Pages

środa, 20 maja 2015

18.-It isn't my fault.

Nawet nie wiesz jak możesz mnie zmotywować jednym krótkim komentarzem, miłego czytania :)
No one
     Pociągnął z a końcówki włosów wsłuchując się sygnały połączenia, wciąż nie spuszczając wzroku z szatynki leżącej na podłodze.
     -Kurwa.-przeklnął pod nosem w zdenerwowaniu, a w tym samym czasie po drugiej stronie telefonu można było usłyszeć szum.
     -Słucham, tu pogotowie ratunkowe.-trzydziestoletnia kobieta odezwała się.
     -Ja, ona, proszę niech pani mi pomoże.-jęknął niezrozumiale, nie mogąc wydobyć z siebie jakichkolwiek racjonalnych słów. W jego głosie wyczuwalny był strach. Ich znajomość trwała nie cały mięsiac, ale Leila jak i Justin przywiązali się do siebie tworząc niesamowicie silną przyjaźń.
     -Proszę powiedzieć co się stało i gdzie mamy sprowadzić karetkę.-stanowczy głos kobiety nie wyrażał żadnych uczuć. Gdyby ktoś właśnie umierał nie przejęłaby się tym zbytnio, ale to przecież  to chodziło w jej pracy. Nie mogła panikować tak jak to robią inni ludzie.
     -Ona leży, ch-chyba zemdlała,oddycha. To jest...-gdy chciał powiedzieć gdzie się znajduje miał kompletną pustkę w głowie, zapomniał o tym na jakiej ulicy mieszka. Jego umysł był sparaliżowany na widok jego ukochanej dziewczyny w takim stanie. Gdy pierwszego dnia ich znajomości zemdlała po tym jak dużo krwi ubyło z jej organizmu nie był tak zdenerwowany jak teraz. W ciągu tych kilku tygodni szatynka stała się częścią jego serca.
     -Nie pamiętam, chwila.-walnął się otwartą dłonią w czoło, a kobieta oczekiwała na odpowiedź.
     -Avon Street 23!-wykrzyczał radośnie do słuchawki klękając nad dziewczyną.
     -Niech pan poczeka. Już kogoś wysyłam.-odpowiedziała rozłączając się.
     -Kochanie obudź się, księżniczko proszę.-wyszeptał układając jej ciało w wygodniejszej pozycji. Wyglądała jak oaza spokoju, której nikt nie mógł zakłócić. Złapał za jej rękę całując ją lekko.
     -Wiem, że mnie nie słyszysz, ale lubię cię, naprawdę cię lubię.-wyszeptał gładząc skórę na jej policzku. Kiedy patrzył na jego delikatną przyjaciółkę w jego oku pojawiał się błysk. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że rany z przeszłości się zamykały, a jego uczucia co do Leili stawały się coraz silniejsze.
     Usłyszawszy syrenę karetki błyskawicznie podbiegł do drzwi otwierając je. Ratownicy wpadli do domu wraz z noszami, odkładając je na podłogę. Jeden z nich ukucnął przy niej, dwoma palcami dotknął jej szyi sprawdzając puls. Położył jedną dłoń na jej czole i tak jak myślał, było zimne.
     -Jest strasznie blada, ale nie sądzę by niedobór witamin był powodem jej omdlenia. Zabieramy ją do szpitala.-spojrzał na Justina jakby wyczekiwał jego pozwolenia. Pomógł mężczyźnie położyć szatynkę na noszach.
     -Możesz pojechać z nami.-powiedział lekarz zauważając speszenie w oczach Justina. Chłopak pokiwał głową wyrywając kartkę z zeszytu.

Jestem w szpitalu.
Leila zemdlała.

                  Justin xx


     Zostawił wiadomość dla jego mamy i siostry, aby się nie martwiły i zarzucając na siebie bluzę wybiegł z domu wsiadając w samochód. Podążał za karetką tak szybko jak tylko mógł nie trudząc się nawet o zapięcie nieszczęsnych pasów, które są ratunkiem od niebezpieczeństw.
     Wszedł do szpitala po tym jak zgubił szpitalny wóz.
     -Leila Simspon.-wydyszał w stronę recepcjonistki, która opierała się o biurko rysując coś na jednej z kart zdrowia.
     -Jesteś kimś z rodziny?-spytał blondynka nawet na niego nie patrząc.
     -Jestem jej bratem.-skłamał opierając dłonie na blacie. Szczęście dopisywało Justinowi, nie kazano mu wyciągać żadnych dokumentów. Gdyby ktoś chciał go sprawdzić miałby przerąbane.
     -Pokój 132, piętro trecie.-powiedziała od niechcenia, wystukując coś na klawiaturze od laptopa. Nienawidziła tej pracy. Była dziewczyną z ambicjami, chciała zostać chirurgiem, ale dyrektor szpitala uznał, że nic nie umie i posadził ją za biurkiem.
     Szatyn bez dłuższego zastanowienia wbiegł po schodach w szybkim tempie. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach, charakterystyczny dla szpitali. Justina zawsze mdliło na styczność z nim. Od razu po wejściu zaczepił lekarza  wychodzącego z sali, w której tak jak myślał, znajdowała się Leila.
     -Co z nią?- spytał, w duchu modląc się, aby wszystko było w porządku. Nie zniósł by myśli, że coś mogło jej się stać.
     -Na szczęście to nic poważnego, ale nie można lekceważyć jakichkolwiek zachowań Leili, które są niepokojące typu: zawroty głowy, wymioty, osłabienie oraz silne bóle głowy. Gdy zauważysz, że coś jest nie tak masz natychmiast do mnie zadzwonić, rozumiemy się?-spytał całkiem poważnie, młody lekarz wyciągając swoją "wizytówkę".
     -Oczywiście-pokiwał głową zasysając policzki od środka.
     -Czy mogę do niej pójść?-spoglądając na duże przeszklone drzwi, za którymi była jego przyjaciółka.
     -Jeszcze się nie obudziła, ale widzę, że ci bardzo na niej zależy, leć!-uśmiechnął się klepiąc go po ramieniu, przypomniał sobie swoje młodzieńcze lata gdy to on był zakochany w pewnej dziewczynie po uszy. Justin lekko się speszył, a na jego policzki wkradł się rumieniec.
     Wszedł do pokoju, który był prawie całkowicie biały, zauważając piękną szatynkę leżącą na szpitalnym łóżku. Schylił się nad nią muskając wargami jej policzek. Całując jej skórę po jego ciele przechodził przyjemny dreszcz, budzący falę ciepła w jego podbrzuszu.
     -Kocham cię.-powiedział gładząc jej dłoń, spoczywającą na materiale miękkiej kołdry. Nie zdawał sobie z tego nawet sprawy, ale ona to słyszała. Słyszała to, ale jej podświadomość stwierdziła, że to by było za piękne i uznała to za sen. Justin był za razem szczęśliwy jak i smutny. Mógł z nią przebywać, rozmawiać, przytulać, ale tylko jako przyjaciel, nie jako jej chłopak, którym chciał być.
Gdyby mógł to zacząłby ją teraz zachłannie całować. Tęsknił za jej ustami tak samo jak ona za jego
     -Everything's gonna be alright ai-ai-ai-aight, be alright..-zaczął podśpiewywać przepuszcając jej włosy przez swoje palce.
     -I know it;s hard babe, to sleep at night... don't you worry.. cause..
     -Everything's gonna be alright.-dokończyła ledwo słyszalnym głosem chwilę potem kaszląc. Nie znała tej piosenki i nie miała pojęcia o tym, że stworzył ją Justin, ale słysząc jego śpiew w odpowiedniej tonacji po prostu dokończyła to co zaczął.
     Chłopak lekko drgnął spoglądając w jej błękitne oczy przepełnione zdziwieniem. Jego kąciki ust gwałtownie uniosły się ku górze.
     -Co się stało?-spytała czując suchość w gardle, wciąż nie wiedząc dlaczego znajdowała się w miejscu, którego tak bardzo nie znosiła.
     -Zemdlałaś.-odpowiedział na zadane pytanie. Leila pokiwała głową biorąc szklankę wody ze szafeczki obok i upiła łyk pozwalając cieczy spłynąć w dół jej organizmu.
     -Pójdę po lekarza.-powiedział wstając z krzesła. Poprawił kołdrę na ciele Leili, a następnie pocałował jej czoło.
     Zniknął za drzwiami zostawiając oszołomioną dziewczynę samą. Wiedziała, że taki chłopak jak Justin to skarb. Gdyby była człowiekiem z "wyższych sfer" to z pewnością by o niego zawalczyła, ale przez sytuacje w jakiej się znajdowała, myślała, że nie ma u niego najmniejszych szans.
      -Widzę, że panienka się już obudziła. Masz bardzo osłabiony organizm. Gdy przywieźliśmy cię do szpitala temperatura twojego ciała wynosiła 31,7 stopni Celsjusza, to bardzo mało jak na teoretycznie zdrową dziewczynę. Brakuje ci wielu witamin. Zauważyłem też, że jesteś bardzo chuda co może być objawem anemii. Zapraszam cię na wagę.-po całej lekarskiej przemowie uśmiechnął się jakby to miało ją pocieszyć. Wskazał  na przedmiot obok, a następnie pomógł jej wstać. Jej humor od razu osiągnął poziom zera. Jej dłonie zaczęły się trząść, chciała je zatrzymać zaciskając w pięści, ale to nie działało. Jej oczy automatycznie się zaszkliły, bo po prostu bała się tego co miała zobaczyć.
Stawiała powolne kroki trzymając się barku lekarza. Spojrzała niepewnie na Justina zaciskającego szczękę.
    -Jak chcesz to twój chłopak może wyjść.- powiedział młody lekarz zauważając jej zdenerwowanie. Wiedział, że to nie było komfortowe dla dziewczyn jak Leila. Justin obrócił się, aby wyjść z pomieszczenia, ale szatynka zaprzeczyła.
    -Nie, jest w porządku.-skłamała posyłając im obojgu uśmiech. Stanęła na wadze zamykając oczy, ściskając przy tym powieki najbardziej jak mogła.
    -Tak jak myślałem.. Czterdzieści kilogramów.-westchnął mężczyzna, któremu naprawdę ciężko było patrzeć na biedną dziewczynę, która doprowadzona była do tragicznego stanu. Był bardzo uczuciowym człowiekiem, co nie było dobrą cechą w pracy lekarza. Nie raz płakał razem z rodziną, której umarła mama, czy brat.
     Justin przełknął ślinę zauważając cyferki, które wynosiły bardzo małą sumę. W tym momencie nie martwił się tylko o to, że może jej się coś w szkole czy w domu. Miał kolejne zmartwienie jakim było chorobliwe wychudzenie jego przyjaciółki.
     -Zmierzmy cię jeszcze, a potem obliczymy twoje BMI**.-powiedział lekarz ustawiając metalową część nad jej głową.
     -Sto sześćdziesiąt trzy centymetry.-dodał pozwalając jej usiąść na łóżku, a sam opuścił salę udając się do pokoju przeznaczonemu personelowi szpitala w jakim się znajdowali.
     Leila zakryła się kołdrą po samą głowę dając łzą zmoczyć swoje policzki. Naprawdę nie chciała, aby jej życie tak wyglądało. Nie pamiętała dnia, w którym nie byłaby głodna. Justin usłyszawszy głośne zaczerpnięcie powietrza szybko znalazł się na łóżku szatynki uważając, aby jej nie przygnieść.
     -Nie martw się wszystko będzie dobrze.-szepnął odgarniając kołdrę z jej malutkiej twarzyczki pochłoniętej smutkiem.
     -Przestań, doskonale wiesz, że nic nie będzie dobrze, nie rób mi złudnych nadziei.-powiedziała lecz nie wiedziała jak bardzo tymi słowami rani swojego przyjaciela. Justin też miał okres w swoim życiu, w którym się poddawał. Był święcie przekonany, że przegra i umrze, ale przeżył i jego stan zdrowia się polepszył.
     -Uwierz mi, że będzie.-mówiąc to pocałował jej czoło zapewniając, że dotrzyma obietnicy.

Niedziela
     Justin był już w drodze do miejsca zamieszkania swojego byłego przyjaciela. Obiecał sobie, że nie pozwoli, aby po raz kolejny ktoś skrzywdził jego piętnastoletnią siostrę. Teraz jednak trochę rozumiał czasy, w których Chad był dla niego oschły. Caitlin-dziewczyna Justina była młodszą siostrą Chada. Nie mógł znieść tego jak Justin patrzył lub dotykał jego siostrę. Ale to było coś zupełnie innego. Szatyn robił to z najszczerszej miłości, a dla blondyna była to zwykła zabawa.
     Ze złością zamknął samochód, ruszając biegiem do starej kamienicy. Dokładnie pamiętał mieszkanie, w którym przebywał przez długi okres swojego buntu młodzieńczego.
     Zapukał do drzwi, a tuż po chwili pojawił się przed nim czarnoskóry chłopak o imieniu Tyson. Justin bez dłuższego zastanowienia przepchnął go i z zaciśniętą szczęką ruszył do salonu, z którego wydostawała się biała mgła.
     Chad siedział na kanapie, a jego kolana zajmowała półnaga, rudowłosa dziewczyna dzieląca się z nim skrętem.
     -Co ty sobie kurwa wyobrażasz?!-krzyknął odciągając laskę od blondyna, by móc z nim "normalnie" porozmawiać.
     - O co ci chodzi?-zaśmiał się wstając. Był trochę wyższy od Justina, ale to nie dawało mu żadnej przewagi.
     -Doskonale wiesz o co mi chodzi! Miałeś dać jej spokój! Nawet tego nie potrafisz zrobić?-ryknął przez zaciśnięte zęby. Rudowłosa stała w kącie pokoju obawiając się jakiegokolwiek ruchu.
     -No przecież dałem.-parsknął śmiechem zaciągając się. Szatyn w tym momencie nie wytrzymał i po prostu się na niego rzucił.
     -Ona ma dopiero piętnaście lat, kurwa!-wrzasnął i zamachnął się, uderzając pięścią w jego już i tak poobijaną szczękę.
     -Caitlin miała czternaście.-powiedział Chad wydychając powietrze. To była prawda. Caitlin straciła dziewictwo z Justinem kiedy tak naprawdę nie była jeszcze "legalna".
     -To coś zupełnie innego. Kurwa, ja ją kochałem i dobrze o tym wiesz!-zaprzestał okładanie  swojego byłego przyjaciela pięściami i wstał z podłogi.
     -To przez ciebie nie żyje..-wyszeptał blondyn, to jedno zdanie wystarczyło, aby w oczach Justina pojawiły się łzy. Nie chcąc, aby ktokolwiek zobaczył jego słabość, wybiegł z z mieszkania z prędkością światła. Wiedział, że to nie była jego wina, a mimo to mu uwierzył. Złączył usta w cienką linię, aby powstrzymać wypływ tych cholernych łez, które i tak odnalazły już drogę na jego policzkach.
     Gdy znalazł się przy samochodzie kilka razy kopnął jego maskę ze zdenerwowania, które buzowało w jego organizmie. Jego uderzania były tak mocne, że zostawiły wgłębienia na powierzchni. Wciągnął powietrze przez zęby otrzymując drażniący dla uszu syk. Wszedł do samochodu, mocno zatrzaskując drzwi, po chwili zatapiając palce w swoich włosach i zaczął ciągnąć za jego końce niemal je wyrywając. Podniósł ręce na wysokość głowy i kilkakrotnie walnął nimi o kierwonicę, sprawiając, że jego dłonie zaczęły pulsować nabierając kolor czerwieni. Nie był zdenerwowany, był mocno wkurwiony na to, że ktoś znowu zagrał na jego emocjach. Już prawie o niej zapomniał. Już prawie zapomniał o tym jak bardzo zraniła go odchodząc.
     Nagle jego serce jakby się zatrzymało, rozsypując na miliony kawałeczków. Jego złość przerodziła się smutek. Zaczął płakać jak małe dziecko przypominając sobie jej głos, dotyk, uśmiech. Pamiętał dzień, w którym w pierwszy raz powiedziała mu, że go kocha. Pamiętał ich pierwszą kłótnię, to jak wskakiwała na jego plecy śmiejąc się. Pamiętał ich pierwszy pocałunek, ich pierwszy raz. Była u niego we wszystkim pierwsza, tak jak on u niej. To nie dlatego, że byli wcześniej za mało atrakcyjni. Po prostu oboje chcieli być wyjątkowi dla osoby, którą pokochają.
     Przetarł dłońmi wycierając mokre od płaczu policzki. Jego oczy były lekko zaczerwienione i w dalszym ciągu pochłonięte łzami. Uderzył otwartą dłonią w swój policzek, aby wreszcie się obudzić.
     Odetchnął głośno wkładając kluczyki do stacyjki i nacisnął pedał gazu
__________________________________________________________________________________



Heej, moje Misie Ptysie (wtajemniczenie wiedzą)! na początku chciałabym Wam podziękować za liczbę komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Czy Wy też to widzicie? Jest ich aż 25! To naprawdę miłe widzieć, że podoba Wam się to co tworzę.
Ta notatka będzie krótka, no ale cóż. Muszę się pouczyć do znienawidzonego przeze mnie przedmiotu-historii :))

http://ask.fm/loser890

14 komentarzy:

  1. Zabieram sie za czytaniee:*:*<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boooziu, cudowny rozdział. Nareszcie powiedział Jej, że ją kocha, co prawda myślał, że nie słyszy ale się liczy! Szkoda mi Leili :(. Ale wierzę, ze będą oboje coraz bardziej szczęśliwi, i co najważniejsze razem! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział *-* popłakałam się na końcówce :')

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku genialny :) chyba nie chcesz zrobić Justinowi nic złego już wystarczy że Leila jest w szpitalu.!!!! Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawie się popłakałałam:( co się stało z Caitlin? Mam nadzieję, że z Leila z tego wyjdzie. Justin na pewno jej pomoże. Mam tylko nadzieję, że nam go nie zabijesz, tak jak chce to zrobić Ania! :o
    Jezu, napisałabym dłuższy komentarz, ale cholera! Jest 2:15, a za 4 godziny wstaję! będę jutro jak zombie, więc dobranoc!
    Bardzo podobał mi się rozdział!
    Zapraszam tu:
    three-months.blogspot.com
    shy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego Leila pomyślała, że to sen? Oni są dla siebie stworzeni, niech przyznają się do swoich uczuć.
    Strasznie szkoda mi Leili, ale Justin na pewno jej pomoże.
    A ta końcówka, taka smutna.
    Boski rozdział, jak zawsze ;) Dużo weny słońce, czekam na kolejny <3

    http://change-me.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  7. Wtajemniczeni wiedzą - ahahaha, oczywiście, że wiedzą xd
    Co do rozdziału, bardzo przyjemnie się go czytało. Jestem ciekawa, ile Justin miał lat, kiedy był z Caitlin? Jeśli wiesz, mogłabyś mi powiedzieć? Smutno mi, jak czytam o jego smutku. Naprawdę ją kochał, to widać. Szkoda, że jego pierwsza miłość zakończyła się w ten sposób, jednak jest jeszcze Leila! Oni muszą być razem, bo wzajemnie sobie pomagają i potrzebują siebie. Weny <3
    18th-street-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju, wspaniały rozdział! To jak powiedział Leili, że ją kocha.. Czemu ona tego nie usłyszała, noo ;c I trochę szkoda mi Justina , widać, że naprawdę kochał tą Caitlin. I uważam tak samo jak Paula ;D Oni muszą być razem! Weny, misiu <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow. Świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaawwww! Rozdział zajebisty! ^^
    Omgg, niech Justin w końcu wyzna Leli miłość no jprdl, ile można czekać? ;c. Chę Jeli!!! Czekam na nowy rozdział! Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Super !!! Czekam na następny !!!
    :)

    OdpowiedzUsuń