Pages

niedziela, 29 listopada 2015

30.-I'm the only one.

      
Justin

        Przetarłem twarz dłonią, siadając na krawędzi łóżka. 
         -O Boże-jęknąłem, czując nasilający się ból głowy i próbowałem przyzwyczaić się chociaż trochę do stanu, w którym się znajdowałem. Podniosłem się z łóżka, podchodząc do drzwi i gdy już chciałem je otworzyć, zorientowałem się, że jestem kompletnie nagi. Zmarszczyłem brwi i otworzyłem szufladę z bielizną. Nie miałem pojęcia jak to się stało, więc zacząłem myśleć nad tym wszystkim co działo się tutaj wczoraj. Zastanawiałem się nad czym, czy Leila nadal tu jest, czy może jednak wróciła do domu, po tej naszej małej sprzeczce. Miałem nadzieję ze jednak została tu i teraz słodko sobie śpi, oddychając miarowo. Wciągnąłem na nogi niebieskie jeansy i wyszedłem z pokoju, kierując się schodami do kuchni. 
        Nalałem wodę do czajnika, klikając na przycisk, który rozpoczynał proces gotowania wody i oparłem się o na chwilę o szafkę, oddychając głęboko. 
***
        Wszystkie pokoje były puste, został tylko jeden i jeżeli znajdowała się w tym domu to musiała być właśnie tutaj. Powoli wszedłem do pomieszczenia, popychając przy tym ramieniem drzwi, jednocześnie uważając by nie być za głośno.
        -Kochanie...-szepnąłem delikatnie, ale wystarczyło tylko bym uniósł wzrok, a moje usta natychmiastowo rozchyliły się w szoku. Wszystkie kolory odpłynęły z mojej twarzy, a po chwili wstąpiła we mnie wściekłość. Tacka z filiżankami upadła na podłogę, roztrzaskując porcelanę na małe kawałeczki i zostawiając wielki kawowy ślad na kawałku białego dywanika, umieszczonego tuż obok łóżka. 
       -Ja mogłaś?!-wrzasnąłem, podchodząc do nich i zerwałem kołdrę, którą byli przykryci. Nie wierzyłem w to co widziałem i naprawdę marzyłem o tym, by był to jakiś głupi, nieudany żart. 
        -Jeszcze pięć minut-mruknęła kompletnie nieprzytomna, a ja po prostu uderzyłem ją otwartą dłonią w policzek, przez co od razu się obudziła, otwierając szeroko oczy. 
       -Kurwa, co ty robisz-przyłożyła dłoń do zaczerwienionego policzka, posyłając w moją stronę oskarżycielskie spojrzenie. Szczerze mówiąc, gówno obchodziło mnie to co teraz czuła, bo sama sprawiła, że czułem się oszukany i znieważony. 
        Leżący obok niej Luke, jakby nagle się ożywił, chyba zaczęło docierać do niego co się właśnie działo, dlatego szybko poderwał się z miejsca i za wszelką cenę chciał uniknąć mojego wzroku
        -I co, jak się bawiliście? Fajnie było?-spytałem, siadając obok niej na łożku.
        -Justin, ale...
        -Z nim się bzyknęłaś, a jeszcze wczoraj mówiłaś mi, przypominam, twojemu chłopakowi, że to jeszcze za wcześnie? Jesteś cholerną dziwką-warknąłem, kładąc dłonie na jej ramionach i popchnąłem ją lekko. 
        -O czym ty do cholery mówisz? Nie przespałam się z nim!
        -Tak? To dlaczego oboje jesteście kompletnie nadzy i leżeliście pod tą samą pierdoloną kołdrą, a wasze ubrania porozrzucane są po całym pokoju jakbyście napaleni nie mieli czasu ich poukładać? 
        -Justin, posłuchaj...
        -Nie kurwa, nie wierzę ci,głupia mała suko!-krzyknąłem, wplątując dłoń w jej włosy i pociągnąłem je do góry widziałem łzy w jej oczach i to jak zaciska zęby na wardzę, by ściszyć jęk, który i tak uciekł z jej ust. Odwróciłam się, zauważając jak Luke w pośpiechu się ubiera, podszedłem do niego i bez ostrzeżenia zadałem mu cios w brzuch i wykorzystując jego nieuwagę uderzyłam pięścią w jego nos, powodując krwawienie. 
       -Wypierdalaj z tego domu, wypierdalaj. Nie chcę cię tu więcej widzieć-zaakcentowałem każde słowo wyraźnie. A żeby upewnić się że mnie zrozumiał wypchnąłem kolano w jego stronę, uderzając go w żebra. Gdybym miał teraz czas z pewnością zrobiłbym coś, dzięki czemu on pożałowałby tego że w ogóle wstąpił do tego domu. Pożałowałby, że w ogóle śmiał dotknąć mojej dziewczyny. Blondyn nie sprzeciwiał mi się. Grzecznie opuścił dom.
        Włożyłem twarz w otwarte dłonie, próbując się uspokoić, ale żadne ze sposobów nas odstresowanie nie działało. Byłem coraz bardziej wkurwiony.
        Ponownie wszedłem do pokoju powolnym krokiem, ciągle zaciskając swoją szczękę i spojrzałem na dziewczynę skuloną w kącie. Miała już na sobie białą koszulkę oraz bokserki, zakrywające jej ciało. Ukucnąłem obok niej, palcami jeżdżąc po jej odkrytym kolanie.
       -I co ja mam teraz z tobą zrobić?-szepnęłam, a ona zaczęła się trząść. Podniosła na chwilę wzrok, a ja mogę zobaczyć łzy spływające po jej policzkach.-Nie mazgaj się, to ja powinienem raczej być zrozpaczony tym co zrobiłaś-prychnąłem pogardliwie, podnosząc ją do góry i kiedy chciała mi już uciec, szarpnąłem za jej koszulkę przeciągając Leilę do siebie i zacisnąłem dłonie na jej talii.
        -Pr-proszę, zostaw mnie, ni-nie zdradziłam cię, n-nie mogłabym. Dlaczego m-mi nie wierzysz?-wyjąkała, gorączkowo próbując wydostać się z mojego uścisku. Jej drobne rączki odpychały mnie od siebie, kilka razy zadając mi nawet lekki ból,  kiedy uderzała w moją klatkę piersiową. Z każdą chwilą jej dłonie trzęsły się jeszcze bardziej, a ona sama nie miała już siły, widać to było w jej niebieskich oczach.
       -Dziwka, pierdolona dziwka-warknąłem popychając się na ścianę i zaczęłam wędrować po pokoju w tą i we w tą, przyciskając pięść do ust. 
Mnie samemu łzy cisnęły się do oczu. Jeszcze nigdy się tak koszmarnie nie czułem. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie poniżył. Nikt nigdy mnie tak nie potraktował. 
       Odwróciłam się w miejsce, w którym  nadal powinna być Leila, ale jakby wyparowała. Wybiegłem z pokoju, rozglądając się we wszystkie strony.
       -Gdzie jesteś, mała szmato?-syknąłem i  jak na znak usłyszałam ciche odgłosy za rogiem ściany. Szatynka stała tuż przy schodach, próbując jak najszybciej wsunąć na siebie spodnie, chciała mi uciec. 
Kiedy tylko zorientowała się że jestem już blisko, zaczęła zbiegać po schodach, ale i tal ją złapałem. Wyrywała się i po raz kolejny uderzała łokciami w moją klatkę piersiową. 
Zaczęliśmy się szamotać. 
       -Jesteś zwykłym idiotą-krzyknęła, uderzając mnie w policzek.
       -Ja chociaż nie pieprzę się z innymi kiedy jestem w związku-odpłaciłem jej się tym samym, moja dłoń też spotkała się z jej twarzą.
        -Nie spałam z nim, ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?
         -Nie wierzę w ani jedno twoje słowo-już dawno straciłem kontrolowanie nad panowaniem swoimi czynami. Popchnąłem ją ona lekko, przez co zachwiała się lekko na stopniu, a zanim się obejrzałem, turlała się po schodach cicho pojękując, za każdym razem gdy jej głowa spotkała się z drewnianą powierzchnią.
Zbiegłem po schodach, zatrzymując się przy niej i złapałam za jej dłoń, by pomóc jej wstać ale ona posłała jedynie surowe spojrzenie w moją stronę i powoli się podnosiła rozmasowując przy tym swoją szyję.
        Podszedłem do lady w kuchni, chcąc napić się wody, ale mała karteczka przykuła moją uwagę. Zaczęłam śledzić wzrokiem słowa układające się zdania i zacisnąłem szczękę, analizując to wszystko. 

Dziękuję za upojnie spędzona noc
Było wspaniale
L. xxx

Wydawało mi się, że mam stuprocentową rację i z tym kwitkiem poszedłem do niej. 
        -I co, jeszcze chcesz się wykręcać?-prychnąłem z niedowierzaniem, a ona chwyciła kawałek papieru w dłoń, zaczynając czytać króciutki liścik, jej usta zaczęły mocno drgać. Uśmiechnąłem się do niej, a jej oczy natychmiastowo wypełniło przerażenie.
       -J-ja naprawdę t-tego nie zrobiłam. Ni-e zdradziłabym cię-wyjąkała niespokojnie i próbowała mnie wyminąć, ale ja nie mogłem jej na to pozwolić.
       -Pytam po raz kolejny, dlaczego to zrobiłaś?-spytałem, doszukując się czegoś więcej w jej czynach. Nie mogłem zrozumieć w czym popełniłem błąd. 
       -A ja po raz kolejny mówię że nie zrobiłam tego, nie wiem co to jest, nie wiem skąd to się wzięło, ale... ale naprawdę nie zdradziłam cię-miałem już na serio dość tego że ciągle powtarzała to samo. Zdawałem sobie sprawę z tego że kłamie, wiedziałem, że ona nigdy by się nie przyznała do czegoś takiego. 
        -Skończ już kłamać i po prostu powiedz dlaczego, bo zaraz przestanę nad sobą panować-podszedłem bliżej niej, a ona zaczęła się cofać, aż w końcu uderzyła plecami o ścianę. Jej klatka piersiowa poruszała się w nierównych odstępach. Milczała. A z jej ust wydobywały się tylko niespokojne oddechy. Z każdą chwilą stawałem się coraz bardziej zniecierpliwiony.
        -Co on takiego ma czego mi brakuje, no co? Dlaczego ciągle mnie odtrącisz i nie pozwalasz mi się do siebie zbliżyć? No co, powiedz do kurwy nędzy co?!-wrzasnąłem, przez co ona prawie, że podskoczyła. Zacisnąłem palce na jej biodrach, bacznie przyglądając się jej twarzy, próbując choć trochę odczytać z mowy jej ciała, bo jak narazie nawet nie miała ochoty się tłumaczyć.
        -Nie zdradziłam cię, ale naprawdę mogłabym mieć ku temu ogromne powody! Ty w ogóle widzisz jak mnie traktujesz? Obrażasz mnie, kilka razy mnie uderzyłeś i nie mówię o tym ci jest teraz. Ty nawet w szkole potrafisz zmieszać mnie z błotem, tak po prostu, przy wszystkich, tylko dla tego, że powiedziałam coś co ci się nie spodobało. Naprawdę nie wiem co ja tu jeszcze robię. Uciekam z domu do ciebie, w oczekiwaniu na chwilę spokoju, a już sama nie wiem gdzie kto traktuje mnie gorzej. Zmieniłeś się, Justin. Luke zachowuje się dobrze względem mnie i prędzej zbliżyłabym się do niego niż do ciebie.
       -A więc gdybyś teraz miała wybierać między mną, a nim, to wybrałabyś Luke'a, tak?-zmrużyłem oczy, a ona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Po chwili czekania na odpowiedź Leili jej usta otworzyły się, ale nie zdołała wydusić z siebie słowa, jedynie pokiwała głową, a ja czułem, że moja złość zaraz przekroczy wszelkie granice.

Leila

       Pokiwałam lekko głową, chociaż wiedzałam, że nie powinnam się do tego przyznawać. Wszystko co pokochałam w Justinie ulatywało z niego, tak po prostu, a ja nie mogłam powstrzymać tego procesu, nieważne jak bardzo bym chciała.
        -Nienawidzę cię-uciekło z moich ust, tuż po chwili poczułam pieczenie na policzku. -Jesteś okropny-dodałam, a jego dłoń znów spotkała się z moją twarzą.-Marzę o tym żebyś umarł-jęknęłam, czując jak jego stopa przygniata moją, testował mnie. 
        -Coś ty powiedziała?-spytał, łapiąc za moją szczękę i przekręcił ją tak, abym patrzyła wprost na niego. 
       -Słyszałeś-rzuciłam krótko.
       -Powtórz to, suko-rozkazał, kolejny raz nazywając mnie w ten sposób. 
       -Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało. Żałuję, że w ogóle byłam z tobą w jakiejkolwiek relacji-powiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia. Bałam się.
       -Zaraz będziesz żałować jeszcze bardziej-popchnął mnie, przez co upadłam na wykładzinę, wydobywając z siebie jęk, z chwilą, gdy uderzyłam głową w podłogę. Usiadł na mnie okrakiem, przez co nie mogłam normalnie się poruszać. -Przekonasz się kto tu rządzi-złapał za moje, układając je tuż nad moją głową i zaczął cholernie mocno ściskać me nadgarstki dłonią. Ciągle wiłam się pod nim, próbując znaleźć jakikolwiek sposób ucieczki, póki jeszcze miałam szanse. 
Kiedy podniósł się lekko, by po chwili chwycić za rąbek moich majtek, natychmiastowo zastygłam. Pociągnął je szybko w dół, a ja nawet nie miałam jak temu zapobiec. 
        Odpiął zwinnie pasek od spodni, a ja patrzyłam ze strachem na skórzany materiał, próbując przygotować się na myśl, że może mi się nim oberwać.
Próbowałam powstrzymać go od zdjęcia mojej koszulki, ale nie dałam rady. Miał nade mną znaczną przewagę. Spuścił spodnie jak i bokserki do kolan, przejeżdżając palcami po moim ciele. Był podniecony.
       -J-Justin, co ty robisz?-spytałam, chociaż i tak wiedziałam co zaraz się wydarzy. Leżałam pod nim kompletnie naga i z całych sił próbowałam zapanować nad łzami, które tak bardzo chciały wypłynąć na światło dzienne. Wiedziałam, że i tak dłużej nie dam rady. 
        -Justin, opanuj się, proszę... Wiem, że nie myślisz racjonalnie...-szepnęłam, patrząc w jego oczy, z których biła nienawiść.-Kochanie, p-proszę...-wyjąkałam, wiedząc, że to ostatnia szansa.
        -To ja jestem, kurwa, jedyną osobą, która może cię pieprzyć-warknął, w ogóle nie zwracając uwagi na moje słowa i zacisnął jedną dłoń na moim biodrze, a drugą wciąż trzymał moje nadgarstki. Nie zdążyłam nawet złapać oddechu, a on wszedł we mnie gwałtownie, bez żadnego ostrzeżenia, a ja zaczęłam krzyczeć, mając wrażenie, że to zaraz rozerwie mnie od środka. Kiedy zaczął się we mnie poruszać mimowolnie moje nogi uderzały w podłogę w nadziei, że to mi pomoże, ale było tylko gorzej. Podczas gdy on wypowiadał do mojego ucha jakieś okropne rzeczy, na przemian z jękami, ukazującymi w jakim błogim stanie się znajdywał, ja robiłam wszystko by przestać odczuwać ból. Nigdy w swoim całym życiu nie czułam się tak upokorzona. To w żadnym stopniu nie równało się z tym co w szkole robił mi Mike. W tym momencie byłam w piekle.
       -Proszę cię, przestań... ja już nie wytrzymam-jęczałam z bólu, ale on wcale się tym nie przejmował, wręcz przeciwnie, uśmiechnął się cwaniacko, a jego ruchy stały się szybsze. Zrozumiałam, że mój Justin już dawno zniknął. Normalnie widząc, że płaczę, płakałby razem ze mną, a teraz? Teraz śmiał się z tego i robił wszystko bym cierpiała jeszcze bardziej.
        Odwróciłam głowę w prawą stronę nie hamując już łez, strumieniami lały się po moich policzkach, zostawiając plamy na wykładzinie. 
        -Justin, błagam cię-załkałam, a po chwili poczułam jak uwalnia moje ręce z uścisku. Teraz już jego obie dłonie zaciśnięte były na moich biodrach. Wbijał paznokcie w moją skórę z każdym kolejnym pchnięciem. Nigdy nie pomyślałabym, że ktoś kogo obdarzyłam tak wielkim uczuciem byłby zdolny do zrobienia czegoś tak okrutnego względem mnie. Cały czas stękał nad moim uchem, co sprawiało, że byłam jeszcze bardziej zażenowana tym wszystkim. To było obrzydliwe, sprawiało mu to przyjemność podczas gdy ja wiłam się z bólu jaki mi zadawał.
Ściskałam w dłoniach materiał wykładziny, chciałam oddać komuś chociaż trochę mojego bólu. Pragnęłam o tym bym mogła zdołać zając swoje myśli czymś innym.
Kropelki potu pojawiły się na czole Justina, a jedna spłynęła na jego nos, by po chwili wylądować na mojej szyi. Szybko zmieszała się z moimi łzami, których przybywało coraz to więcej. 
Zacisnęłam mocno usta, widząc że jest już blisko szczytu. Cieszyłam się, że to piekło zaraz się skończy. 
Z lekko uchylonymi ustami szatyn wykonał dwa ostatnie i chyba najmocniejsze pchnięcia, po czym opadł na moje ciało, ciężko oddychając w moją szyję. 
Trzęsłam się przez dobre kilka minut i nawet nie zorientowałam się kiedy on tak po prostu wstał i zaczął się ubierać. Justin prychnął cicho, wyjmując wodę z lodówki. To wszystko wyglądało tak jakby szatyn wcale nie wiedział co zrobił kilka chwil temu. 
Podniosłam się powoli z podłogi, kolejny raz odczuwając przeszywający ból. Zebrałam swoje ubrania z ziemi, przy czym zauważyłam czerwoną plamę na wykładzinie, on nawet nie zwrócił na to uwagi. Nigdy nie pomyślałabym, że stracę dziewictwo w taki sposób. Zawsze wierzyłam, że to będzie moment, który zawsze będę wspominać z uśmiechem na twarzy, a tymczasem zrobiłabym wszystko bym mogła wymazać to z mojej pamięci.
Wsunęłam na siebie spodnie i po cichu zaczęłam wymykać się do przedpokoju. Bałam się, że coś jeszcze mi zrobi, po nim mogłam się spodziewać wszystkiego. 
Zauważyłam, że jedynymi moimi butami, które tu się znajdowały były szpilki od Justina. Przeklnęłam pod nosem i na boso wyszłam na zewnątrz, od razu zaczynając biec, co z każdym krokiem sprawiało mi coraz większy ból. 
        -Leila? Dziecko kochane...-usłyszałam, gdy duży samochód zatrzymał się obok mnie. Pattie uchyliła szybę, a jej wyraz twarzy był nieodgadniony.
        -Co się stało?-spytała Jazzy, która głaskała swój brzuch. 
        -Proszę się nie przejmować-machnęłam ręką.-Mała sprzeczka z Justinem-dodałam, a gdzieś w połowie zdania mój głos się załamał. Uśmiechnęłam się blado i pierwszy raz w życiu marzyłam o tym by znaleźć się jak najszybciej w domu.
***
Otworzyłam drzwi, wchodząc do środka, nie mówiłam nic, nie miałam siły by rozmawiać z rodzeństwem. Weszłam na górę, od razu kierując się do łazienki. Nie patrzyłam w lustro, bo bałam się tego w jakim stanie mogłabym się teraz znajdywać, po tym wszystkim co on mi zrobił. Weszłam pod prysznic, zaczynając głośno płakać. Miałam pewność, że nikt mnie tu nie usłyszy, a ja musiałam to z siebie jakoś wyrzucić. Chwyciłam za gąbkę, mocno szorując ciało, chciałam pozbyć się stąd jego dotyku, który był zupełnie wszędzie. Gdy tylko w mojej głowie pojawiały się obrazy z dzisiejszego dnia, zdawałam sobie sprawę, że z każdą minutą odczuwałam coraz większy wstręt do samej siebie.
Wyszłam z kabiny, wycierając się i owinęłam ręcznik wokół ciała, idąc do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy luźne ubrania i założyłam je na siebie. 
        -Leila, ktoś dzwoni do drzwi-poinformował mnie Bradley, a ja zmarszczyłam brwi, nie spodziewałam się żadnych gości. 
        Zeszłam na dół, oddychając głęboko. Myślałam, że ten dzień nie może być już gorszy. Nacisnęłam na klamkę i zamarłam. Myliłam się.
 

  ___________________________________________________________________
No więc no

niedziela, 8 listopada 2015

29.-Red cups & sweaty bodies


      komentujesz=(może)zmotywujesz
Leila
        Chodziłam po pokoju w tą i z powrotem, zastanawiając się nad tym wszystkim, zastanawiając się nad nami. 
        -Leila, kochanie, otwórz-usłyszałam jego cichy głos, przenikający przez drewnianą powierzchnię drzwi. Co jakiś czas naciskał na klamkę, sprawdzając czy może się nie zlitowałam, ale ja nie chciałam dać za wygraną, chociaż stawałam sie coraz bardziej miękka przez jego słowa.
        -Skarbie, nie chciałem, przecież wiesz-szepnął, a potem usłyszałam jedynie pociągnięcie nosem. Płakał? Nie chciałam by było mu przykro przeze mnie.-Kocham cię-powiedział i powrócił do uderzania pięścią w drewnianą powierzchnię. 
         -Możesz przestać walić w te drzwi? Głowa mnie już przez to boli, uspokój się wreszcie-wysiliłam się na trochę głośniejszy ton głosu, mając nadzieję, że chociaż raz w życiu mi ustąpi, ale niestety przeliczyłam się.
         -Nie przestanę dopóki mnie nie wpuścisz, czego ty do cholery nie rozumiesz, co?-warknął. Jego nastrój zmieniał się tak szybko, to było przerażajace. 
        -Możesz przestać sie tak zachowywać? Naprawdę mam dość twoich wiecznych wyrzutów, które w ogóle nie pokrywają się z rzeczywistością-w tamtym momencie było mi po prostu przykro przez to w jaki sposób się do mnie odzywał. Niczym nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie. 
        -Nie musiałbym być niemiły gdybyś słuchała się mnie!
        -Kim ty do cholery myślisz, że jesteś, żeby móc mi rozkazywać? Nie wiem czy się orientujesz, ale ja jestem twoją dziewczyną, a nie jakąś pierdoloną zabawką, z którą możesz robić co chcesz! Jesteś okropny-odpyskowałam i w tamtym momencie cieszyłam się, że dzieli nas ściana, bo byłam przekonana, że ostro się wkurzył.
        -Nie denerwuj mnie, bo jeszcze...-zaczął. 
        -Czy ty naprawdę chcesz to robić w moje urodziny? Chcesz się kłócić i mi odgrażać? Szczerze mówiąc to ostatnie co bym chciała robić w taki dzień, a tobie się to podoba?-spytałam z rozczarowaniem. Ten dzień zapowiadał się tak dobrze, ale jednak wszystko zniszczyłam. -Myślałam, że chcesz miło spędzić ze mną ten czas, a jak narazie nie zgadzamy się ze sobą na każdym kroku. Ja... ja naprawdę cię kocham, ale to jest zdecydowanie za wcześnie na taki... na taki krok. Wyzwierzasz się na rok młodszą ode mnie siostrę, dlatego bo współżyje seksualnie z kimś, a ty sam chcesz zrobić ze mną dokładnie to samo, nie rozumiem cię.
         -Przecież cię przeprosiłem. Chcę z tobą porozmawiać, ale nie mam zamiaru tego robić przez te cholerne drzwi-powiedział, kilkukrotnie naciskakąc na klamkę, a ja podeszłam do drzwi i złapałam za klucz, przekręcając go w zamku i powoli je otworzyłam. Spojrzałam na Justina spode łba, bojąc się tego, w jakim stanie się znajdywał teraz. Przypatrywał mi się przez dłuższą chwilę, a jego szczęka była wciąż mocno zaciśnięta, moje serce biło z ogromnie szybką prędkością.
        -Spójrz na mnie-polecił, a ja niepewnie podniosłam głowę. Uśmiechnął się do mnie po czym pocałował mnie w policzek, a ja mimo tego, że chciałam go od siebie odepchnąć za to co chciał zrobić mi wcześniej, to ucieszyłam się, że ochłonął. 
       -Gniewasz się na mnie?-spytał, zajmując miejsce na łóżku i położył dłonie na kark, unosząc brwi do góry. Dobre pytanie.
        -Nie, nie gniewam się, Justin. Znaczy na początku byłam na ciebie zła, ale teraz, ja po po prostu... Okropnie martwi mnie twoje zachowanie. Szybko się denerwujesz, za szybko. Jesteś o wszystko zazdrosny. To że ktoś spojrzy na mnie na ulicy nie znaczy, że od razu chce się do mnie dobrać, wiesz? Ty też czasami patrzysz na inne dziewczyny, ale to jest zupełnie normalne. Wiem, że to dla ciebie bez znaczenia, wiem, że mnie kochasz i ty też powinieneś być o tym przekonany. Czasami po prostu przechodzę obok innych i porównuje ich z tobą i wiesz co? Jesteś najlepszy i jestem dumna z tego, że to ja ciebie mam. Tylko, że ty wszystko co robię uważasz za złe zachowanie, nie powinno tak być i po prostu... Martwię się o ciebie-szepnęłam i przyłożyłam palce do policzków, wycierając łzy, które wypłynęły z moich oczu. -Czy coś się dzieje, Justin? Powiedz mi, proszę... Przecież jesteśmy razem, jesteśmy rownież przyjaciółmi, którzy powinni sobie ufać, ja tobie ufam, a ty? Zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Kocham cię, wiesz o tym, prawda?
Justin
        Kocham cię, wiesz o tym, prawda?usłyszałem jakby przez mgłę. Moje myśli krążyły wokół tego wszystkiego co powiedziała, a coś w środku mojej głowy nie przyjmowało tego wszystkiego do wiadomości. 
        -Justin, masz zamiar coś powiedzieć?-spytała, a ja z całych sił próbowałem się powstrzymać od obraźliwego komentarza w jej stronę.
        -Czy ty możesz się po prostu zamknąć? Naprawdę mam już dość tego twojego ciągłego gadania, to wkurwiające-syknąłem, wywołując u niej jakby smutek?
        -Wiesz co? Jesteś okropny. Mówiłeś, że chcesz ze mną rozmawiać, a teraz zgrywasz wielce zranionego! Ja zwierzyłam ci się z tego co tak naprawdę czuję i myślę, a ty nawet nie masz odwagi mi odpowiedzieć, to nie jest sprawiedliwe. Masz pierdolone dziewiętnaście lat, myślałam, że osoby w twoim wieku są dojrzalsi i rozumieją pewne rzeczy. Jednak widzę, że się myliłam. Jesteś pieprzonym, aroganckim dupkiem. Przez moment myślałam, że to ja zawiniłam, ale teraz widzę, że ty chcesz po prostu wzbudzić we mnie poczucie winy. Sprawia ci to przyjemność, czy jak? Ty specjalnie robiłeś wrażenie takiego dobrego człowieka, by teraz pokazać jaka okropna jestem? Gratuluję, naprawdę. Dziękuję za zniszczenie mojego dnia. Jak będziesz chciał na poważnie ze mną porozmawiać to... nie wiem... W poniedziałek jest przecież szkoła, więc mam nadzieję, że do tego czasu to wszystko przemyślisz. Cześć, Justin-powiedziała, biorąc stos przypadkowych ubrań z biórka, a ja trwałem w jakimś amoku jeszcze przez kilka dobrych minut, ale w końcu potrząsnąłem głową, orientując się to co przed chwilą się stało, więc poderwałam się z łóżka i pokierowałem się w stronę schodów. Zbiegałem w pośpiechu po drewnianych stopniach, opuszkami palców jeżdżąc po poręczy. 
        -Leila, poczekaj!-krzyknąłem, widząc jak naciska klamkę. Odwróciła się w moją stronę, wciągając powietrze do ust. Przymknęła powieki, a po sekundzie z jej oczu wypłynęły łzy, które szybko otarła. 
        -Słucham...-powiedziała cicho i spowrotem zamknęła drzwi. Podszedłem do niej i stanąłem naprzeciw jej ciała, zastanawiając się co powiedzieć, by chociaż trochę opanować tę całą sytuację. 
         -Przepraszam-w końcu coś wydobyło się z moich ust, choć wiedziałem, że nie to chciała ode mnie usłyszeć. Nie myśląc ani chwili dłużej, po prostu objąłem ją w talii, kładąc głowę na jej ramieniu i tylko czekałem aż ona zrobi to samo, chociaż prędzej spodziewałbym się, że mnie odepchnie. 
        -Justin, nie o to chodzi, przecież doskonale o tym wiesz-powiedziała, podczas gdy jej ręka gładziła moje plecy.
        -Czasami po prostu cię potrzebuję w ten inny sposób, naprawdę nie chciałem, przepraszam. Przecież wiesz, że cię kocham-mruknąłem cicho i złożyłem pocałunek na jej obojczyku. 
        -Ale nie możesz robić takich rzeczy-pokręciła głową, by zaakcentować to co powiedziała i ona rownież mnie objęła, przez co na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ułożyłem ręce na jej udach, podnosząc ją do góry przez co usłyszałem dźwięczny śmiech z jej strony. Kręciliśmy się wokół własnej osi, a jej włosy unosiły się nad jej twarzyczką. Jej uśmiech sprawiał, że kompletnie odpływałem, a moją głowę ogarniały głębokie marzenia związane z nami. Gwałtownie się zatrzymałem, sprawiając, że ona złapała mocno moich rąk i zaśmiała się cicho, poprawiając swoje włosy, które były w kompletnym nieładzie. Oblizałem swoje usta, przyciągając ją do siebie. A nasze usta zetknęły się ze sobą. 
***
        Justin, a co z moim rodzeństwem?-spytała, kiedy jedliśmy pizzę. Przęłknąłem jedzenie i wytarłem palcami kąciki ust. 
        -Nie martw się o nich. Dałem Bradowi telefon. Obiecał, że jakby coś się wydarzyło to zadzwoni do mnie. A twojej mamy nie było w domu, pewnie teraz też jest gdzie indziej.
        -Dziękuję-uśmiechnęła się, a kawałek pomidora wylądował na jej spodniach, a raczej tych które ode mnie pożyczyła. Spojrzała sie na mnie ukradkiem. -Przepraszam, przepraszam, przepraszam cię, Justin, ja to wypiorę, przepraszam-uniosłem brwi do góry, widząc jak próbuje chociaż trochę oczyścić materiały podczas gdy jej dłonie się trzęsły. 
        -Hej, spokojnie. To nic takiego. Wszystko jest w porządku-położyłem dłonie na jej telepiących się rękach. Dlaczego coś takiego wzbudziło w niej panikę? 
        -P-przepraszam, n-nie chciałam-wyjąkała, złączając usta w cieką linię. Bała się?
         -Nic się nie stało-uśmiechnąłem się lekko, składając pocałunek na jej skroni i chwyciłem za pilot od telewizora, odpalając Netflix. 
         Serial, na który zdecydowała się Li był tak okropnie nudny, że przysnąłem kilka razy, ale nie chciałem odbierać jej przyjemności z oglądania tego, więc postanowiłem nie interweniować w tej sprawie. 
         -Ej, co ty na to bym zaprosił tu kilku znajomych i urządzilibyśmy tu sobie imprezę?-spytałem, podnosząc się do pozycji siedzącej. 
         -No nie wiem, Justin... Ja nikogo nie będę znała. Będę czuła się dziwnie-powiedziała, zatrzymując program i odwróciła się do mnie. 
        -Ale ja tu będę, nie zostawię cię przecież samej. Poza tym, oni są naprawdę w porządku, nie masz się czego obawiać-przekonywałem ją, tworząc palcem wzorki na jej spodniach 
        -No dobra...-powiedziała niepewnie po paru sekundach. Uśmiechnąłem się zwycięsko, wyciągając telefon z kieszeni i napisałem wiadomości do listy moich znajomych
***
         Impreza wywinęła się spod mojej kontroli, a do domu schodzili się ludzie, których twarzy nigdy nawet nie widziałem, mimo to drzwi ciągle stały otworem. Czerwone kubeczki walały się po podłodze, a ręce nastolatków były w górze, ruszając się zgodnie z rytmem muzyki. Nawet znalazł tu się jakiś dzieciak, który z chęcią zarządzał dźwiękiem, za free.  
        Stwierdziłem, że wyjdę na zewnątrz, ponieważ nigdzie nie mogłem znaleźć Leili, wciąż była poza zasięgiem mojego wzroku i nie było jej w żadnym pomieszczeniu tego domu, bo wszystko przeszukałem, chyba że specjalnie się przede mną ukrywała. 
        -Od kiedy ty palisz?-spytałem, zauważając ją z papierosem umieszczonym niechlujnie między jej dwoma palcami. Siedziała na trawie, a wokół niej walało się kilka kubeczków po alkoholu.
        -Od dzisiaj-wzruszyła ramionami, śmiejąc się głośno, a po chwili po raz kolejny wypuściła dym ze swoich ust. Dopiero gdy usłyszałem śmiech kogoś o głębszym głosie zorientowałem się, że nie jest tu sama. Na ławce za nią siedziało dwóch facetów w wieku trzydziestu lat, to pewnie oni zachęcili ją do palenia. 
        -I jak, maleńka? Przemyślałaś już naszą propozycję?-spytał jeden z nich, a we mnie od razu się zawrzało. Nawet jeżeli nie wiedziałem dokładnie o co chodzi, to mogłem się łatwo domyślić, po ich obrzydliwych uśmieszkach w jej stronę. 
        -O czym ty do cholery mówisz?!-wrzasnąłem, podchodząc do niego i szarpnąłem za jego koszulkę. Mimo, że byli starsi o dobre dziesięć lat to i tak czułem nad nimi przewagę. -Hmm, a teraz miliczycz? No słucham co masz mi do powiedzenia, no dalej-mówiłem z kpiącym uśmieszkiem na moich ustach,  podczas gdy moja dłoń zaciskała się na jego szyi. 
        -Gościu, uspokój się, on sobie tylko żartował-odezwał się drugi. 
        -Żartował? W taki sposób nie żartuje się o kurwa, mojej dziewczynie-warknąłem, odpychając go od siebie i chwyciłem Leilę za rękę. -Wracamy do domu-powiedziałem w jej stronę, a ona robiła wszystko by nie udało mi się jej podnieść z podłoża. 
        -Zostaw mnie, kretynie. Jak będę chciała to pójdę-jęknęła, wyswobodzając się z mojego objęcia. Byłem pewny, że to przez alkohol się tak zachowywała. Na trzeźwo nie powiedziałaby czegoś takiego. 
        -Nie rób scen, tylko podnieś ten tyłek i chodź-warknąłem, zirytowany jej zachowaniem. Z dnia na dzień była coraz bardziej nieznośna. 
        -Chłopie, dziewczyna mówi ci, że nie chce to nie, ogarnij się, korona ci z głowy nie spadnie jak raz nie pójdzie po twojej myśli-odezwał się jeden z nich i chociaż miałem ogromną ochotę rzucić się na niego z pięściami, to po prostu zignorowałem to i odwróciłem się, kierując się w stronę domu.
        Usiadłem na kanapie, obserwując ludzi, którzy pałętali się po salonie, już nawet nie pamiętając gdzie się znajdują. A z chwilą gdy chwyciłem za butelkę whiskey, obok mnie usiadły 
trzy śliczne dziewczyny, dosyć skąpo ubrane. Jedna z nich przesunęła się do mnie i posłała w moją stronę zalotny uśmiech. 
        -Podoba wam się impreza?-spytałem ciekawy ich odpowiedzi. 
        -Tak, ale impreza nie jest jedynym, co mi się tutaj podoba-powiedziała pewna blondynka, a ja zaśmiałem się cicho na jej próbę podrywu.
Gdybym był w normalnym nastroju to nawet nie zwróciłbym na nie uwagi, ale alkohol w mojej krwi, jak i złość na szatynkę spowodowała, że chciałem się odegrać i sprawić, żeby poczuła się tak jak ja, odtrącona. Blondynka przesunęła się jeszcze bliżej mnie, a nasze ciała stykały się już bokiem. Trąciłem jej kolano moim, uśmiechając się lekko i oblizałem usta. Przerzuciła włosy na prawą stronę, odsłaniając kawałek swojego opalonego ciała i założyła nogę na nogę. Była naprawdę piękna kobietą, a jej długie, smukłe nogi stanowiły błogosławieństwo dla oczu każdego faceta, bez wyjątku. 
        -Jak ci na imię, kochanie?-spytałem, skanując jej ciało, a mój wzrok zawiesił się trochę dłużej na jej kształtnych piersiach. Nie mogłem nic poradzić na to, że skupiałem uwagę na takich rzeczach. 
        -Lindy, a ty?-odpowiedziała, a jej usta ozdobił perlisty uśmiech. 
        -Jestem Justin, miło mi cię poznać-powiedziałem, chwytając za jej aksamitną dłoń, na której po chwili złożyłem krótki pocałunek. Ona speszyła się lekko, co nie ukrywam, było moim ulubionym zachowaniem u dziewczyn. To pokazywało jak bardzo ja na nie oddziaływuję. Z pewnością dlatego tak bardzo spodobała mi się Leila. 
        -Masz ochotę zatańczyć?-zaproponowałem.
         -Jasne-podniosłem się z miejsca, łapiąc Lindy za rękę i pociągnąłem ją w stronę gromady tańczących ludzi. Nie powstrzymałem się od spoglądania na jej tyłek, przykry jedynie cięką warstwą różowej sukienki, a mój przyjaciel dał się we znaki. Nie sądziłem, że tylko tyle wystarczy, bym się podniecił. 
        To zadziwiające, że akurat w tym momencie zaczęła lecieć wolna piosenka. Widziałem jak zakłada kosmyk za ucho w zdenerwowaniu, dlatego ja powoli położyłem dłonie na jej talii, uśmiechając się i przyciągnąłem ją do siebie, a ona zawiesiła ręce na mojej szyi, delikatnie kołysząc swoim ciałem. Moje dłonie szybko przeszły na tył jej ciała i zaczęły zjeżdżać w dół, odnajdując idealne miejsce na jej tyłku. Ścisnąłem jej pośladki, z chwilą, gdy jej usta zetknęły się z linią mojej szczęki.
Spojrzałem na jej twarz, po czym bez zawahania zamknąłem oczy, zbliżając swoje wargi do jej, a już po chwili zachłannie się całowaliśmy. Mimo, że to wszystko było strasznie chaotyczne to uczucie budzące się w tym momencie w naszych ciałach było niesamowite. Zapomniałem zupełnie o otaczającym nas świecie, o tych wszystkich nierozwiązanych sprawach, które miałem do wykonania i skupiłem się tylko na Lindy i jej idealnych ustach. Chcąc, nie chcąc, odsunęliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Wychyliłem głową, patrząc na drzwi, przez które po chwili wszedł i tak już schlany, nie kto inny jak Luke Hemmings. Tak bardzo chciałem pójść do niego i wypierdolić go tam, skąd przyszedł, bo wiedziałem, że zaraz zacznie dobierać się do mojej dziewczyny, ale delikatna dłoń Lindy kazała mi kierować się za nią, schodami na górę. 
Moje nogi plątały się, wywołując u niej jak i zarówno u mnie nieopanowany śmiech. Weszliśmy do mojego pokoju, a ja chwyciłem za butelkę wódki i przelałem trochę do małego kieliszka, stojącego na szafeczce nocnej. Widocznie ktoś był tu przed nami. 
Usiadłem na łóżku, opierając się o jego ramę, a Lindy usiadła okrakiem na mnie i zdjęła powoli moją koszulkę, po czym wzięła się za odpinanie guzików w moich spodniach. 
        -Co ty robisz, to łaskocze-zaśmiałem się cicho, a ona jedynie chwyciła za kieliszek i pomogła mi pochłonąć jego zawartość. 
Jej usta, jej ciało, jej śmiech, jej słowa. Wszystko zaczęło tracić wymiar rzeczywisty, a ja słyszałem tylko śmiech dobrej zabawy i nic więcej.
__________________________
Zarys kolejnego rozdziału 
niesamowicie mi się podoba i mam nadzieję, 
że Wam też będzie ;D

POLECAM: http://better-left-unsaid-ag-jb.blogspot.com/