Pages

niedziela, 8 marca 2015

07.- I want to be happy, nothing else.

Wow! Dziękuję za te 8 komentarzy pod ostatnim rozdziałem to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Miłego czytania ;*

Justin

Wsiadłem do mojego czarnego Range Rovera, zatrzaskując mocno drzwi. Oparłem łokcie o kierownicę, pociągając za końcówki włosów. Walnąłem kilka razy w klakson przez co słychać było charakterystyczny dźwięk.

-Spierdoliłeś po całej linii.- głos w mojej głowie nie dawał mi spokoju. Przecież ja to wszystko wiem!

-No to się wkopałeś.-znowu.

-Ona ci tego nie wybaczy. 

-Wiem kurwa, wiem! Nie musisz mi o tym przypominać- wydarłem się na siebie gdy zatrzymałem się na czerwonym świetle. Kilka osób posłało mi zdezorientowane spojrzenia. Wkurzonego człowieka nie widzieli?

Nie wiem czy bardziej przerażał mnie fakt, że gadam z samym sobą czy to, że ten głos ma rację. Co jeśli ona mi nie wybaczy? Co jeśli nigdy się do mnie nie odezwie? A co gorsza.. Co jeśli ona coś sobie zrobi?

Zanim się obejrzałem byłem tuż obok domu. Zaparkowałem samochód na podjeździe i podbiegłem do drzwi otwierając je.

-Synku to ty?- głos mamy dostał się do moich uszu. 

-Justin?- usłyszałem kroki dobiegające z kuchni aż w końcu pojawiły się w przed pokoju. 

Nie potrafiłem nic powiedzieć. Zdjąłem kurtkę i odwiesiłem ją na wieszak. Odwróciłem się spoglądając na wielkie ścienne lustro. Chwilę tak stałem aż spostrzegłem łzy w koncikach moich oczu.

Spojrzałem na mamę, która stała tam widocznie zdziwiona moim zachowaniem. Gdy zobaczyła łzę spływającą po moim policzku szybko znalazła się obok przytulając mnie. Schyliłem się abyśmy znajdowali się na tej samej wysokości i wtuliłem się w matkę zatapiając nos w jej włosach.

-Przepraszam. Tak cholernie cię przepraszam, że masz tak okropnego syna.-pociągnąłem nosem i wytarłem mokre policzki. 

-Justin, o czym ty mówisz?-zmarszczyłem brwi i odsunęła się. 

Nie ma mowy. Nie powiem co zrobiłem. Jest mi tak cholernie wstyd. 

-Przepraszam.- wyszeptałem po raz ostatni i wbiegłem po schodach do mojego pokoju. Zamknąłem drzwi i upadłem na łóżko wkładakąc słuchawki na uszy.

 Po chwili w moim umyśle rozbrzmiewała tylko głośne dźwięki. Każdy ma jakąś drogę ucieczki, prawda?
Muzyka to coś co uwalnia mój umysł i pozwala odciąć się od rzeczywistości.

Gdy tylko głos Eminema ucichł na odtwarzaczu pojawiła się inna piosenka o wiele cichsza i spokojniejsza.
Przywoływała tyle wspomnień. Caitlin. Moja kochana Caitlin.

Baby you're all that I want/Kochanie jesteś wszystkim czego pragnę.
When you're lyin' here in my arms/Kiedy leżysz w moich ramionach.
I'm findin' it hard to believe/Wciąż trudno mi w to uwierzyć.
We're in heaven/Jesteśmy w niebie.
And love is all that I need/ Miłość to wszystko czego potrzebuję
And I found it there in your heart/I znalazłem ją tam, w Twoim sercu
It isn't too hard to see/Trudno tego nie zauważyć
We're in heaven/Jesteśmy w niebie

Oh, once in your life you find someone/Raz w swoim życiu znajdujesz kogoś
Who will turn your world around/ Kto zmienia twój cały świat dookoła
Bring you up when you're feelin' down/Podnosi cię kiedy upadasz
Yeah, nothin' could change what you mean to me/Nic nie może zmienić tego ile dla mnie znaczysz
Oh, there's lots that I could say/Jest tyle rzeczy, które mogę powiedzieć
But just hold me now/Ale teraz mnie przytul
Cause our love will light the way/Ponieważ nasza miłość oświetli drogę*

Do moich oczu znów napłynęły łzy, które swobodnie puściłem. Czy to normalne, że płaczę? Ta piosenka to była taka nasza piosenka. Ale ona odeszła. Zostawiła mnie na zawsze. Chociaż obiecała. Obiecała, że nigdy mnie nie opuści. 

Tak bardzo chciałbym dotknąć jej cudownych kasztanowych włosów, zobaczyć jak rumieńce oblewają jej bladą twarz, usłyszeć jej cudowny śmiech. Przytulić ją i nigdy nie puszczać. 

Ona teraz zapewne patrzy na mnie z góry i gardzi mną po tym co zrobiłem.

Wtem usłyszałem pukanie do drzwi. Z za drzwi wyłoniła się drobna blondynka ubrana w błękitną sukienkę. 
Otarłem szybko łzy i się podniosłem.

-Hej Justin, ty płakałeś?-Podeszła bliżej spoglądając na moje oczy. Jestem jej starszym bratem. Mam się nią opiekować i ją chronić, a nie rozkleiać się przed nią.

-Nie-odpowiedziałem stanowczo. 
Podszedłem bliżej całując ją w czoło. Poczułem dziwny zapach więc odsunąłem się lekko.

-Paliłaś?-spojrzałem na nią, a ona tylko zaczęła bawić się bransoletkę na nadgarstku, którą podarowałem jej na urodziny.

-Pytałem czy paliłaś? Odpowiedz.- wycedziłem przez zęby. Co ona sobie wyobraża? Ma piętnaście lat!

-Justin.. Ja- nie zdążyła dokończyć, bo odsłoniłem włosy, które jeszcze przed chwilą nieudolnie przysłaniały szyje dziewczyny. Na skrawku ciała zobaczyłem siny ślad. Przełknąłem śilnę przenosząc wzrok na na niebieskie tęczówki. 

-Co to jest?-tak brawo zadawaj pytania, na które znasz odpowiedź.

-Uhm ja.. no wiesz prostowałam dzisiaj włosy, zagapiłam się i sparzyłam się prostownicą. -przez cały czas gdy do mnie mówiła nie utrzymywała kontaktu wzrokowego i gestykulowała dłońmi.

-Nie kłam mnie! Masz idealnie proste włosy od dziecka! Który to?-widać chyba, że się wkurzyłem nie? Ona też to zauważyła, bo kurczowo zacisnęła piąstki na materiale okrywającym jej ciało. 

-No kto?!-wzdrygnęła się, a ja czułem jak moje ciało ogarnia złość. 

-Ch-Cha-Chad-wyjąkała i szukała czegoś na czym mogłaby zatrzymać wzrok. 

Że co kurwa proszę? Mój najlepszy przyjaciel przystawia się do Jazmyn?
Nie wiecie jak trudno dopuścić do świadomości, że jakiś koleś dotyka waszą młodszą siostrę w TEN sposób. 

Momentalnie moja szczęka zacisnęła się, a pięść uderzyła w ścianę.

-Zabiję gnoja, zabiję

-Justin proszę uspokój się.-głos blondynki był niemal błagalny.

-Zawiodłem się na tobie Jazzy. -wyszeptałem zgodnie z prawdą i opuściłem pokój. 

 Leila


Wciąż nie mogę uwierzyć, że on to zrobił.
Jeszcze niedawno mogłabym powiedzieć, że mu ufam, że jest moim przyjacielem. A teraz? Marzę o tym aby zniknął. A może to ja zniknę? Będzie łatwiej dla wszystkich. Dla Mike'a, Justina, mamy i mnie. 

Wiecie co jest gorsze od bólu psychicznego? Nic nie jest gorsze. Ból fizyczny w porównaniu do psychicznego to nic. Naprawdę nic. 

Jedyne co mnie boli to serce. Zranił mnie.  Po co mnie w ogóle wtedy ratował? Po co? Chciał mojej męki? 

Otworzyłam drzwi wchodząc do mieszkania i cicho je zamknęłam. 
Zdjęłam kurtkę rzucając ją w kąt. Po podłodze walały się porozbijane butelki z niektórych wciąż lała się złota ciecz. Weszłam do pokoju gdzie zastałam rodzicielkę, która przez wysoką ilość alkoholu we krwi swoimi ciosami ledwo trafiała w worek treningowy. Wspomniałam, że trenuje boks? Nie? To już wiecie. 

Gdy matka mnie zauważyła jej oczy od razu pociemniały. Cofnęłam się o krok następując na kawałek szkła, który wbił się w moje trampki. Na moją twarz wpełzł grymas, ponieważ szkiełko przeszło przez podeszwę i wbiło się w moją stopę.

Zanim się obejrzałam kobieta stała tuż przy mnie, a jej ręka wylądowała na moim policzku. 

-Gdzie ty byłaś?! Przez ciebie musiałam odwołać spotkanie z James'em!-wydarła się przez bełkot. Lekko się zachwiała, a potem jej dłoń znów spotkała się z moim policzkiem. Nie bolało mnie to. Zdąrzyłam się przyzwyczaić, ale było mi zwyczajnie przykro. Inne dziewczyny mają mamę oraz przyjaciółkę w jednym. Chodzą razem na zakupy, śmieją się, rozmawiają, a ja? To niesprawiedliwe.

James to nowy facet mamy. Raz już u nas był. Wydawał się być w porządku. Nie mam pojęcia dlaczego taki fajny facet umawia się z moją matką-uosobieniem zła. 

Wplątała rękę w moje włosy i mocno szarpnęła przez co upadłam na podłogę. Kawałki szkła wbiły się w moje ciało przez co skóra niemiłosiernie piekła. 

-Prze-przepraszam m-mamo-wyjąkałam zakładając kosmyk włosów za ucho.

Rodzicielka schyliła się i zadała jeszcze kilka ciosów w mój brzuch oraz głowę. Już od początku z moich oczu leciały łzy. Czym ja sobie zasłużyłam na takie życie? No czym!? Jestem zwykłą dziewczyną, która chce być szczęśliwa.

Gdy po raz ostatni ciało kobiety spotkało się z moim poczułam, że zasypiam. 
_____________
*kawałek piosenki 'Heaven' Bryan'a Adams'a. 
Tłumaczyłam sama więc przepraszam jeśli jest coś źle.
Trochę dowiadujemy się tu o życiu Justina.
Jutro poniedziałek ;* ;D




9 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział!! Szkoda mi trochę Justina ale musi się trochę pomęczyć moim zdaniem, żeby znów zdobył jej zaufanie!! Trochę zaskoczyło mnie zachowanie jego gdy dowiedział się, że jego siostra kręci z jego przyjacielem. Widać, że martwi się o nią aby się nic jej nie stało! Czekam nn;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to 😍😍😍😍
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział.
    Płaczę po nim i po poprzednim jak cholera:')

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow ciekawy rozdzial dobrze ze Justin troche pocierpi zasluzyl sobie na to za to co zrobil Leili ale dlaczego ona musi miec takie zycie i jej mama no babsko mnie wkurza chcialabym zeby ktos sprzefal jej takiego siarczystego kopa w dupe za to ze poniza tak corke!! Rozdzial swietny uwielbiam to jak piszesz i czekam na kolejny. Ciekawe co bedzie dalej i czy Justib jej pomoze z matka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu biedna Leila, tak mi jej szkoda
    Nie mam pojecia czym zasłużyła sobie, by ją tak traktować
    Mama powinna być mentorką i przyjaciółką w jednym, a ta co?!
    Boże, przysięgam gdybym taką kobietę kiedyś spotkała... Nie wiem czy coś by mnie powstrzymalo od wygarniecia jej paru kwestii

    AAAAAAA, rozdział świetny!
    Szkoada tylko, że taki krotki, ale nie też nie wiadomo jak bardzo:*
    Czekam na nn
    three-months.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda mi jednocześnie jej, jak i jego. Widać, że oboje dużo przeszli, jednakże Leila przechodzi piekło nadal. Współczuję jej takieh matki całym sercem. A wracając do Justina, jak ja bym chciała mieć takiego brata, hah. Liczę na więcej momentów Justina, jako opiekuńczego braciszka. Spełnia się w tej roli znakomicie. Weny i czekam na kokejny <3
    goodnight-sweetheart-ff.blogspot.com
    final-justice.jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta matka jest taka bezlitosna. I pijana... ugh. to takie skaplikowane :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta matka Leili zaczyna mnie porządnie wkurzać jak ona może ją tak traktować

    OdpowiedzUsuń