Leila
Zaznaczyłam "NIE", bo zwyczajnie nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. Chciałam po prostu zostać sama. Chłopak, którego przed chwilą spławiłam wydawał się smutny, ale co ja mogę poradzić na to, że źle się czuję?
wyszłam z klasy czując jak mój głód daje się we znaki. Otworzyłam drzwi wychodząc ze szkoły mając nadzieję, że nikogo tutaj nie ma. Usiadłam na ławce podciągając kolana do brody. Było dość zimno, ale słońce świeciło intensywnie. Wyjęłam nieszczęsnego sucharka z torby i wzięłam małego gryza. Lekko słony smak pieczywa wypełnił moje kubki smakowe. Nie jadłam nic od pięciu dni więc już nie miałam siły na nic. Drzwi wejściowe od szkoły wydały z siebie dziwny dźwięk sygnalizując, że ktoś z nich wyszedł. Ujrzałam umięśnioną sylwetkę i dobrze znaną mi twarz. Mike. Podszedł szybkim krokiem i chwilę potem znalazł się obok mnie. Uniósł mój podbródek gwałtownie w górę.
-Pro-proszę chociaż dzisiaj daj mi o-odpocząć-wyjąkałam cicho w jego stronę. Jestem zmęczona po wczorajszym incydencie. Jedyne o czym marzę to położyć się spać i w magiczny sposób zniknąć.
-To nie ty tu ustalasz zasady, mała.-parsknął i uśmiechnął się cwaniacko. Spojrzałam przez moment w jego oczy, ale tym razem nie widziałam tej samej nienawiści co zawsze. I to mnie najbardziej zaniepokoiło.
Pociągnął mnie gwałtownie za rękę. Znaleźliśmy się na tyłach szkoły. Popchnął mnie na ścianę. Jedną rękę położył tuż obok mojej głowy, a drugą zaczął błądzić po moim biodrze zatrzymując się na tyłku.
-C-co ty r-robisz?-próbowałam zdjąć jego ręce z mojego ciała, ale on był silniejszy. Bałam się jak nigdy dotąd. Byliśmy tu zupełnie sami.
-Nic zupełnie nic...- wyszeptał mi do ucha jakby w transie, a następnie przygryzł jego płatek. Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Miałam wrażenie, że zwrócę zawartość żołądka nawet jeśli prawie nic tam nie miałam.
Zaznaczyłam "NIE", bo zwyczajnie nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. Chciałam po prostu zostać sama. Chłopak, którego przed chwilą spławiłam wydawał się smutny, ale co ja mogę poradzić na to, że źle się czuję?
wyszłam z klasy czując jak mój głód daje się we znaki. Otworzyłam drzwi wychodząc ze szkoły mając nadzieję, że nikogo tutaj nie ma. Usiadłam na ławce podciągając kolana do brody. Było dość zimno, ale słońce świeciło intensywnie. Wyjęłam nieszczęsnego sucharka z torby i wzięłam małego gryza. Lekko słony smak pieczywa wypełnił moje kubki smakowe. Nie jadłam nic od pięciu dni więc już nie miałam siły na nic. Drzwi wejściowe od szkoły wydały z siebie dziwny dźwięk sygnalizując, że ktoś z nich wyszedł. Ujrzałam umięśnioną sylwetkę i dobrze znaną mi twarz. Mike. Podszedł szybkim krokiem i chwilę potem znalazł się obok mnie. Uniósł mój podbródek gwałtownie w górę.
-Pro-proszę chociaż dzisiaj daj mi o-odpocząć-wyjąkałam cicho w jego stronę. Jestem zmęczona po wczorajszym incydencie. Jedyne o czym marzę to położyć się spać i w magiczny sposób zniknąć.
-To nie ty tu ustalasz zasady, mała.-parsknął i uśmiechnął się cwaniacko. Spojrzałam przez moment w jego oczy, ale tym razem nie widziałam tej samej nienawiści co zawsze. I to mnie najbardziej zaniepokoiło.
Pociągnął mnie gwałtownie za rękę. Znaleźliśmy się na tyłach szkoły. Popchnął mnie na ścianę. Jedną rękę położył tuż obok mojej głowy, a drugą zaczął błądzić po moim biodrze zatrzymując się na tyłku.
-C-co ty r-robisz?-próbowałam zdjąć jego ręce z mojego ciała, ale on był silniejszy. Bałam się jak nigdy dotąd. Byliśmy tu zupełnie sami.
-Nic zupełnie nic...- wyszeptał mi do ucha jakby w transie, a następnie przygryzł jego płatek. Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Miałam wrażenie, że zwrócę zawartość żołądka nawet jeśli prawie nic tam nie miałam.
-Pro-proszę przestań.-wyjąkałam czując napływające łzy do moich oczu jednak nie dałam im ukazać się światu.
-Wiem, że tego chcesz kochanie.- wsunął rękę pod moją bluzkę masując mój brzuch. Przysunął się bliżej tym samym napierając na moje ciało. Momentalnie zachłysnęłam się powietrzem i próbowałam unormować oddech.
-Nie, nie, nie! Nie chcę! Zostaw mnie, proszę.-zacisnęłam powieki czując dłonie chłopaka w miejscu, w którym nie chciałam być dotykana.
-Błagam przestań- jęknęłam. Wtem poczułam jak chłopak odsuwa się ode mnie, a chwilę potem leżał na ziemi podpierając się, aby wstać. Podniosłam głowę zauważając czekoladowe tęczówki, które badały moje ciało. Podniósł wzrok wpatrując się w moje oczy.
-Nic ci nie jest?-spytał jakby z troską przenosząc ciężar ciała na prawą nogę. Poprawił dłonią włosy, które niesforne opadły mu na czoło.
-T-tak, myślę, że wszystko w po-porządku- wychyliłam się lekko zauważając, że brunet zdążył podnieść się z podłogi. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a Justin zdołał to chyba zauważyć, bo pewnym krokiem podszedł do chłopaka i wymierzył mu cios w twarz. Mike wydawał się jakiś otępiały, bo cały czas wpatrywał się w jeden punkt i nawet nie zareagował na atak ze strony przeciwnika. Szatyn uderzył go jeszcze kilka razy, a na koniec wyszeptał mu coś do ucha i pchnął, a ten od razu oddalił się od nas.
Usiadłam na pobliskiej ławce bawiąc się palcami. Co wstąpiło w Mike'a? Czemu nie zrobił tego co zawsze tylko chciał mnie.. no wiecie. A najważniejsze, co by było gdyby Justin się nie zjawił?
-Na pewno wzystko w porządku? Boli cię coś? Źle się czujesz?-z zamyśleń wyrwał mnie szatyn, który jakby szukał dziury w całym. Ludzie, wszystko w porządku!
-Tak na pewno.- potwierdziłam wyjmując sucharka z torby. Ugryzłam kawałek przeżuwając, a następnie owinęłam go w papier i schowałam z powrotem.
Chłopak patrzył na mnie jak na wariatkę, a ja tylko podniosłam brew w celu dowiedzenia się o co mu chodzi.
-Dlaczego tego nie dokończysz?- wskazał na papier, w który owinięte było moje jedzenie na najbliższe kilka dni.
-Uhm.. No bo musi mi zostać coś na jutro-odpowiedziałam zgodnie z prawdą i skrzywiłam się lekko.
-Rozumiem- pokiwał głową i posłał mi spojrzenie mówiące ''przepraszam''.
Wstałam z miejsca z zamiarem wrócenia do szkoły.
-Proszę poczekaj. Wiem, że zaznaczyłaś "nie" ale proszę porozmawiaj ze mną.- złapał moją dłoń, a ja poczułam lekkie mrowienie.
-Okej.- usiadłam z powrotem na ławkę czekając aż zacznie mówić.
-Leila ja.. nawet nie wiem co mam powiedzieć. Strasznie cię przepraszam. Wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek..-Nie mówisz?! Zachowałeś się jak Mike czyli najgorszy skurwiel tego świata.
-Ale po prostu.. Po prostu.. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Tak bardzo chciałem się tam dostać, że zapomniałem o wszystkim, o tym, że stracę twoje zaufanie. Nie wiedziałem, że masz mnie za przyjaciela, ale.. Teraz strasznie żałuję, że straciłem taką przyjaciółkę jak ty. Bo mimo tego, że poznaliśmy się kilka dni temu to bardzo cię polubiłem. Chciałbym cię chronić tylko jest jeden warunek. Musisz mi wybaczyć. Wybaczysz mi?- nie wiem jak on to zrobił, ale wypowiedział to wszystko na zaledwie dwóch oddechach. Patrzył cały czas prosto w moje oczy przez co wiedziałam, że mnie nie okłamuje. Co zrobić? serce mówi 'tak', ale umysł mówi 'nie'. Tata zawsze mówił, że trzeba słuchać głosu własnego serca. Wystawił otwartą dłoń w moim kierunku, a ja położyłam na niej dłoń niepewnie ściskając. Dopiero teraz zobaczyłam, że jego przedramienia pokryte są tatuażami. Byłam pewna, że każdy z nich ma swoją historię. Ciekawe czy ma ich więcej. Moja dłoń była taka mała w porównaniu z jego. Przysunął mnie do siebie, zamykając w uścisku. Najpierw byłam zszokowana jego czynem, ale po chwili rozluźniłam się i wtuliłam w ciało chłopaka. Zapach axe dostał się do moich nozdrzy. Pachniał tak cholernie dobrze.
-Przepraszam.-wymruczał odsuwając się ode mnie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam wybaczając mu, ale zwyczajnie boję się zostać sama. Chciałam mieć kogoś z kim mogłabym porozmawiać, pośmiać lub po prostu być obok niego. Chłopak wyciągnął rękę i wyprostował mały paluszek.
-Obiecuję, że będę cię chronić, pocieszać i przytulać. Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić. Zawsze gdy coś się stanie masz do mnie zadzwonić. Będę najlepszym przyjacielem jakim tylko potrafię być. Będziesz miała zawsze we mnie wsparcie.-to co powiedział tak bardzo mnie rozczuliło, że moje oczy się zaszkliły. Nigdy nie słyszałam niczego piękniejszego w kierunku mojej osoby.
-Obiecuję, że będę ci ufać, wspierać cię i być z tobą zawsze. Będę cię przytulać i wkurzać- zaśmiałem się lekko.
-Będę najlepszą przyjaciółką jaką tylko zdołam być.
-Obiecuję.- odparł zginając palec.
-Obiecuję.- powiedziałam cichutko zaczepiając swój palec o jego.* Uśmiechnęliśmy się szeroko do siebie.
-To takie dziecinne.-śmiech wydobył się z moich ust, a Justin zawtórował. Usiadł tuż obok mnie kładąc głowę na moim ramieniu.
-Wiesz, że właśnie przegapiliśmy lekcję?- uniósł brew do góry.
-Wiem, ale wolę siedzieć tu z moim przyjacielem.
-Po co ci te okulary?-spytał wyraźnie zdziwiony, a ja siedziałam nie wiedząc co powiedzieć. Mam powiedzieć prawdę?
-Ja uhm... No wiesz. Po prostu no.. Strasznie bolą mnie.. oczy od światła.-wzruszyłam ramionami miejąc cicho nadzieję, że mi wybaczy.
-Leila.. Przed chwilą powiedziałaś, że będziesz mi ufać. Myślisz, że wierzę w te całe "zalecenie lekarza"?- ułożył palce w cudzysłów krzywiąc się lekko. Cholera miał rację. Zdjęłam powoli okulary i odwróciłam twarz w stronę chłopaka spuszczając głowę. Siedział jakby sparaliżowany z otwartą buzią. Złapał za mój podbródek unosząc moją głowę w górę, zeskanował całą moją twarz.
-To Mike? Zabiję go.- wycedził przez zęby uderzając pięścią o ławkę.
-Nie Justin. To nie on.- pokręciłam głową.
-To kto ci to zrobił?- spytał jakby zaniepokojony. Przypatrywał mi się przez chwilę, a potem złapał mnie za rękę dodając otuchy. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Obiecałam, że będę mu ufać.. Czy mu ufam? Chyba tak. Przynajmniej tak mi się wydaję.
-To moja mama.-te trzy słowa przeszły mi przez gardło tak trudno.. Nadal nie mogłam pogodzić się z tym, że moja rodzicielka nie jest kochającą matką.
-Jak to? Chcesz mi powiedzieć, że ona cię bije?-splótł nasz palce razem, a następnie mnie przytulił. Powinien dostać medal dla najlepszego misia do przytulania. Pokiwałam głową w celu odpowiedzi. Szatyn nie zaprzestał uścisku tylko go wzmocnił.
-Powiedziałaś o tym komuś?-spytał nadal mnie przytulając. Tym razem pokręciłam głową przecząco.
-Musisz to zgłość na policjię. Nie możesz jej pozwalać na krzywdzenie ciebie.
-Nie mogę ich stracić.-pokręciłam szybko głową łącząc usta w cienką linię to zatrzymywało mój płacz, który chciałam wypuścić z siebie.
-Leila, o czym ty mówisz?
-Raczej o kim. Jeżeli pójdę z tym na policję my znajdziemy się w domu dziecka. Nie wiadomo czy w tym samym. A Brad i Lily są wszystkim co mam. Kocham ich ponad wszystko.- tym razem nie wytrzymałam i jedna łza spłynęła po moim policzku zostawiając ślad na koszuli szatyna.
-Cichutko, wszystko będzie dobrze.-zapewnił mnie gładząc po plecach.
-A teraz chodź, trzeba cię nakarmić.-wstał lecz ja nadal byłam w niego wtulona. Czy wyglądaliśmy jak para? Pewnie tak, ale to niestety tylko przyjaźń.
-Mnie jest tu dobrze.-wymruczałam zgodnie z prawdą. Zaśmiał się uroczo całując moje włosy. Dlaczego on musi być tak słodki?
Pociągnął mnie za rękę w kierunku bramy , która osłaniała budynek.
-Teraz musimy być jak tajemnicze żółwie ninja!-krzyknął i pociągnął mnie za rękę. Jakie tajemnicze? Pff one były wojownicze! Biegliśmy śmiejąc się głośno, bo tuż za nami dozorca krzyczał jakieś bzdury. Justin gwałtownie się zatrzymał, a ja nie zdążyłam wystopować i wpadłam wprost na jego plecy. Upadliśmy na ziemie śmiejąc się. Zauważyliście co mówiłam odkąd się pogodziliśmy? Ciągle się uśmiechałam i śmiałam. Dopiero przy nim poczułam się swobodnie. On sprawia, że czuję się szczęśliwa. Może Bóg stwierdził, że za dużo mojej męki i zesłał mi anioła stróża? Justin wyglądał trochę jak anioł. Piękny uśmiech, niebiańskie oczy i lśniące włosy.
Podniosłam się z ziemi otrzepując ubrania. Szatyn wciąż leżał na ziemi przypatrując się mi. Wystawiłam rękę w jego kierunku pomagając mu wstać.
Powędrowaliśmy w nieznanym mi kierunku dlatego chłopak mnie prowadził.
Znaleźliśmy się w jakimś barze o nazwie Katie's home. W tle było słychać grę jakiegoś zespołu, a w powietrzu unosił się przyjazny zapach. Zajęliśmy miejsca na wysokich siedzeniach przy ladzie. Stukałam nerwowo paznokciami o powierzchnię blatu. Spojrzałam na Justina, który uśmiechnął się delikatnie.
-Katie! Poproszę o gorącą czekoladę dla mnie i koleżanki.-zawołał w kierunku kobiety o krótkich blond włosach. Była bardzo niska, ale również zgrabna. Miała może ze dwadzieścia osiem lat. Odwróciła się w naszą stronę z promiennym uśmiechem.
-Justin! Jak dawno cię nie widziałam. Ale się zmieniłeś. Jak ostatnio u mnie byłeś to było z ciebie takie chucherko, a teraz prawdziwy mężczyzna!-przytuliła się do niego, a szatyn to odwzajemnił utrzymując zażenowaną minę spowodowaną słowami kobiety. Ja siedziałam próbując zatrzymać śmiech. Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie, a w tym czasie Katie zdążyła przynieść nam nasze napoje. Upiłam łyk i poczułam jak ciepła ciecz ogrzewa moje ciało.
-Bardzo smaczne-powiedziałam w kierunku blondynki, która nam się przyglądała.
-Jestem Katie-wystawiła rękę w moim kierunku, a ja ją uścisnęłam mówiąc swoje imię.
-Jesteś dziewczyną Justina?-takiego pytanie się nie spodziewałam. Zakrztusiłam się czekoladą, którą przed chwilą wlałam do ust i kiwnęłam przecząco głową.
-Leila to moja przyjaciółka-wyjaśnił posyłając szczery uśmiech. Mogłabym go oglądać dniami i nocami. Chciałabym być dziewczyną Justina.
-Co byś chciała zjeść?-spytał uprzejmie szatyn splatając palce ze sobą.
-Justin, nie mam pieniędzy.-wyszeptałam ukradkiem rozglądając się po pomieszczeniu.
-To ja ci proponuję więc to ja zapłacę.-powiedział pewnie. Nie lubiłam jak ludzie się nade mną litowali. Czułam się wtedy strasznie słaba.
Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam i wybrałam kanapkę, która znajdowała się w menu. Szatyn złożył zamówienie jakiejś brunetce z wyeksponowanymi piersiami, która przy każdym kroku kręciła tyłkiem. Justin przez chwilę patrzył na jej "atuty", które prawdopodobnie były sztuczne. Nie wiem dlaczego, ale poczułam zazdrość i miałam ochotę zasłonić mu oczy tak jak robi się to dzieciom podczas oglądania filmu gdzie "pani i pani się całują". Przyszła z powrotem z naszym jedzeniem. Mój talerz praktycznie rzuciła na ladę obdarzając mnie spojrzeniem zabójcy. Do chłopaka podeszła zupełnie inaczej. Nachyliła się nad nim tak, że jej piersi praktycznie wyskoczyły ze swojego miejsca. Mrugnęła do niego stawiając talerz, a obok niego położyła paragon wraz ze swoim numerem telefonu. Chyba pomyliła miejsca pracy.. Powinna iść do burdelu. Wzdrygnęłam się lekko spostrzegając nienawiść, która nagromadzila się we mnie. Justin posłał jej ostatnie spojrzenie i zgniótł papierek z numerem tej tapeciary wyrzucając go gdzieś. Odetchnęłam z ulgą.
Zjedliśmy w ciszy, a potem szatyn oznajmił Katie, że musimy już iść. Ta się z nami pożegnała ciągle mówiąc jaka by była z nas piękna para. Też tak uważam. Szkoda, że on nie podziela mojego zdania.. Wyszliśmy z budynku, a fala zimnego powietrza zdzieliła mnie w twarz.
-Pójdziemy jeszcze do sklepu.-Justin wskazał na supermarket, który stał na przeciwko. Pokiwałam głową z uśmiechem. Weszliśmy do środka.
Wybierałam niepewnie pojedyncze rzeczy z półek. Nie było to komfortowe. Czułam się dziwnie z tym, że obarczam Justina swoimi rachunkami. Nie wiem jak mu się odwdzięczę. Szatyn chyba zauważył moją niepewność, bo zaczął ściągać z regałów następujące rzeczy.
-No dalej! Lubisz czekoladę?- spytał, a na twarzy malował mu się duży uśmiech.
-Lubię. -odpowiedziałam. Kto nie lubi czekolady? Zgarnął z półki cztery tabliczki i podeszliśmy do kasy.
-Sto dwa dolary pięćdziesiąt dziewięć centów.-gdy usłyszałam głos sprzedawcy moje oczy powiększyły się kilkakrotnie. Nerwowo przełknęłam ślinę i spojrzałam na chłopaka, który zwyczajnie się do mnie uśmiechnął wyjmując kartę kredytową. To prawda kosz jest pełny, ale nie spodziewałam się takiej sumy. Wpakowaliśmy wszystko do toreb i wyszliśmy ze sklepu. Niosłam dwie siatki, które były bardzo ciężkie i spojrzałam na Justina, który niósł ich aż cztery.. Wydał na mnie tyle pieniędzy.. Nie zdołam ich mu oddać. Zatrzymałam się na chodniku. Chłopak chyba zorientował się, że nie idę za nim po tym, że nie było słychać moich kroków.
-Co jest?-spytał odstawiając siatki na ziemie.
-Justin, bo to wszystko to za dużo .. Ja dziękuję ci i to bardzo, ale ja nie mogę. Chodź oddajmy to.-wskazałam na siatki znajdujące się na kostce.
-Ale ja chciałem ci to kupić. Jestem pełnoletni i mogę decydować o swoich czynach. Albo weźmiesz to do domu albo ja to wszystko zjem.- zaśmiał się. Jedyne co mnie zastanawiało to to czemu Justin chodzi do pierwszej klasy skoro jest ode mnie starszy o trzy lata.
Podniosłam siatki i ruszyłam za chłopakiem.
Chwilę później znajdywaliśmy się pod moim blokiem. Farba w niektórych miejscach była zdarta, a w nielicznych oknach szkło było wybite. Szatyn odprowadził mnie pod same drzwi.
-Nie wiem jak mam ci dziękować-westchnęłam nieśmiało spoglądając na chłopaka.
-Po prostu mnie przytul.-okrył ramionami moje ciało dostarczając mi tym samym ciepło bijące od niego. Chciałam zostać w tym uścisku do końca życia, ale oświeciła mnie szara rzeczywistość.
-Do zobaczenia.-pomachałam dłonią do Justina, a on odpłacił się tym samym. Wyjęłam klucz z kieszeni spodni i otworzyłam drzwi obserwując jak chłopak schodzi po schodach.
-Mamo? Mamo, jesteś?- spytałam cichym głosem.
-Gdzie ty do cholery jasnej byłaś, mała suko?!-wrzasnęła popychając mnie na ścianę.
-Odpowiadaj gówniaro!-znowu ten sam ton głosu. Ja naprawdę mam tego dość. Dzisiejszy dzień był jednym z najlepszych dni od trzech lat. Ale zawsze coś musi zepsuć mój humor.
Poczułam kolano matki na moim brzuchu.
-Przyniosłam nam je-jedzenie. Mamo pro-proszę przestań.-wyjąkałam w stronę rodzicielki łapiąc się za brzuch. Tym razem poczułam dłoń kobiety przylegającą do mojej szyi.
-Słuchaj zdziro, to ja decyduję o tym co możesz, a czego nie. Masz się mnie pytać o zgodę za każdym-cios w twarz-razem-cios w twarz-gdy-cios w twarz-gdzieś-cios w twarz-idziesz-spotkanie kolana matki z moim brzuchem. Czułam jakby wszystko wokół wirowało. Nie mogłam oddychać, a głowa i brzuch bolały mnie niemiłosiernie. Kobieta opuściła rękę wzdłuż ciała tym samym opadłam na podłogę.
___________________
*Nie potrafiłam tego dokładniej wytłumaczyć. Zdjęcie "pinky promise"(obietnicy na mały paluszek) zostawiam wam niżej.
Tym razem cały rozdział jest z perspektywy Leili i jest prawie dwa razy dłuższy niż poprzedni!
Byłyśmy dzisiaj z grupą na przeglądzie tanecznym ("Asteriada") no i w sumie nie było tak źle. Pomyliłam się raz. Dziewczyny też mówiły, że się pomyliły, ale pani i tak powiedziała, że jest z nas dumna. Spotkałam tam też mamę mojej przyjaciółki, z którą nie widziałam się już dwa lata.
DZIEWCZYNO zabijasz cudownością tego rozdziału! Był tak meeegaaa słodki! Jejciuu!! Prawie się popłakałam gdy Justin jej to wszystko obiecał i wgl kupił jej jedzenie ale oczywiście ta szmatixowa matka ma jakieś problemy ze sobą... Ugh nienawidzę jej!! Ale dobrze, że ma Justin:)) Czekam nn jak zawsze ;D <3
OdpowiedzUsuńświetne! 😍
OdpowiedzUsuńJejku jaki słodki !♥
OdpowiedzUsuńOni MUSZĄ być ze sobą.
Nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń*-*
Jeju, rozdział cudowny!!!
OdpowiedzUsuńJaki Justin jest słodki i kochany, o mamoo, takiego chłopaka ze świecą szukać!
kurczę, szkoda mi Leili
przecież to nie jest normatne. To jest chore, żeby matka tak traktowała dzieci
sama byłam świadkim zaniedbania dzieci przez matkę - alkocholiczkę, ale nie wyobrażam sobie, jak można uderzyć własną corkę
mam nadzieję, że to babsko prędko przejrzy na oczy, zanim bddędzie za późno
przecież ona może ja zabić!!
co tjeszcze, nie mam pojęcia, co wstąpiło w Mike'a!!!! on chciał ją zgwałcić, to obrzydliwe
w ogóle nie lubie typa ;/
czekam na następny rozdział i więcej Jeili<3
zapraszam też do siebie
three-months.blogspot.com
Rozdział cudowny, czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńKocham to ff i czekam z niecierpliwością na nastepny!
OdpowiedzUsuńRozdzia świetny <3 Szkoda mi Leili, ale dobrze, że ma przy sobie Justin'a. Czekam na następny <3 weny :*
OdpowiedzUsuńi-hate-my-life-jbff.blogspot.com
Super!
OdpowiedzUsuńWow! świetne! Justin jest teraz taki uroczy. Ale oczywiście jej matka musi być głupia..
OdpowiedzUsuńJustin *.* taki cudowny <3
OdpowiedzUsuńWeny :*
Świetnie piszesz dziewczyno ;) do następnego
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! ♡
OdpowiedzUsuńświetny blog! <3
OdpowiedzUsuńhttp://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje nowe ff z Justinem Bieberem:)
Boski rozdział
OdpowiedzUsuń