD7qjYCfUGBSePcKRKgj3FXLAkXF3kjHRsmesA7Ut6HSS8aRZ8gcdRn9jS3ObQdPUEFwZCTA7RA43gWTX34uaPFw5abYg7moCpwNIL/s320/tumblr_lwxeows4OD1r4kfic.gif
Polecam-http://as-long-as-you-love-me-jbff.blogspot.com/?m=1n
*oczywiście chodzi o piosenkę Justina "Fall" musiałam zmienić dwa słowa by pasowało do zaistniałej sytuacji ;D
PS: NAJDŁUŻSZY ROZDZIAŁ!

14 komentarzy:

  1. boże to jest takie dobre! tak dobre! :'D czekam z nie cierpliwością na nn! i jestem 1! *-* xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział obudził we mnie trochę wspomnień, przede wszystkim jedno. Dla mnie też ktoś kiedyś napisał piosenkę z takim bardzo osobistym tekstem, aż się teraz uśmiechąm sama do siebie, hah. Rozdział piękny. Cieszę się, że Leila i Justin nie muszą już niczego udawać. Kochają się i w końcu mogą to bez oporów pokazywać. Oby tylko znaleźli jakieś wyjście z tej sytuacji z dzieciakami i z matką, kurcze. Czekam na kolejny <3
    18th-street-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com
    getting-closer-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuudowny<3 powodzenia w pisaniu :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww najdłuższy i najsłodszy rozdział :D Czekam na kolejny ☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny <3 cieszę się, że w końcu są razem! *.* czekam na nn :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny ♥ są razem! !!! Haha nie moge sie doczekac następnego mam nadzieję że uda ci się dodać go jeszcze w tym tygodniu. Życzę weny i do następnego :* Twoja czytelniczka :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Pewnie nie będzie łatwo ale muszę sb poradzić :) super czekam nn rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. aahhhhaakjdkjhakhk <333333333333333333333 *-* Swieetne kochana !!!! /<3 Czaekam na nn <3 Oni sa razem oh yees <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to opowiadanie trafiłam na nie wczoraj i już dziś jestem tutaj. Czekam na nastepny odcinek. Pozdrawiam i zyczę dużo weny i chęci do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oni są tacy słodcy! Strasznie się cieszę, że w końcu są razem.
    Rozdział cudowny, weny życzę i czekam na kolejny <3
    change-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. cudowny jak każdy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  12. Matko, w koncu sa razem. Tak sie ciesze. Super rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciesze sie bardzo ze sa razem

    OdpowiedzUsuń